27 czerwca, 2020

Nie daj się odciągnąć

Każdy zrodzony z wody i z Ducha chrześcijanin jest związany z Chrystusem, niczym kobieta zaręczona ze swoim narzeczonym. Wielkim zadaniem chrześcijan jest szczere i serdeczne przywiązanie do Chrystusa, podobnie jak obowiązkiem narzeczonej jest dochowanie wierności jej oblubieńcowi. Czytając Biblię napotykamy jednak na apostolską obawę, że wierzący Koryntianie odwrócą się od szczerego oddania się Chrystusowi. Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą, obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi. Bo gdy przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to z łatwością [2Ko 11,2-4].

Przykładem zwiedzenia przywołanym w naszym tekście jest Ewa. Miała w Edenie wszystko. Wystarczyło posłuszeństwo Bogu, a błogość raju trwałaby na wieki wieków. Jednak szatanowi udało się ją przechytrzyć i kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech [1Tm 2,14]. Ewa nie wyczuła nikczemnej podstępności węża. Przyjęła jego chytry wywód za dobrą monetę. Dała się oszukać. Powinna była zdecydowanie i od razu odrzucić to, co podważało wiarygodność Boga, na której zbudowane było jej szczęście. Pierwsza kobieta okazała się jednak bardzo otwarta na diabelską propozycję nowego spojrzenia na Boga i to ją zgubiło.

Stąd obawy apostoła Pawła w stosunku do chrześcijan w Koryncie. Zaniepokoiła go zdumiewająca otwartość tamtejszych wierzących. Zdawałoby się, że otwartość to pozytywna, jak najbardziej pożądana postawa. W Gdańsku otwartość uważana jest za jedną z czterech głównych cnót mieszkańców Grodu nad Motławą. Jednak pod niektórymi względami bywa ona bardzo niebezpieczna. Do czego prowadzi otwartość na przykład w sferze etyczno-moralnej, to widać już gołym okiem. Dlatego w kościele trzeba zachować ostrożność. Odrodzeni duchowo ludzie powinni uważać, aby nie popełnić błędu Ewy. 

Niestety, Koryntianie nie zachowywali należytej czujności. Normalnie powinni byli trzymać się apostolskiej zasady: Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył [2Tm 3,14]. Gdy zbór odwiedzili jacyś bliżej im nieznani kaznodzieje, należało sprawdzić ich naukę zadając im szereg pytań i przyglądając się ich życiu. Koryntianie postąpili inaczej. Bo jeśli przechodzień jaki głosi wam Jezusa innego, niż myśmy głosili, lub jeżeli otrzymujecie innego ducha niż ten, ktoregoście otrzymali, albo też inną Ewangelię niż tę, którąście przyjęli, skwapliwie to przyjmujecie (KUL).

Co załapali Koryntianie od takiego niesprawdzonego przechodnia wpuszczonego na kazalnicę? Jakiegoś innego Jezusa, jakiegoś innego ducha i jakąś inną ewangelię. Na domiar złego, zrobili to bez żadnych oporów, skwapliwie i z łatwością. Niespodziewanie znaleźli się na drodze odprowadzającej ich od prostoty i czystości wobec Chrystusa. Ich serca zostały skażone. Przestawali zachowywać się jak narzeczona wyczekująca przyjścia jej oblubieńca.

Jeżeli będziemy zbyt otwarci na wszelkie nowości, przynoszone przez kogoś do zboru lub napotykane przez nas w Internecie, to grozi nam podobne niebezpieczeństwo. Łatwo damy się odciągnąć od Boga, od zboru, od zdrowej nauki, od naszego powołania, a nawet od swoich codziennych powinności. Gdy wilk chce zagryźć owcę, to najpierw stara się ją odciągnąć od stada. Gdy ktoś chce uwieść czyjąś żonę, to najpierw powoli odciąga ją od jej męża. Gdy diabeł chce przejąć serce dorastającego dziecka, to zaczyna odciągać je od jego wierzącej rodziny.

Bądźmy czujni. Chytry wąż wie, że nie może nam zaproponować czegoś zgoła złego, bo byśmy się mu przeciwstawili. On stara się wykorzystać nasze zainteresowanie Jezusem, ewangelią i tematami duchowymi. Posyła więc do nas kogoś z Jezusem i ewangelią na ustach, lecz w innym duchu. Jeżeli w porę się nie połapiemy, to nasze serca powoli odwrócą się od szczerego oddania się Chrystusowi. Nie dajmy się odciągnąć od naszego Zbawiciela i Pana, ani od społeczności Jego Kościoła!

05 czerwca, 2020

Dlaczego ogień?

Błogosławiony skutek działania mojego ognia
W Piśmie Świętym czytamy: Otóż ziemia powstała na Słowo Boga, z wody i przez wodę. Przez nie ówczesny świat - zalany wodą - zginął. Za sprawą tego samego Słowa teraźniejsze niebo i ziemia zachowane są dla ognia, który pochłonie je w dniu sądu i zagłady bezbożnych ludzi [2Pt 3,5b-7]. Myślę, że tej wiosny lepiej zrozumiałem dlaczego Bóg tak postanowił, że niebiosa z wielkim hukiem przeminą, żywioły rozpalone ogniem stopią się, a ziemia i dzieła, które są na niej, spłoną [2Pt 3,10 w przekładzie UBG]. Spojrzałem na to z Bożego punktu widzenia.

Wykonując ostatnio prace pielęgnacyjne przy zieleni na terenie Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE napotkałem na nie lada trudność. Stanowiły ją karpy po kilku usuniętych zimą drzewach. Wykopane z ziemi wielką koparką, zajmowały sporo miejsca w zborowym ogrodzie i psuły jego estetykę. Trzeba je było pociąć na kawałki i uprzątnąć trawnik przed sezonem. Wiedziałem, że jakoś muszę stawić czoła temu wyzwaniu. Kilkakrotnie próbowałem rozwiązać ów problem dostępnymi mi środkami. Użyłem rozmaitych sposobów i narzędzi. Niestety, plątanina korzeni zaklejonych ziemią, kamieniami i gruzem uniemożliwiała skuteczne uporanie się z tym zadaniem. Piła łańcuchowa, piła szablasta, siekiera, kilof, myjka ciśnieniowa - wszystko okazało się niewystarczające. Byłem bliski rezygnacji.

Wtedy błysnęła mi myśl o spaleniu tych karp w całości. Przewiozłem je traktorem w bezpieczne miejsce i poddałem działaniu ognia. Ach, z jakąż ulgą patrzyłem, jak wredne, niedostępne mi sploty korzeni i twardej ziemi, z którymi wiele godzin walczyłem bezskutecznie, zaczęły ulegać cudownej mocy rozpalonych przeze mnie płomieni. To co dla mnie było tak trudne, że wręcz aż niemożliwe, w końcu stało się łatwe, jak bułka z masłem.

Od razu pomyślałem o Bogu, który właśnie ogniem postanowił ostatecznie potraktować ten bezbożny, nie chcący się Mu poddać, świat. Ileż to razy i jakże rozmaitymi środkami Swej łaski Bóg chce doprowadzić ludzi do opamiętania i zbawienia?! Bóg nie jest Bogiem nieporządku ale pokoju [1Ko 14,33]. Zrozumiałe, że jako Stwórca i PAN Wszechświata ma prawo domagać się posłuszeństwa od swego stworzenia. Ludzie jednak, jak świat światem, nie chcą się Mu podporządkować. Buntują się, robią Mu na przekór i odrzucają miłość Bożą. Lekceważą też, prześladują i poniżają osoby, które w imię Boże wzywają do poddania się Bogu. Ignorują nawet samego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa! Ten bałagan musi zniknąć. W jaki inny sposób Bóg ma zrobić porządek z tym bezbożnym światem? Ogień. Pewnego dnia Wszechmocny PAN rozpali ogień i problem zostanie ostatecznie rozwiązany.

Swego czasu Jezus zadał faryzeuszom retoryczne pytanie: Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego? [Mt 23,33]. Zapytał ich tak, bo nie chcieli się nawrócić. A ty? Chętnie poddasz się dziś działaniu łaski Bożej, czy raczej ci zostaje tylko jakaś straszna perspektywa sądu i żar ognia mającego strawić przeciwników [Hbr 10,27]?