28 maja, 2014

W obliczu cierpienia

Dziś proponuję garść myśli o podejściu chrześcijanina do cierpienia. W świetle Biblii widać, że może ono pojawić się z różnych powodów. Jak je rozumieć i przeżywać? Co cierpienie wnosi w życie chrześcijanina?

Dość często cierpienie jest sposobem dyscyplinowania i wychowywania nas przez Boga. Wy nie opieraliście się jeszcze aż do krwi w walce przeciw grzechowi i zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do synów: Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni. Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie, i prostujcie ścieżki dla nóg swoich, aby to, co chrome, nie zboczyło, ale raczej uzdrowione zostało [Hbr 12,4-13].

Z powyższego fragmentu Pisma Świętego jasno wynika, że cierpienie, chociaż samo w sobie bardzo nieprzyjemne, bywa środkiem wychowawczym, stosowanym przez Boga w stosunku do Jego dzieci. I przynosi dobre skutki: Pomaga wierzącym w walce z grzechem. Napomina i zachęca do podobania się Bogu. Jest dla naszego dobra. Świadczy o naszym bliskim związku z Bogiem. Mało tego,  cierpienie pozwala osiągnąć szczególny poziom dojrzałości, jak to się stało z samym Jezusem [zobacz Hbr 5,7-9]. Warto jest cierpieć w ramach Bożej dyscypliny, bo gdy jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni [1Ko 11, 32].

Inną przyczyną cierpień chrześcijanina jest wrogość i prześladowanie ze strony świata. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego [Mt 10,34-36]. Wrogość domowników nie bierze się z tego, że robimy im na złość i niestosownie się zachowujemy, co stanowi przyczynę wielu typowych konfliktów. Biblia zobowiązuje nas przecież do należytego starania się o domowników. A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego [1Tm 5,8]. Rzeczywistą przyczyną konfliktu z najbliższymi  i towarzyszącego mu cierpienia, nie jest więc złe zachowanie chrześcijanina, a jego wiara w Pana Jezusa.

Prawdziwi chrześcijanie nie są zdziwieni takim obrotem sprawy. A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie [Mk 8,34]. Zostaliśmy wezwani do codziennego brania swojego krzyża i naśladowania w tym Jezusa. Zawiera się w tym również znoszenie wrogości i prześladowań. Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą [2Tm 3,12]. Powody są oczywiste: Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą; jeśli słowo moje zachowali i wasze zachowywać będą. A to wszystko uczynią wam dla imienia mego, bo nie znają tego, który mnie posłał [Jn 15,19-21].

Wrogość i prześladowanie ze strony świata to dla chrześcijan żadna tragedia. Wręcz przeciwnie, świadczy, że jesteśmy po właściwej stronie. Wskazuje na to radość wychłostanych apostołów. A oni odchodzili sprzed oblicza Rady Najwyższej, radując się, że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia jego [Dz 5,41]. Biblia jednoznacznie podkreśla normalność i pozytywną wartość aktów wrogości i prześladowania za wiarę. Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga. Przeto i ci, którzy cierpią według woli Bożej, niech dobrze czyniąc powierzą wiernemu Stwórcy dusze swoje [1Pt 4,12-16.19]. Jeszcze dosadniej przemawia Słowo Boże w Liście do Filipian: Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć, staczając ten sam bój, w którym mnie widzieliście i o którym teraz słyszycie, że go staczam [Flp 1,29-30]. Apostoł Paweł sam doświadczał licznych aktów wrogości i prześladowania z tego powodu, że stał się chrześcijaninem.

Właśnie! Pisząc o cierpieniu ludu Bożego nie sposób pominąć reperkusji dotykających przywódców Kościoła.  W wielu społeczeństwach i środowiskach przywódcy są postawieni wysoko i nie doznają trosk typowych dla niższych warstw społecznych. Pośród ludu Bożego jest  inaczej! Biblia wiąże z przywództwem chrześcijańskim szereg cierpień, które omijają zwykłych wiernych. Gdy Herod targnął się na niektórych członków zboru, to praktycznie się okazało, że ścięty został Jakub, a do aresztu trafił Piotr. To przywódcy, a nie zwykli wierni, w pierwszej kolejności trafiają na celownik władzy świeckiej i religijnej. Bóg im tego nie oszczędza, bo kształtowanie charakteru dobrego sługi Bożego wymaga przejścia przez wiele cierpień.

Przywódcy są bardziej narażeni na reperkusje również z powodu brania na siebie rozmaitych cierpień, które w innej roli by ich nie spotkały. Nadstawiają głowy za innych, sami cierpią, aby innym było potem lżej. Teraz raduję się z cierpień, które za was znoszę i dopełniam na ciele moim niedostatku udręk Chrystusowych za ciało jego, którym jest Kościół [Kol 1,24]. Prawdziwe przywództwo w Kościele już tu na ziemi sporo kosztuje. Ponadto wiemy z Biblii, że przywódców czeka surowszy sąd. Jednym słowem, piękna rola starszego zboru zawiera w sobie element, którego niejeden amator prestiżu nie jest w stanie przełknąć.

Podsumujmy. Cierpimy, bo Bóg nas uznał za swoich synów i chce nas dobrze wychować, abyśmy nadawali się do Królestwa Bożego. Cierpimy, bo świat nas nienawidzi i prześladuje. Cierpimy, bo Bóg przygotowuje nas do jakiejś przywódczej roli, a w tych szeregach nie chce mieć mięczaków. Czy można powiedzieć, że takie cierpienia są czymś złym dla ludzi wierzących?

27 maja, 2014

Przebłysk duchowych mroków

Dzisiejsze media informują, że zmarły w minioną niedzielę Wojciech Jaruzelski, mimo że przez większość życia deklarował się jako człowiek niewierzący, zmarł, przyjmując "święte sakramenty". Od razu odezwały się głosy, że „ostatnie namaszczenie” w jego przypadku może nie zostać przez Kościół uznane, a więc – ma się rozumieć - pozostać bezskuteczne.

W sensie duchowym jakoś jeszcze bardziej pociemniało mi nad Polską. Mam smutek za smutkiem z powodu rażącej niewiedzy duchowej wśród moich Rodaków. Jezus Chrystus powiedział: Ja jako światłość przyszedłem na świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto wierzy we mnie [Jn 12,46]. Czemu nad Polską wciąż obserwujemy tak rażący brak światłości?

Spójrzmy na sprawę w świetle Biblii. Przede wszystkim, skąd pomysł, ażeby w sprawach zbawienia swojej duszy zwracać się do drugiego człowieka? Biblia naucza, że zbawicielem jest tylko i wyłącznie Syn Boży, Jezus Chrystus. I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. Każdy, kto chce być zbawiony, potrzebuje zwrócić się w modlitwie bezpośrednio do Jezusa Chrystusa. Droga jest prosta: Szczere przyznanie się do swoich grzechów, odwrócenie się od nich i wyznanie wiary w usprawiedliwienie przez zastępczą śmierć Jezusa Chrystusa. Każdy Polak mógłby tak zrobić. Czemu więc tak nie robi, a pokłada nadzieję w wymyślonych przez ludzi sakramentach? Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; ale mimo to do mnie przyjść nie chcecie, aby mieć żywot [Jn 5,39-40].

Żal mi nieżyjącego już Pana Jaruzelskiego i tysięcy innych osób z powodu ich niewiedzy. Tylko Jezus może nam zapewnić niebo, a oni zwracają się do ludzi, od których absolutnie to nie zależy. To mniej więcej tak, jakby chcąc lecieć do Ameryki pójść do kiosku i poprosić  o bilet tramwajowy. Żądny zarobku kioskarz może i chętnie sprzedawałby naiwniakom najdroższe bilety obiecując, że dojadą na nich do Ameryki, ale czy byłoby to uczciwe?

Z drugiej strony, niektórym ludziom wydaje się, że mają kompetencje samego Boga. Powołują się na słowa Jezusa: Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane [Jn 20,23] i nie dociekając rzeczywistego sensu tej wypowiedzi Pana, przejęli sprawy zbawienia w swoje ręce. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego czynią rzeczy, do których nie zostali upoważnieni. Przecież wspomniane słowa Jezusa zostały skierowane do osób napełnionych Duchem Świętym. Wyłącznie za sprawą Ducha można wiedzieć, jaki jest werdykt Nieba w sprawach ziemi. Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie [Mt 18,18]. Prawdziwi słudzy Boży najpierw w Duchu Świętym zabiegają o objawienie woli Bożej, a dopiero potem ogłaszają ją na ziemi. Nigdy odwrotnie.

Przywódcy religijni w czasach Jezusa okazali się ludźmi pozostającymi w duchowych mrokach. Wypracowali sobie w społeczeństwie pozycję „znających się na rzeczy” lecz ponieważ sami nie mieli duchowego poznania, stali się powodem zbłądzenia i zastoju wielu uzależnionych od nich ludzi. Stąd słowa Pana: Biada wam, zakonoznawcy, że pochwyciliście klucz poznania; sami nie weszliście, a tym, którzy chcieliby wejść, zabroniliście [Łk 11,52]. Umierający generał nie wpadłby na pomysł, aby poprosić o sakramenty, gdyby nie to, że otrzymał religijne wychowanie w katolickiej rodzinie. Na stare lata przypomniał sobie zasłyszaną instrukcję, że czegoś takiego potrzebuje i wg niej zadziałał. Ślepi są przewodnikami ślepych, a jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną [Mt 15,14]. Czyż to nie smutne?

I jeszcze jedna kwestia. Jakie to ma znaczenie, czy kościół rzymskokatolicki uzna ważność ostatniego namaszczenia generała Jaruzelskiego, czy go nie uzna? Chrystus Pan powiedział: Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła [Obj 1,18]. On nikogo nie pyta, co ma zrobić z grzesznikiem, który przed nim staje. Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce przywodzi do zatwardziałości [Rz 9,18]. To jest Ten, który otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, który zamyka, a nikt nie otworzy [Obj 3,7]. On jest  niezależnym Sędzią. Najwyższa pora wziąć to pod uwagę i zacząć zabiegać bezpośrednio o Jego względy. Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych [Dz 17,30-31].

Biblia oświeca nas, w jaki sposób możemy zyskać względy u Tego, który jest sędzią całej ziemi: Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie [Mt 10,32]. Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi [Mk 8,38]. Ludzie, nawet z najwyższych stołków świata, mogą rzucać klątwy i odsądzać kogoś od czci i wiary, lecz nie ma to żadnego praktycznego znaczenia przed Bogiem. Zna Pan tych, którzy są jego [2Tm 2,19] i w żadnych rejestrach kościelnych nie będzie sprawdzał, kto tam był na czarnej liście.

Znowu błysnęło ciemnością nad religijną Polską. Wciąż jest tu o wiele za ciemno. Spójrzcie na niego, a zajaśniejecie i oblicza wasze nie okryją się wstydem! [Ps 34,6].

16 maja, 2014

W obliczu ubóstwa

W  tych dniach czytam interesującą książkę D. A.  Carsona pt.  Jak długo, Panie?  Ponieważ Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE rozpoczyna działalność w uboższych rejonach Gdańska, postanowiłem przybliżyć streszczenie jednego z jej rozdziałów, traktujący o ubóstwie.

Zacznijmy od przypomnienia mądrej i przenikliwej modlitwy Agura z Księgi Przypowieści Salomona: Nie nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem, daj mi spożywać chleb według mojej potrzeby, abym, będąc syty, nie zaparł się ciebie i nie rzekł: Któż jest Pan? Albo, abym z nędzy nie zaczął kraść i nie znieważył imienia mojego Boga [Prz 30,8-9].  Pismo Święte nie gloryfikuje ubóstwa. Bywa ono wychwalane przez pseudo-pobożnych osobników, natomiast ludzie Biblii opowiadają się za umiarkowanym dostatkiem. Ubóstwo rodzi w nas raczej negatywne odczucia, a zwłaszcza niektóre jego rodzaje.

Właśnie. Możemy wyróżnić co najmniej sześć rodzajów ubóstwa, o jakich wspomina Pismo Święte.
Po pierwsze, ubóstwo sytuacyjne.  Dochodzi do niego na skutek zbiegu nieszczęśliwych okoliczności. Może się zdarzyć np., że osoba utrzymująca rodzinę zapadnie na poważną i nieuleczalną chorobę. Możliwe iż długotrwałe susze pozbawią kogoś środków do życia.  W upadłym świecie zawsze będą ludzie, którzy popadli w ubóstwo w rezultacie tragicznych wydarzeń. Jak chrześcijanie powinni zareagować, kiedy zetkną się z takim ubóstwem? Nie ma wątpliwości, że w takich okolicznościach winniśmy w miarę możliwości okazać niezbędną pomoc. Gdyż nie braknie ubogich na tej ziemi -  mówi Bóg - i dlatego nakazuję ci: W ziemi swojej otwieraj szczodrze swoją rękę przed swoim bratem, przed nędzarzem i biedakiem [5Mo 15,11].

Po drugie, stosunkowo często zdarza się ubóstwo z powodu ucisku.  Jest to kategoria ubóstwa chyba najczęściej opisywana w Starym Testamencie. Takie ubóstwo wnikało z rozmyślnego lub pełnego złej woli wykorzystywania innych.  Wystarczy przywołać przykład Nabota  [1Kr 21]. Nowo zorane pole ubogich daje żywności obficie, lecz i ta może zginąć wskutek bezprawia [Prz 13,23]. Prorocy Boży odważnie potępiali  karmiących się uciskiem prostego ludu. Biada tym, którzy przyłączają dom do domu, a rolę do roli dodają, tak że nie ma wolnego miejsca i tylko wy sami osiedliście w kraju [Iz 5,8]. W tym przypadku ubóstwo jest bezpośrednim rezultatem grzechu, ale grzechu innego człowieka.  Jest  opresją!  W wielu sytuacjach pojedynczy człowiek może zaoferować ofiarom takiej opresji jedynie współczucie i pomoc charytatywną, podczas gdy ubodzy ci potrzebują przede wszystkim sprawiedliwości.  Jeśli możemy ją zapewnić, powinniśmy to zrobić. Nabożny zajmuje się sprawą ubogich, lecz bezbożny w ogóle na nią nie zważa [Prz 29,7]. Otwórz swoje usta, sądź sprawiedliwie, ubogim i biednym wymierzaj sprawiedliwość! [Prz 31,9].

Po trzecie, zdarza się ubóstwo z lenistwa. Tak powstającemu ubóstwu  Biblia poświęca szczególnie dużo miejsca. Leniwy wiele pożąda, a jednak nic nie ma, lecz dusza pilnych jest obficie nasycona. (...).  Ubóstwo i hańba spada na tego, kto się wyłamuje z karności; lecz kto zważa na karcenie, ten jest czczony [Prz 13,4.18]. Każda mozolna praca przynosi zysk, lecz puste słowa powodują tylko straty [Prz 14,23]. Lenistwo pogrąża w głęboki sen, a człowiek gnuśny cierpi głód [Prz 19,15]. Czasami lenistwo łączy się z innymi wadami. Nie bywaj wśród upijający się winem lub obżerających się mięsem, gdyż pijak i żarłok ubożeją, a ospali chodzą w łachmanach [Prz 23,30-21]. Ubóstwo młodszego syna w przypowieści Jezusa o zagubionym synu [Łk 15,11-15] było rezultatem  folgowania sobie we wszystkim.

Co robić, gdy z takim ubóstwem się spotykamy? Wydaje się, że w takich okolicznościach absolutnie nie powinniśmy pomagać.  Bądźmy jednak ostrożni.  Jest to dziedzina, w której przesadne uogólnienia niemal zawsze są niepożądane, a każdą sytuację należy osądzać indywidualnie. Osoby, które nie mogą znaleźć pracy lub utraciły ją w wyniku redukcji zatrudnienia, mogą wpaść w tak silne zniechęcenie, iż popadną w nadużywanie alkoholu i lenistwo, mimo iż początkowo obie te rzeczy były im obce.  Nadal są odpowiedzialni za swoje postawy, ale utrata pracy wydatnie przyczyniła się do załamania ich standardów moralnych.  Pomagając takim osobom powinniśmy pamiętać, że potrzebna im jest nie tylko sama pomoc materialna. Jeżeli kierowani współczuciem względem ubogich z lenistwa, ograniczymy się wyłącznie do sfery materialnej, wówczas nasza pomoc zrodzi w nich poczucie zależności i pozbawi ich inicjatywy. Biblia w żaden sposób nie pozwala nam, abyśmy siedzieli bezczynnie i oskarżycielsko wskazywali na kogoś palcem. Wzywa natomiast ubogich z lenistwa do upamiętania i pracowitości: Leniwa dłoń prowadzi do nędzy, lecz ręka pracowitych ubogaca Prz 10,4].

Po czwarte, zdarza się ubóstwo wynikające z zależności od osób obłożonych karą. Co mamy powiedzieć o dzieciach króla Saula i jego syna Jonatana, które przez wiele lat żyły niemal w nędzy, zanim Dawid wypełnił przysięgę, którą złożył Jonatanowi i odszukał Mefiboszeta, aby  wyrządzić mu dobro?  Gdy jakiś człowiek zostanie stracony za swój grzech, np. morderstwo lub zdradę, może to zepchnąć jego rodzinę w skrajne ubóstwo.  Jak należy postrzegać takie cierpienie? Po części jest to szczególna forma pierwszego rodzaju ubóstwa, wynikającego z nieszczęścia lub niedoli.  Nie jest to jednak nieszczęście wynikające z tak zwanych klęsk naturalnych, lecz z grzechu innego człowieka. Nie jest to grzech polegający na ucisku, gdy ktoś popada w ubóstwo w rezultacie wykorzystywania lub uciskania przez innych. W tym wypadku to grzech konkretnego człowieka i następująca po nim kara doprowadziły do zmiany okoliczności, w jakich żyją osoby od niego zależne, w rezultacie spychając ich w ubóstwo.  Nie od dzisiaj to wiemy, że niewinni często ponoszą konsekwencje grzechu innych ludzi.  Grzech ma zdradliwy wpływ na innych, nawet jeśli nie byli oni zamierzonymi ofiarami. Bóg powiedział Eliaszowi, że zachował w Izraelu siedem tysięcy mężczyzn i kobiet, którzy nie pokłonili się  Baalowi (1 Kr 19,18). Czy nikt z nich nie popadł w ubóstwo podczas trzyletniej suszy spowodowanej grzechami innych?

Nie ma łatwego wyjaśnienia dla takiego cierpienia, bez względu na to, czy doświadczamy go osobiście, czy obserwujemy u innych.  W pewnym sensie z takim ubóstwem trudniej jest się pogodzić, niż gdy jest się bezpośrednią ofiarą agresora. Konsekwencje grzechu, niczym kręgi na wodzie, rozchodzą się wokół grzesznika.  Odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza [1 Kor 5,6); Odrobina zła może mieć katastrofalne konsekwencje, sięgające daleko poza miejsce, w którym zostało popełnione.

Co robić, gdy zaobserwujemy tego rodzaju ubóstwo? Jest wiele rzeczy, które możemy wtedy zrobić. I walczyć o sprawiedliwość dla takich ubogich, i zaoferować konkretną pomoc tym, którzy zostali niesłusznie skrzywdzeni przez skutki uboczne wyrządzonego zła.  Ważne przy tym, byśmy w porę poszerzyli swój ogląd życia na świecie i pomogli ubogim nie popaść w rozpacz dlatego, że zostali odarci ze złudnych oczekiwań. Biblia nie obiecuje nam, że życie na tym świecie będzie sprawiedliwe. Zło i grzech nie grają uczciwie. Trzeba nam mieć to na uwadze.

Po piąte, Biblia ukazuje też ubóstwo dobrowolne. Jest to grupa, której nie musimy poświęcać wiele czasu, ale należy zauważyć jej istnienie. Niektórzy ludzie z wyboru zdecydowali się żyć w ubóstwie, w związku z czym ich stan trudno jest postrzegać jako problem, który wymaga rozwiązania.  Ale uwaga! Do tak rozumianego ubóstwa nie dochodzi  z powodu zdrowej hojności w dawaniu. Bóg bowiem otwarcie błogosławi taką hojność: Jeden daje hojnie, lecz jeszcze więcej zyskuje; inny nadmiernie skąpi i staje się tylko uboższy [Prz 11,24]. O dobrowolnym ubóstwie mówimy wówczas, gdy wierzący decydują się sprzedać wszystko, co posiadają i oddać pieniądze na pracę Pańską. W znacznej mierze uwalniają się od światowych trosk, by wszystkie swoje siły poświęcić służbie Chrystusowi Panu. Wielu pierwszych wierzących, pobudzonych przez Ducha, przyjęło właśnie taką postawę (Dz 2,44-45). Przypomina ona historię Syna Bożego, który dobrowolnie wyzbył się swojej chwały, aby związać się z rodzajem ludzkim (Jn 17,5; Flp 2,6n), i to nie w konsekwencji własnego grzechu, lecz zaparcia się samego siebie.

Z takim ubóstwem wiążą się pewne subtelne pułapki. Jedną z nich jest pycha, inną umiłowanie reputacji osoby świętej i bezinteresownej zamiast umiłowania samej świętości i bezinteresowności. Doskonałym przykładem tej ułomności są Ananiasz i Safira [Dz 5]. Spośród wszystkich możliwych reakcji wobec osób, które wybrały taką formę samozaparcia, współczucie jest prawdopodobnie najmniej stosowne. Jeśli ktoś zdecydował się na takie życie z czystych pobudek, nie oczekuje niczyjego współczucia. Jeśli zaś  jego wybór wynikał z nieczystej motywacji, nasze współczucie stanie się dla takiej osoby niebezpieczną pokusą.

Pio szóste, jest też coś takiego, jak ubóstwo w duchu. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię [Mt 5,3-5]. Podobnie jak w poprzednio omawianym rodzaju ubóstwa, osoby należące do tej kategorii nie potrzebują naszego współczucia ani pomocy.  W wielu przypadkach początkiem „ubóstwa w duchu” może być ubóstwo materialne. Jeśli prowadzi do świadomości i wyznania duchowego bankructwa i pokornego błagania Boga o pomoc, może wręcz okazać się darem.  Autorzy ksiąg Starego Testamentu mówią wprost, że są rzeczy gorsze niż ubóstwo. Lepsza kromka suchego chleba i przy tym spokój, niż dom pełen mięsa, a przy tym kłótnia [Prz 17,1]. Ludzie bogaci i wpływowi często są tak bardzo zadowoleni i dumni z siebie, że w ogóle nie odczuwają potrzeby łaski.  Ludzie ubodzy natomiast mogą mieć wgląd w rzeczy, które przed bogatymi na zawsze pozostaną zakryte: Bogacz wydaje się sobie samemu mądrym, lecz rozumny biedak zdoła go przejrzeć [Prz 28,11].

Nic dziwnego, że Jezus rozpoczynając  działalność ujął swą publiczną służbę w proroczych słowach z 61 rozdziału Księgi Izajasza: Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, abym uciśnionych wypuścił na wolność, abym zwiastował miłościwy rok Pana [Łk 4,18-19]. Ubodzy w duchu  zwracają się w potrzebie do Pana i przekonują się, że On jest bogaty w miłosierdzie.

Właśnie to pozwala nam spojrzeć na całą tę kwestię z najważniejszej perspektywy.  Zastanawialiśmy się, jak powinniśmy podchodzić do ubóstwa, własnego i innych.  Jeśli skupiamy się na tym, jak należy reagować na różne przypadki cierpienia, szybko zaczynamy  wołać do Pana o pomoc.  Dochodząc do kresu własnych sił jesteśmy bardziej skłonni odwoływać się do łaski Bożej. Sami stajemy się ubodzy w duchu, a to otwiera przed nami drzwi do wielu błogosławieństw.

Tego życzę naszemu zborowi w nowym miejscu działalności i wszystkim pozostałym sługom Bożym.. Niech Pan nasz, Jezus Chrystus odbierze z tej służby należną Mu chwałę.

09 maja, 2014

Święto Zwycięstwa i Wolności?

 Rosja na Placu Czerwonym fetuje dziś z niespotykanym wcześniej rozmachem Dzień Zwycięstwa. Również w Polsce 9 maja obchodzimy Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności, ustanowione dekretem Krajowej Rady Narodowej z 8 maja 1945 roku, który głosił m.in.: Celem upamiętnienia po wsze czasy zwycięstwa Narodu Polskiego i Jego Wielkich Sprzymierzeńców nad najeźdźcą germańskim, demokracji nad hitleryzmem i faszyzmem, wolności i sprawiedliwości nad niewolą i gwałtem - dzień 9 maja, jako dzień zakończenia działań wojennych, stanowić będzie Narodowe Święto Zwycięstwa i Wolności.

Niestety, mamy to święto i nie mamy, bo chociaż teoretycznie nikt go nie odwołał, to jednak z różnych względów, zwłaszcza w dniu 9 maja, jakby przestaliśmy się owym zwycięstwem cieszyć. Zawiłości losów narodu polskiego, zdradliwa pomoc sąsiadów oraz interesowność naszych przywódców, gasi w Polakach radość z różnych zwycięstw. Wciąż zależni to od jednych, to od drugich, na nowo przekonujemy się, że raczej nie jest nam pisane, abyśmy jako naród mogli świętować wolność prawdziwą.
 
Dlatego w dniu tak wątpliwego, Narodowego Święta Zwycięstwa i Wolności, zwracam się ku obietnicy nadchodzącego Królestwa Bożego. Chrystus Pan nie daje nam „malowanej” wolności. Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli [Ga 5,1]. Syn Boży oddał życie za grzech świata, nie po to aby zrobić na nas jakiś interes. Uczynił to, aby na wieki cieszyć się widokiem zbawionych, szczęśliwych dusz ludzkich.
 
Jeśli 9 maja mam co świętować i z czego się cieszyć, to tylko z tego, że osobiście dotyczy mnie obietnica Jezusa: Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie [Jn 8,36]. I jutro tym bardziej będę mówić: Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi [2Ko2,14].
 
Chociaż jako Polakowi nie jest mi pisane, aby szczerze i prawdziwie, z pełnym rozmachem - jak np. dzisiejszym Rosjanom - świętować jakiekolwiek zwycięstwo mojego narodu, to jednak przez wiarę przysposabiam się do zwycięstwa, którym będę się cieszyć na wieki. Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją, i uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego, niech będzie chwała i moc na wieki wieków. Amen [Obj 1,5-6].

05 maja, 2014

Dojrzałość

Naszły mnie dziś rano myśli o dojrzałości. Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE, czyli społeczność wierzących, pośród której służę Bogu, parę dni temu osiągnęła wiek osiemnastu lat. Po sześciu latach zgromadzania się na gdańskiej Zaspie, dziewięciu latach w byłym kinie we Wrzeszczu i trzech latach w Oliwie, wczoraj  zainaugurowaliśmy zgromadzenia zboru w nowo pozyskanej siedzibie na Olszynce. Mamy za sobą osiemnaście lat...

Chociaż z punktu widzenia pięćdziesięcioparolatka nie jest to wiele, to jednak nawet w potocznym życiu oznacza pełnoletność. W osiemnastoletnim zborze można ją zauważyć. Obserwując Braci i Siostry, moich wieloletnich towarzyszy wiary i służby, dostrzegam wspaniały proces ich duchowego dorastania. Poranna lektura Biblii pozwala mi wyróżnić co najmniej trzy aspekty tej dojrzałości.

1. Dojrzałość w myśleniu. Pochopność wniosków i ocen może się zdarzać dzieciom, lecz nie osobom dojrzałym. Bracia, nie bądźcie dziećmi w myśleniu, ale bądźcie w złem jak niemowlęta, natomiast w myśleniu bądźcie dojrzali [1Ko 14,20]. Kiedyś, na początku, niektórzy łatwo się obrażali, snuli złe domysły, trzeba było im wszystko tłumaczyć. Teraz jest już inaczej. Bardzo prosto, a zarazem wspaniale, wyjaśnia to Słowo Boże:  Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jak dziecię, myślałem jak dziecię, rozumowałem jak dziecię; lecz gdy na męża wyrosłem, zaniechałem tego, co dziecięce [1Ko 13,11]. Ma to znaczenie w każdej sferze życia. Pozwala również utrzymać i rozwijać zdrowe relacje interpersonalne. To szczęście, że otacza mnie coraz więcej ludzi dojrzałych w myśleniu.

2. Dojrzałość w wierze. Czytałem dziś Psalm 124. Gdyby Pan nie był z nami - niechże powie Izrael - gdyby Pan nie był z nami, gdy ludzie powstali przeciwko nam, to byliby nas pożarli żywcem. Gdy płonęli gniewem przeciwko nam, to byłyby nas zalały wody. Potok zatopiłby nas. To przeszłyby nad nami wody wezbrane. Błogosławiony Pan, który nie wydał nas na łup zębom ich! Dusza nasza jak ptak umknęła z sidła ptaszników; sidło się podarło, a myśmy wolni. Pomoc nasza w imieniu Pana, który uczynił niebo i ziemię. Dojrzały zbór charakteryzuje się zaufaniem do Boga. Przekonał się na własnej skórze, że sam Chrystus Pan buduje go i się o niego troszczy. Oto, Bóg zbawieniem moim! Zaufam i nie będę się lękał: gdyż Pan jest mocą moją i pieśnią moją, i zbawieniem moim [Iż 12,2]. Bardzo się cieszę, widząc wokoło siebie coraz więcej ludzi wiary.

3. Dojrzałość w postępowaniu. Żyjąc wiele lat w społeczności z Bogiem stajemy się coraz bardziej stabilni. Nasze czyny i postawy przestają być zależne od pogody lub tego, co na swój temat usłyszeliśmy. Nabieramy hartu ducha. Wytrwale czynimy to, co do nas należy, co jest wolą Bożą dla naszego życia. Ma to wielkie znaczenie w działalności zboru Bożego. Bracia i Siostry mogą na sobie wzajemnie polegać. Nie ma obawy, że niespodziewanie jeden odwróci się od drugiego i zostawi go zdanego na własne siły. Wyczytałem to dziś w słowach giermka Jonatana: Jonatan rzekł do swojego giermka: Choć, przeprawmy się ku czatom tych nieobrzezańców; może Pan uczyni coś dla nas, gdyż Panu nietrudno wybawić przez wielu czy przez niewielu. Giermek odpowiedział mu: Rób wszystko, co chcesz, zwróć się gdziekolwiek, ja pójdę z tobą według twojego życzenia [1Sm 14,6-7]. Dziękuję Bogu za Braci i Siostry, którzy obstają za sobą w każdych okolicznościach. Niejednemu zdarzy się popełnić błąd. Błogosławieństwem jest  mieć wówczas wokoło siebie ludzi, którzy wykażą dojrzałość i od tego nie uzależnią swego postępowania.

Mam to szczęście, że otacza mnie już całkiem sporo ludzi duchowo dojrzałych.