Czy udział w szkolnej zabawie Halloween automatycznie oznacza oddawanie czci diabłu? Czy strój wampira czyni przebierańca wampirem? Oczywiście, że nie. Nie ma potrzeby, by nadmiernie demonizować sprawę. Przebrany za policjanta nie jestem policjantem ani też wchodząc do kościoła nie staję się przez to chrześcijaninem. Dlaczego więc jako sługa Słowa Bożego ponownie odzywam się w tym temacie? Ponieważ obawiam się, że wiele osób zbyt lekko traktuje zagadnienie Halloween i nieświadomie naraża się na niebezpieczeństwo.
Gdy dziecko wyciąga rękę w stronę nieznanego rodzicom psa albo gdy chociażby przez chwilę ma zostać w windzie sam na sam z jakimś obcym facetem – natychmiast wzmaga się w nich czujność. I słusznie. Trzeba mieć pewność, że dziecko jest absolutnie bezpieczne.
Do jakiej kategorii w potocznym odczuciu zalicza się kostuchy, diabły, wampiry, kościotrupy, czarownice itp.? Kojarzą się one z jakimś rodzajem zła. Zło ma w sobie dziwną magię przyciągania. Kradziona woda jest słodka, a chleb pokątnie jedzony smakuje [Prz 9,17]. Dreszczyk emocji zbliżania się do tajemniczych i nieznanych zaświatów, podwyższony stopień ryzyka, chęć zrobienia wrażenia na pozostałych uczestnikach imprezy – to dla wielu atrakcja, z której trudno się rezygnuje.
A jednak Biblia wzywa: Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie [1Ts 5,22]. Dlaczego? Bo demony szukają sposobu na opanowanie ludzkiej duszy i wykorzystają każdą okazję, aby to zrobić. Ostatnia noc października to pora wzmożonych flirtów z siłami ciemności, a igranie z ogniem może źle się skończyć. Czy może kto zgarnąć ogień do swojego zanadrza, a jego odzienie się nie spali? Czy może kto chodzić po rozżarzonych węglach, a jego stopy się nie poparzą? [Prz 6,27-28].
Stąd prosta i dobra rada: Brać udział w imprezach Halloween, to jakby igrać z ogniem. Lepiej nie igraj, bo się doigrasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz