30 listopada, 2022

Zapowiedź rozważań przedświątecznych '22

Mamy w krajach chrześcijańskich dobry zwyczaj, by przez cztery tygodnie poprzedzające Święta Narodzenia Pańskiego przygotowywać się do godnego świętowania. Czas adwentu (łac. adventus = przyjście) ma jednocześnie symbolizować i odzwierciedlać przygotowanie się chrześcijan na Powtórne Przyjście Jezusa Chrystusa.

W ciągu dwudziestu czterech przedświątecznych dni grudnia w ubiegłym roku korzystaliśmy w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE z rozważań  autorstwa Johna Pipera pt. "Dobra Nowina o Wielkiej Radości". Dodatkowo omawiałem je codziennie na blogu "Dzisiaj w świetle Biblii", aby krótką treść owych rozważań lepiej zaadoptować do naszego środowiska i aktualnych przeżyć. Od kilku osób słyszałem później, że nasze grudniowe 'rekolekcje' okazały się im przydatne. 

W tegorocznych rozważaniach adwentowych nie będziemy korzystać z gotowych opracowań. Posłużymy się natomiast kluczem biblijnych postaci i miejsc związanych z narodzeniem Jezusa Chrystusa. Od jutra w kolejne dni grudnia będę - z Bożą pomocą - proponował rozmyślanie o jakiejś osobie lub miejscu, które wg opisów ewangelicznych tworzą tę wspaniałą opowieść o przyjściu Syna Bożego na świat w postaci człowieka. Bóg Ojciec. Syn Boży. Duch Święty. Jerozolima. Anioł Gabriel. Zachariasz. Elżbieta. Jan Chrzciciel. Miasteczko w Judei. Cesarz. Nazaret. Maria. Józef. Betlejem. Jezus. Ananiasz. Prorokini Anna. Wschód. Mędrcy. Herod. Arcykapłani i uczeni w Piśmie. Pasterze. Aniołowie na polach betlejemskich. Egipt. Dzięki temu w niedzielę świąteczną z większą świadomością uczcimy Jezusa Chrystusa - jako  Zbawiciela i Pana!

Taki jest plan. Czy mu sprostam? Czy dla kogokolwiek moje codzienne propozycje są potrzebne i okażą się pomocne? To się okaże. Podejmuję się tego zadania w przeświadczeniu, że sam przy tym skorzystam. A jeśli chociaż jedna osoba zechce mi towarzyszyć, zaglądając tutaj i wzbogacając moje myśli swoimi własnymi refleksjami o osobach i miejscach związanych z narodzeniem Jezusa, to na pewno będziemy lepiej przygotowani do tegorocznych świąt.

29 listopada, 2022

Święta na cześć PANA!

Kto nie lubi Świąt Narodzenia Jezusa Chrystusa? Owszem, może ono budzić niechęć wśród ludzi bezbożnych lub ateistów. Czy jednak w środowiskach ewangelicznego chrześcijaństwa ktoś ośmieliłby się twierdzić, że cud Wcielenia Syna Bożego nie zasługuje na coroczne świętowanie? Przecież całe dzieje świata zmierzały do tego wydarzenia i od niego ludzkość na nowo liczy swoje lata. "Przed Chrystusem" (B.C. tj. Before Christ) i "Roku Pańskiego" (A.D. tj. Anno Domini) mówi się w kulturze Zachodu, bo "gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi, aby wykupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili" [Ga 4,4-5]. 

Czytelnik Pisma Świętego wie, że w czasach Starego Przymierza Bóg nakazał narodowi wybranemu trzykrotnie świętować w ciągu każdego roku. Trzy razy w roku będziesz świętował na moją cześć [2Mo 23,14]. Oczywiście były też inne święta, ale Izraelici otrzymali bezwzględny, coroczny nakaz uroczystego wspominania cudu wyjścia z niewoli egipskiej. Siedem tygodni po zebraniu pierwszych kłosów mieli uroczyście świętować zakończenie żniwa. Po zamieszkaniu w ziemi obiecanej zobowiązani byli także do corocznego dziękowania Bogu za wszelkie dary i wspominania przy tym, że w latach wędrówki mieszkali w namiotach. Trzy razy w roku zjawią się wszyscy mężczyźni twoi przed obliczem Wszechmocnego, Pana [2Mo 23,17].

Każde z tych głównych świąt izraelskich nawiązuje do wielkich faktów Nowego Przymierza i je symbolizuje. Święto Paschy odnosimy do śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, Święto Pięćdziesiątnicy do zesłania Ducha Świętego, a Święto Namiotów łatwo można skojarzyć z cudem Wcielenia Syna Bożego, bo przecież Słowo ciałem się stało i zamieszkało pośród nas [Jn 1,14]. Syn Boży stał się największym darem Bożym dla świata. Bóg przyszedł na świat i żył tu jako Człowiek pomiędzy ludźmi. Słowo "zamieszkało" oznacza "rozbiło namiot", "zbudowało szałas". Jego ciało było namiotem, w którym mieszkał pomiędzy ludźmi przez trzydzieści trzy lata. (Komentarz biblijny do Nowego Testamentu, William MacDonald).

Czasy Nowego Przymierza przyniosły ludowi Bożemu na ziemi wielką zmianę. W miejsce przykazań niegdyś wyrytych na tablicach kamiennych, Duch Święty wprowadził nas w radosne posłuszeństwo Prawu Bożemu wpisanemu w nasze serca. I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste. Mojego Ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać i wykonywać je [Ez 36,26-27]. Znajduje to swoje odzwierciedlenie także w wewnętrznej potrzebie wspominania i świętowania wszystkich wielkich wydarzeń składających się na Boży Plan Zbawienia. Mapą drogową jest tu życie i śmierć naszego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa. Miłość do Jezusa wywołuje w nas zachwyt nad każdym Jego słowem i czynem. Szczególnie wspominanie narodzin, śmierci za nasze grzechy, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Jezusa oraz zesłania nam Ducha Świętego, stało się dla nas powodem do wielkiego świętowania.

W temacie uwielbiania i rozgłaszania Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, już nie trzeba nam niczego nakazywać. Odrodzeni z Ducha Świętego każdego dnia, a tym bardziej w święta na cześć Chrystusa Pana, pragniemy świadczyć, że należymy do Niego, będąc niejako listem znanym i czytanym przez wszystkich ludzi; wiadomo przecież, że jesteście listem Chrystusowym sporządzonym przez nasze usługiwanie, napisanym nie atramentem, ale Duchem Boga żywego, nie tablicach kamiennych, lecz na tablicach serc ludzkich [2Ko 3,2b-3]. Świętujemy nie dlatego, że musimy i nie dlatego, że taki panuje obyczaj. Świętujemy, bo kochamy Jezusa i cieszymy się ze sposobności, by o Nim rozmawiać, śpiewać i poszerzać w swoim otoczeniu świadomość znaczenia osobistej wiary w Jezusa Chrystusa.

Nasz Pan, Jezus Chrystus, godzien jest tego, byśmy każdej niedzieli świętowali Jego zmartwychwstanie. Abyśmy regularnym udziałem w Wieczerzy Pańskiej ogłaszali Jego śmierć za nasze grzechy. On godzien jest również tego, abyśmy przynajmniej raz w roku całkowicie skupili się na Jego narodzinach. Świętowaniu ważnych wydarzeń z własnego życia potrafimy poświęcić wiele uwagi. Staliśmy się mistrzami ceremonii ślubnych i urodzinowych. Hucznie świętujemy rozmaite jubileusze. Nie żal nam na to ani czasu, ani pieniędzy. Tym więcej serca przyłóżmy do Świąt Narodzenia Pańskiego. Miej w pamięci Jezusa Chrystusa [2Tm 2,8] - wzywa Pismo Święte.

Dlatego z Bożą pomocą również w tym roku, w powszechnie przyjętym, umownym terminie, będę radośnie świętować kolejną Rocznicę Narodzin Jezusa Chrystusa. Na cześć Pana Jezusa przyozdobię mieszkanie, odświętnie się ubiorę i zasiądę z moimi bliskimi do stołu. Będziemy o naszym Zbawicielu rozmawiać i śpiewać okolicznościowe pieśni. Żarliwą wdzięczność za przyjście Syna Bożego w ludzkiej postaci poniosę też na świąteczne nabożeństwo i będę głośno ją wyrażać w zgromadzeniu ludu Bożego. Tej mojej postawy serca nie zmieni ani powierzchowność świętowania jednych, ani dopatrywanie się w tych świętach elementów pogaństwa, nagłaśniane przez drugich. Miłuję Jezusa Chrystusa i zamierzam najlepiej, jak potrafię, znowu wspominać Jego przyjście na świat. A Ty?

26 listopada, 2022

Po co nam stare pieśni?

Chór CCNŻ wykonuje pieśń "Boże wielki, Pełnyś chwał"
autorstwa Ambrożego z IV wieku
W ostatnich latach popularnym stał się pogląd, że chrześcijanin powinien oddawać chwałę Bogu coraz intensywniej, mocniej i głośniej. W relacjach z wydarzeń kościelnych często pojawiają się złożone określenia typu 'mega uwielbienie', 'mega inspiracja', 'mega czas z Bogiem'. Według słownika wyrazów obcych - "mega" to pierwszy człon wyrazów złożonych, oznaczający - duży, wielki. W złożeniach z jednostkami miar oznacza jednostkę milion razy większą od podstawowej. Jednocześnie słyszymy, że powinniśmy przeżywać z Bogiem ciągle coś nowego i głębszego, a co za tym idzie, w nowy sposób wyrażać wiarę w Boga. Tworzyć nowe programy i projekty, śpiewać coraz to nowsze piosenki, zmieniać wystrój sali nabożeństw itd. Skąd w ludziach wierzących takie myśli?

Patrząc szerzej, poza kręgi kościelne, z łatwością zauważamy, że cały świat jest opanowany duchem narastającego żądania coraz to lepszych wyników i nowych osiągnięć: Śrubowane wymagania w szkole i w pracy. Kult wyglądu osobistego. Perfekcja na scenie. Wciąż nowe edycje "Mam Talent", "Szansa na Sukces", "Voice of Poland". Niekończące się bicie rekordów w sporcie. Nowe trendy w urządzaniu i wyposażaniu mieszkania itd. Jest to duch nienasycenia, szukania wciąż nowych podniet i wrażeń. Tenże duch tworzy w ludziach napięcie, którego niektórzy nie wytrzymują. Wszechobecna presja; więcej, lepiej, szybciej, mocniej, wyżej, głębiej -  wyczerpuje ludzi emocjonalnie, załamuje psychicznie, wpędza w depresję a nawet popycha do samobójstwa.

Czy Kościół także ma brać udział w tym wyścigu szczurów? Nie. Zbór Pański ma być miejscem duchowego wytchnienia. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie [Mt 11,28] - powiedział Jezus. W progach domu Bożego zamiera duch rywalizacji. Znika napięcie. Otoczeni miłością naszego Pana, Jezusa Chrystusa, i miłując się wzajemnie, czujemy się bezpiecznie. Pojednani z Bogiem przez wiarę w Chrystusa, za Dawidem możemy powtórzyć: Panie, nie wywyższa się serce moje i nie wynoszą się oczy moje; ani nie chodzi mi o rzeczy zbyt wielkie i zbyt cudowne dla mnie. Zaiste, uciszyłem i uspokoiłem mą duszę; jak dziecię odstawione od piersi u swej matki, tak we mnie spokojna jest dusza moja [Ps 131,1-2].

Chcemy i potrzebujemy lepiej poznać Pana Jezusa. O tak! Lecz w wyrażaniu i pielęgnowaniu szczerej, duchowej więzi z Bogiem nie zachodzi taka konieczność, aby robić coś wciąż lepiej i mocniej. Nie ma wymagania, by śpiewać i grać wciąż w nowy sposób. Czy mąż może się znudzić i zniecierpliwić, że żona znowu przygotowała mu taki sam, smaczny posiłek? Czy żona jest rozczarowana i przewraca oczami, gdy mąż setny raz mówi jej - kocham cię? Tak i w społeczności z naszym PANEM nie musimy się wykazywać wciąż czymś nowym i oryginalnym. Czy naszemu Zbawicielowi mogą się nie spodobać proste modlitwy zbawionych przez Niego ludzi? Czy Bóg może się znudzić pieśniami na Jego chwałę, które już Mu wcześniej śpiewaliśmy? 

W jakich okolicznościach Bóg ma dosyć naszych słów i pieśni? Wówczas, gdy popadamy w obłudę. Gdy przestajemy być przed Nim prawdziwi i szczerzy. Tak swego czasu stało się z Izraelitami. Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne. (...) Usuń ode mnie wrzask twoich pieśni! I nie chcę słyszeć brzęku twoich harf. Niech raczej prawo tryska jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający! [Am 5,21-24]. Gdy wszakże z pokorą stajemy przed Bogiem, nie próbując udawać kogoś, kim nie jesteśmy, gdy zwracamy się do Ojca w imieniu Jezusa, umiłowanego Syna Bożego, wówczas nasze modlitwy i pieśni są miłe Bogu. Przez Niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię [Hbr 13,15].

W kilkakrotnie powtórzonym w Biblii wezwaniu do śpiewania nowej pieśni nie chodzi o konieczność komponowania na każde nabożeństwo wciąż nowych utworów. Wpośród ludu Bożego nowe pieśni powstają w wyniku spotkania z Bogiem i związanych z tym przeżyć. Tak się stało, na przykład, po cudownym przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone [zob. 2Mo 15]. Szczytowym wydarzeniem w Bożym planie zbawienia jest przyjście Syna Bożego na świat, złożona przez Niego ofiara pojednania i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Każda pieśń o tym, choćby nie wiem jak dawno temu napisana, to pieśń nowa! Nawet w niebie o tym śpiewają i śpiewać będą. I zaśpiewali nową pieśń tej treści: Godzien jesteś wziąć księgę i zdjąć jej pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i odkupiłeś dla Boga krwią swoją ludzi z każdego plemienia i języka, i ludu, i narodu [Obj 5,9].

W związku z tym powtarzajcie sobie psalmy, sięgajcie do hymnów i natchnionych pieśni - z całego serca grajcie i śpiewajcie Panu [Ef 5,19]. Innymi słowy, korzystajcie z duchowego dziedzictwa pozostawionego wam przez minione pokolenia chrześcijan. Nie obawiajcie się, że podpadniecie Bogu, powtarzając stare pieśni i sięgając po chrześcijańskie hymny. One wszystkie należą do kategorii 'pieśni nowej! Gdy w wyniku duchowego przeżycia w kimś zrodzi się kolejna pieśń naprawdę natchniona przez Ducha Świętego - chętnie będziemy ją śpiewać. Lecz niekoniecznie chcemy skupiać uwagę zboru na piosenkach "produkowanych" na zamówienie. 

Bardzo lubię przebywać wpośród prawdziwych dzieci Bożych. Kocham społeczność bez gry pozorów, bez popisywania się i prób robienia na innych wrażenia. Jestem szczęśliwy w towarzystwie ludzi, którzy nie muszą być awangardą. Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie; we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych; i wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez Niego Bogu Ojcu [Kol 3,16-17].

O, jakże kocham Twój, Najświętszy Boże, dom
[: Ten żywy Kościół z ludzkich dusz zbawionych Twoją krwią :]

Jak oka strzeżesz go! Ten cenny klejnot Twój
[: Zasłaniasz od napaści zła, o drogi Boże mój :]

Ja pragnę zawsze mieć z Kościołem łączność Twym
[: Radości i ciężary nieść w dniu dobrym, jak i złym :]

A gdy się skończy już pielgrzymki ziemskiej znój
[: Wraz z milionami świętych dusz, mnie przyjmiesz, Boże mój :]

Śpiewnik Pielgrzyma Nr 815

19 listopada, 2022

Nie przesadzaj i nie daj się przesadzić!

Jesienna róża przy domu modlitwy CCNŻ w Gdańsku
W dniu, gdy tegorocznej jesieni po raz pierwszy sypnęło śniegiem, zadziwiam się różami na naszej  kościelnej rabacie. Zasadzone nieopodal domu modlitwy równo rok temu, tzn. jesienią 2021 roku, wdzięczyły się nam przez całe lato i chociaż minęła już połowa listopada, wciąż nie mają zamiaru przestać kwitnąć. Pierwszy rok u nas nie był dla nich łatwy. Susza, mszyca, mączniak prawdziwy - a jednak wspaniale pełnią rolę, dla której do nas trafiły, i od wiosny kwitną nieprzerwanie. Przesądzają o tym trzy proste czynniki: (1) Zasadziliśmy sadzonki róż w dobrej ziemi, (2) podlewaliśmy je, gdy było sucho i  (3) zwalczaliśmy szkodniki, które im zagrażały. 

Widoczna na zdjęciu róża nie wyglądałaby tak w dniu 18 listopada, gdyby przez cały rok nie rosła na jednym miejscu i gdyby nie była otoczona naszą systematyczną opieką. W przeciągu całego roku przewinęło się tutaj mnóstwo innych róż. Były i róże doniczkowe, i róże cięte. Kilkakrotnie - na okoliczność ślubów - mieliśmy tu nawet całe kompozycje kwiatowe. Ale wszystkie te nie związane z gruntem róże już dawno powieziono gdzieś dalej albo najzwyczajniej uschły. Ta róża wciąż tu jest i nadal kwitnie. 

Przenieśmy się z tym prostym obrazem w sferę życia duchowego. Każdy chrześcijanin jest jak pojedyncza róża gruntowa na kościelnej rabacie. Zasadzeni w domu PANA kwitną na dziedzińcach naszego Boga [Ps 92,14]. Nawrócenie do Jezusa Chrystusa, chrzest wiary lub przeprowadzka z przyłączeniem się do społeczności chrześcijańskiej w nowym miejscu - to czas zasadzenia chrześcijanina w gruncie lokalnego zboru Kościoła. Dzięki temu przyjęty do społeczności Kościoła człowiek zyskuje dogodne warunki do wzrostu duchowego i przynoszenia chwały dla Boga, który w tym celu obdarował go nowym życiem. Wszczepieni w domu Pańskim, w sieniach Boga naszego zakwitną - mówi Biblia Gdańska. 

Zakwitną wszakże pod warunkiem, że zakorzenią się i pozostaną w zborze. Niektórzy chrześcijanie wkrótce po zasadzeniu, szybko dają się niestety przesadzać w następne miejsce. Jakiś podszyty wiatrem 'ogrodnik' zawraca im głowę ofertą równoległego kwitnienia także na innej rabacie. I oni dają się zwieść, tracąc grunt wiążący ich ze zborem, w którym zasadził ich sam Chrystus Pan. Każdy nowy członek zboru Pańskiego powinien zadbać o trwanie we wspólnocie, do której się przyłączył. Tylko wtedy bowiem, gdy się w zborze zadomowi, gdy wyda świadectwo stałości swojej wiary, zacznie kwitnąć dla chwały Bożej, być użytecznym w służbie duchowej i wydawać woń miłą Panu. Tylko na gruncie regularnego uczestnictwa w życiu swojego zboru może być otoczony należytą opieką dojrzałych duchowo braci i sióstr w Chrystusie. 

Mam prośbę do nowych członków zboru: Nie dawajcie się tak łatwo odciągać od zboru, który obraliście za swój dom duchowy. Bieganina po rozmaitych miejscach i społecznościach, w realu bądź wirtualnie, doprowadzi do tego, że wkrótce stracicie duchowy grunt pod nogami.  Przestaniecie być w zborze traktowani jak domownicy, a i sami nie będziecie wiedzieli, w którym miejscu faktycznie jesteście. Na przykład, nie dajcie się omamić, że płatny udział w szumnej konferencji da wam coś więcej, niż kilka godzin osobiście spędzonych z Jezusem w modlitwie i z otwartą Biblią w zaciszu własnego pokoju. Jako nowo narodzone niemowlęta zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka. Dzięki niemu będziecie mogli rozwijać się dla zbawienia [1Pt 2,2]. 

Scenicznym kaznodziejom, których bliżej nie znacie, nie okazujcie większego zaufania, aniżeli braciom usługującym Słowem Bożym w waszym zborze, których każdego dnia macie niejako na wyciągnięcie ręki. Parakościelne organizacje z ich charyzmatycznymi mówcami odciągają was od aktywności we własnym zborze i zdają się wspaniale was inspirować. Gorliwie o was zabiegają, ale nie w dobrych zamiarach, bo chcą was odłączyć, abyście wy o nich zabiegali [Ga 4,17]. Niech wasz zbór, który tworzą ludzie może i mniej barwni, ale przecież nie mniej kochani i ważni, nie przegrywa z wydarzeniami zewnętrznymi. 

Jednocześnie apeluję do ludzi już dłużej wierzących, aby nie ciągali osób nowo nawróconych po różnych spotkaniach, konferencjach i społecznościach. Nowo posadzonej róży nie należy wyciągać z gruntu i zasadzać ją w innym miejscu. Nowo narodzonego niemowlęcia nie ciąga się po restauracjach, przydrożnych barach i głośnych imprezach. Niemowlęciu najlepiej jest, gdy pozostaje w zaciszu swojego domu. Wiadomo wtedy, czym się odżywiało, czym było leczone i jak się rozwija. Kto naprawdę się narodził z wody i z Ducha, nie potrzebuje duchowych fajerwerków. Do prawidłowego wzrostu duchowego wystarczy mu własny zbór. Zakorzeniony w osobistej społeczności z Bogiem oraz regularnym uczestnictwie w życiu zboru, świeżo upieczony chrześcijanin ma wszystko, co niezbędne. Kto rankiem przytulił się do Pana Jezusa, omówił z Nim swoje sprawy i nakarmił swą duszę Słowem Bożym, gardłowo nie potrzebuje udziału w wydarzeniu, gdzie być może spotkałby się z Jezusem.

Pozwólmy nowym osobom spokojnie rosnąć wzrostem Bożym. Prowadząc normalne życie chrześcijańskie muszą one przecież mieć też czas na pracę zarobkową, obowiązki domowe, pielęgnowanie relacji rodzinnych, wypoczynek i osobistą społeczność z Bogiem. Nie myślcie, że wasze pomysły na rozwój nowo nawróconych ludzi są lepsze od ich trwania we wspólnocie lokalnego zboru. Zasadzeni w domu PANA rozkwitną na dziedzińcach naszego Boga. Nawet w starości wydadzą owoc, pełni sił i kwitnący [Ps 92,13-14].

18 listopada, 2022

Czy On naprawdę tak powiedział?

Wczoraj, jak nigdy wcześniej, wstrząsnęły mną słowa Chrystusa Pana, odczytane z piętnastego rozdziału Ewangelii św. Jana. Skoncentrowany zazwyczaj na wezwaniu do trwania w Chrystusie i na obietnicy pozytywnych tego rezultatów, jakoś nie dostrzegałem siły wymowy Chrystusowej przestrogi. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną [Jn 15,6].

Zmroziły mnie te słowa. Jeśli ktoś nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak pęd i uschnie. Takie zbiera się, rzuca w ogień — i płoną. Jak Jezus mógł coś takiego powiedzieć?! Mało który dzisiejszy kaznodzieja ważyłby się takie przesłanie wygłosić w niedzielę coraz wrażliwszym przecież słuchaczom. A jednak te przerażające słowa padły z ust Pana Jezusa. Mówią nam one - ni mniej, ni więcej - to, że jeśli komuś została okazana łaska wiary w Jezusa Chrystusa, to powinien on za wszelką cenę w niej wytrwać. Nie można bowiem odwrócić się od Chrystusa, zrezygnować sobie z dalszego trwania przy Nim i nie ponieść konsekwencji swej niewierności. Kto przestaje trwać w Chrystusie, tego spotka coś naprawdę strasznego. Zostanie wyrzucony na zewnątrz jak latorośl, i usycha; takie zbiera się, wrzuca w ogień i płoną

Znam wiele takich usychających pędów. Byli latoroślami mogącymi bez końca korzystać z ożywczych soków Chrystusowych. Zaniedbali jednak swój związek z Chrystusem Panem. Porzucili pierwszą miłość do Niego. Gdy zbór Pański gromadził się na modlitwę, oni coraz częściej zostawali w domu. Gdy coś się im w zborze nie spodobało, założyli sobie prywatny 'kościół domowy'. Odrzucając autorytet swoich duszpasterzy, dzisiaj nawet już nie widzą, że przestali przejmować się także i samym Słowem Bożym. Myślą sobie, że panują nad sytuacją, że to co robią jest słuszne, a tymczasem są w procesie 'wyrzucania na zewnątrz'. Nie należą już do Kościoła, chociaż idą w zaparte i twierdzą, że wcale od Chrystusa nie odeszli.

Trwanie w Chrystusie to wielka i święta sprawa. Mówił więc Jezus do Żydów, którzy uwierzyli w Niego: Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie [Jn 8,31]. Bez posłuszeństwa przykazaniom Jezusa nie może być mowy o trwaniu w Nim. Nie ma też mowy o byciu jakimkolwiek pożytkiem dla Pana. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie [Jn 15,5]. Nie ma tu miejsca na żadną dowolność lub indywidualizm. Nauka apostolska brzmi jednoznacznie! Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono [Kol 2,6-7].

Chrystusowa przestroga ani trochę nie utraciła swej grozy. Chociaż obecnie niektórzy próbują zmieniać obraz Boga w naszym kraju, to jednak Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8]. Chcę zachować w sercu bojaźń Bożą aż do końca. Boję się wyrzucenia na zewnątrz i uschnięcia. Nie chcę trafić do ognia i spłonąć. Dlatego na bieżąco poddaję się próbie, czy naprawdę trwam w wierze? Upewniam się, czy aby czasem nieostrożnymi słowami i postawą źle pojętej wolności nie zaczynam wyprowadzać innych na jakieś manowce?  A ty?

17 listopada, 2022

Fuckcancer?

Jeden z bliskich mi ludzi, bardzo serdeczny i użyteczny brat w Chrystusie, został mocno zaatakowany przez nowotwór. Tak mocno, że jego organizm słabnie w zastraszającym tempie. Dzisiaj dotarła do mnie wiadomość, że już nieprzytomny trafił do szpitala. Mniej więcej godzinę później zobaczyłem przed sobą nalepkę na tylnej szybie jadącego przede mną samochodu. Zrobiłem zdjęcie (w załączeniu) i - ponieważ na tym samym samochodzie zauważyłem nalepioną rybkę - zacząłem rozmyślać nad chrześcijańskim podejściem do choroby. 

Co mieli na uwadze pomysłodawcy takiej nalepki? Fundacja stojąca za hasłem "Fuck cancer" może i ma dobre intencje, ale w jakim duchu zrodził się ten wulgaryzm? Co mają w głowie ludzie, którzy taką nalepkę zestawiają z symbolem wiary chrześcijańskiej? Jeżeli uznałbym, że rak jest ucieleśnieniem ataku diabła, to - wprawdzie bez takiego słownictwa - ale może i uniósłbym się świętym gniewem. W takim przekonaniu może nawet zacząłbym gromić chorobę. W świetle Biblii widzę jednak problem choroby inaczej. Oto moje podejście do zagadnienia choroby:   

Człowiek został stworzony do życia bez chorób i cierpienia. Choroba jest następstwem grzechu, który zniewolił ludzkość po upadku Adama i Ewy. Proces zbawienia w Synu Bożym, Jezusie Chrystusie, obejmuje ducha, duszę i ciało, przy czym: (1) Duch ludzki już jest zbawiony (ożywiony) poprzez nowe narodzenie z Ducha Świętego. (2) Dusza jest zbawiana w ciągu doczesnego życia w ciele. (3) Ciało zostanie zbawione dopiero w dniu pierwszego zmartwychwstania. Podstawowym warunkiem zbawienia jest osobista wiara w Jezusa Chrystusa.

W poszczególnych przypadkach choroba może być: (1) Rezultatem złego zachowania człowieka (np. obżarstwo, niezdrowy pokarm, szkodliwy tryb życia lub pracy). (2) Epidemii, zarazy. (3) Narzędziem presji i ataku demonicznego. (4) Bożym środkiem wychowawczym lub karą [np. 5Mo 28,58-61; Am 4,10; 2Krn 21,15]. (5) Sprawdzianem chrześcijańskiej wiary i wytrwałości [np. Hiob]. (6) Okazją do cudu uzdrowienia i oddawania chwały Bogu [np. niewidomy od urodzenia, Jn 9]. (7) Sposobem odejścia z tego świata [2Krl 13,14].

Wszelka choroba może być w każdej chwili uzdrowiona mocą Bożą [np. Mt 9,35; 10,1]. Świadectwo tej mocy dał nam sam Jezus Chrystus, wszakże On nie uzdrawiał ludzi tylko po to, aby poprawić im samopoczucie. Uzdrawianie w działalności Jezusa miało zawsze jakiś głębszy cel. Przede wszystkim przyciągało ludzką uwagę, dzięki czemu tłumy chodziły za Nim i słuchały, a On głosił im, aby się opamiętali [Mt 4,17]. Innym, przykładowym celem uzdrawiania było wykazanie, że Jezus ma prawo odpuszczać ludziom grzechy. Lecz abyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma moc na ziemi odpuszczać grzechy, rzekł do sparaliżowanego: Powiadam ci: Wstań, podnieś łoże swoje i idź do domu swego [Łk 5,24].

Pierwszą i podstawową reakcją człowieka wierzącego na chorobę powinna być modlitwa. W trzydziestym dziewiątym roku swojego panowania Asa zachorował na nogi, a jego choroba coraz bardziej się wzmagała; lecz nawet w swojej chorobie nie zwracał się do Pana, ale do lekarzy [2Krn 16,12]. Modlitwie o chorego powinno towarzyszyć duchowe rozeznanie charakteru choroby [Jk 5,14-16]. Modląc się o chorą osobę jednocześnie winniśmy zalecać jej korzystanie z dostępnych środków leczniczych. Następnie Izajasz polecił: Przynieście placek z fig. A gdy przyniesiecie i położycie go na wrzód, zagoi się [np. 2Krl 20,7]. Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim [Jk 5,14], przy czym należy wziąć pod uwagę to, że namaszczanie (nacieranie) olejami w tamtych czasach było typową czynnością medyczną.

Rozważając zagadnienie chrześcijańskiego podejścia do choroby należy pamiętać i tym, że Bóg może posłużyć się chorobą, jako karą za nieposłuszeństwo. Jeżeli nie będziesz pilnie spełniał wszystkich słów tego zakonu, zapisanych w tej księdze, w bojaźni przed chwalebnym i strasznym imieniem Pana, Boga twego, to Pan niezwykłymi ciosami ugodzi ciebie i twoje potomstwo, ciosami potężnymi i długotrwałymi, chorobami złymi i długotrwałymi, i sprowadzi z powrotem na ciebie wszelkie zarazy egipskie, których się tak bałeś, i one przylgną do ciebie. Także wszelką chorobę i wszelką plagę, która nie jest zapisana w księdze tego zakonu, sprowadzi Pan na ciebie, aż będziesz zniszczony [5Mo 28,58-61].

Podsumowując, stając jako chrześcijanin w obliczu choroby, uniżam się w pokorze przed Chrystusem Panem i modlę się do Boga, aby przez Ducha Świętego oświecił mnie, o co chodzi? Modlę się z wiarą w moc Bożą i Jego przychylność. Absolutnie nie przychodzi mi do głowy, aby komukolwiek przy tym pyskować. Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibyśmy przyjmować i złego? [Jb 2,10]. Bóg zawsze ma prawo zabrać mnie z tej ziemi w każdy, nawet w bardzo nieprzyjemny dla mnie sposób. Może to zrobić niespodziewanie, niezależnie od mojego wieku i stopnia mojej gotowości na odejście z tego świata. 

Dlatego każdy dobry dzień mojego doczesnego życia będę wykorzystywać na chwałę Bożą. Będę pielęgnować moją społeczność z Panem Jezusem w dniach, gdy nic mi nie dolega, a nie dopiero wtedy, gdy śmierć zacznie zaglądać mi do oczu. Nade wszystko zaś będę chodzić ostrożnie i pokornie przed Bogiem, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5].

14 listopada, 2022

Nie wstydź się swojego zboru

Pamiętam opowieść naszych znajomych sprzed wielu lat, jak to ich syn tłumaczył swojej ciężarnej mamie, że przyjeżdżanie po niego pod szkołę jest bardzo niebezpieczne dla jej zdrowia. Faktycznie wstydził się swojej mamy z tak dużym brzuchem. Nie chciał powiedzieć jej tego wprost, więc posiłkował się argumentami, które chociaż dobrze brzmiały, to jednak rodzice wyczuwali w nich jakąś fałszywą nutę.

Swego czasu apostoł Paweł zauważył w zachowaniu Tymoteusza, jego duchowego syna, jakiś rodzaj wstydliwości. Trzeba pamiętać, że mowa o krzyżu Chrystusowym dla wielu ludzi w tamtych czasach była głupstwem [1Ko 1,18]. Również związek z samym Pawłem nie przysparzał chluby, bo mawiano, że jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego [2Ko 10,10]. Na domiar złego apostoł Pawel trafił do więzienia i nie zanosiło się na to, że wyjdzie z niego cało. Prawdopodobnie w tej sytuacji Tymoteusz jakoś próbował ukryć swój związek ze swoim duchowym ojcem, a przynajmniej przestał głośno się do niego przyznawać. Wtedy przeczytał: Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga [2Tm 1,8]. Wyobrażam sobie, jakim musiało to być wstrząsem dla tego młodego sługi Bożego.

Myślę teraz o ewangelicznych zborach w Polsce. Nie wszystkie nasze społeczności lokalne są jednakowo zorganizowane i wyposażone. Nie we wszystkich jednakowo dobrze brzmi muzyka i wspólny śpiew. Nie każde kazanie jednakowo nadaje się do kopiowania i rozsyłania znajomym do słuchania. Jednak zbór, do którego należymy, powinniśmy traktować jak własną rodzinę, gdyż w rzeczywistości nią jest. Praktycznie więc nigdy nie powinniśmy się wstydzić swojego zboru. Skoro jest to miejsce, gdzie karmimy się duchowo, gdzie sami wzrastamy oraz budujemy tu innych, to jakże mielibyśmy się go wstydzić?!  Ponieważ dom modlitwy jest miejscem, gdzie spotykamy się i pielęgnujemy społeczność z naszym Panem, Jezusem Chrystusem - zaproszenie do niego naszych bliskich i znajomych, jest bardzo dobrym sposobem na ich ewangelizowanie.

Oczywiście, domeną starszych zboru i wszystkich jego członków, winno być dokładanie wszelkich starań o to, aby nabożeństwa i spotkania wspólnoty, a także wygląd miejsca jej zgromadzeń, same w sobie nie były obciachowe. Dbałość o należyte kwalifikacje duchowe osób posługujących w czasie nabożeństwa, poprawność językową, stosowną muzykę, a nawet ubiór, niech zawsze pozostaje tematem starań przywódców zboru. Jednocześnie wszyscy członkowie zboru powinni się chlubić swoją przynależnością do zboru i być dumni z jego działalności. Biblia mówi, że sam Chrystus Pan przechadza się pośród zgromadzenia chrześcijan, a Duch Święty do zboru przemawia. Wyrazem zdrowego związku chrześcijanina ze zborem jest chęć zapoznawania z nim swoich znajomych.

Dlaczego mądra dziewczyna zalecającego się do niej chłopaka czym prędzej przyprowadza do swojego domu? Dlaczego zakochując się w kobiecie, odpowiedzialny mężczyzna chce poznać jej najbliższych i zobaczyć, gdzie i jak mieszka? Pokaż mi, jak mieszkasz, a powiem ci, kim jesteś - głosi stare porzekadło. Ewangelia, w którą wierzymy, wg której żyjemy na co dzień i którą głosimy innym - skupia się i uwidocznia w życiu zboru, i w przebiegu niedzielnego nabożeństwa. Dlatego chcąc kogoś przyprowadzić do Jezusa, trzeba go też czym prędzej przyprowadzić do domu Bożego. W moim przypadku jedno, pierwsze, zetknięcie się z ludźmi prawdziwie wierzącymi w Jezusa Chrystusa, zgromadzonymi na niedzielnym nabożeństwie, wystarczyło, aby w głębi mojego serca stało się jasne, że chcę wierzyć jak oni i zgromadzać się razem z nimi. 

Pan Jezus nie wstydzi się swojego związku z chrześcijanami. Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni, z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi [Hbr 2,11]. Prawdziwi chrześcijanie nie wstydzą się Jezusa. Nie dlatego, że boją się konsekwencji. Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi [Mk 8,38]. Nie wstydzą się Jezusa, bo Go szczerze kochają. Noszą też w sercu najlepsze myśli o zborze Pańskim. Miłują swój zbór i przyprowadzają swoich znajomych na jego nabożeństwa. Jawnie przyznają się do swojej przynależności kościelnej na Facebooku i wszędzie, gdzie tylko mogą.

Są dzieci, które wstydzą się wyglądu lub zachowania swoich rodziców. Są chrześcijanie, którzy ukrywają swoją duchową tożsamość i związek ze zborem, a nawet zborem gardzą. Ani jedni, ani drudzy nie świecą dobrym przykładem i nie są godni naśladowania. Jestem dumny z przynależności do zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Nie tylko dlatego, że osobiście pełnię w nim duchową posługę. Zapraszam do zboru ludzi nawet wówczas, gdy wiem, że z powodu wyjazdu sam będę w nim nieobecny. Nie wstydzę się zboru, do którego należę, bo wiem, że jest on lokalną cząstką Kościoła, którego Głową jest sam Jezus Chrystus! 

Zawsze i wszędzie, gdzie tylko mogę, zapraszam swoich znajomych na niedzielne nabożeństwa, bo jestem przekonany, że zgromadzenie ludzi wierzących oraz to, co w trakcie nabożeństwa się dzieje, jest bardzo dobrą formą zapoznawania ich z Panem Jezusem Chrystusem i z drogą zbawienia. 

13 listopada, 2022

Nowelizacja Prawa Bożego

Prawo. Zadziwiam się nad jego mocą. Ostatnio jechałem za ogromną ciężarówką, która nagle się zatrzymała w ciasnej ulicy blokując też drogę innym. Okazało się, że do przejścia dla pieszych zbliżała się drobna staruszka. Wow! - pomyślałem. Dawniej to ona musiałaby uważać na TIR-a, żeby nie stracić życia. Teraz kierowca musi uważać na nią, żeby nie stracić prawa jazdy. Nowelizacja prawa zmieniła tak wiele w ruchu drogowym. Moc prawa okazuje się większa od mocy silników i brawury kierowców. Bogu niech będą dzięki za dobre prawo!

Bóg z Synaju ogłosił Prawo. Moc tego Prawa przez wieki utrzymywała lud Boży na właściwym kursie do czasu przewidzianej przez Boga nowelizacji. Kiedy jednak wypełnił się czas, Bóg posłał swojego Syna, który narodził się z kobiety i podlegał Prawu, aby wykupić żyjących pod Prawem i umożliwić nam usynowienie [Ga 4,4-5]. Boży Plan Zbawienia grzeszników wszedł w fazę Nowego Przymierza. Głównym punktem nowelizacji Prawa Bożego, ogłoszonemu już nie tylko Żydom ale całemu światu, jest obowiązek wiary w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. A to jest Jego przykazanie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i kochali się wzajemnie [1Jn 3,23]. Wiara w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, stała się obowiązującym Prawem. Jak to rozumieć? Na czym polega to prawne Novum? 

Po pierwsze, nowelizacja Prawa Bożego wprowadzająca obowiązek wiary w imię Syna Bożego, wyraża się pewnością stanowiska, że Jezus z Nazaretu jest jedynym i prawdziwym Chrystusem - Mesjaszem. Takie było główne przesłanie pierwszego kazania chrześcijańskiego, wygłoszonego w mocy Ducha Świętego. Niechże tedy wie z pewnością cały dom Izraela, że i Panem i Chrystusem uczynił go Bóg, tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście [Dz 2,36]. Spora część działalności apostoła Pawła ogniskowała się na wykazywaniu z Pism, że Jezus jest Chrystusem [Dz 18,28].

Po drugie, nowelizacja Prawa Bożego wprowadzająca obowiązek wiary w imię Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, nadała Mu całkowitą władzę. Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi [Mt 28,18]. Jest to władza prawodawcza: Słyszeliście, iż powiedziano: Oko za oko, ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu… [Mt 5,38-39].  Zbawcza:  I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. A także sądownicza, gdyż według ewangelii mojej Bóg sądzić będzie ukryte sprawy ludzkie przez Jezusa Chrystusa [Rz 2,16].

W związku z powyższym obowiązuje nas bezwzględne posłuszeństwo przykazaniom Jezusa Chrystusa. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem [Mt 28,19-20]. Pomyślmy, cóż dałaby nowelizacja prawa o ruchu drogowym, gdyby nie zaostrzono sankcji za jego łamanie? Kilkakrotnie wyższe mandaty robią swoje! Straszne konsekwencje czekają ludzi którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego [2Ts 1,8-9]. Należy tu dodać, że wielką próbą posłuszeństwa Chrystusowi Panu jest m.in. nasz stosunek do światowego systemu religijnego, zwanego w Biblii Babilonem. Tu jest miejsce na wytrwałość świętych, tych, którzy przestrzegają przykazań Boga i wierzą Jezusowi [Obj 14,12].

Po trzecie, wiara w imię Jezusa dała prawny mandat do korzystania z autorytetu Syna Bożego wszystkim Jego naśladowcom. Tym natomiast, którzy uwierzą, towarzyszyć będą takie znaki: w moim imieniu będą wyganiać demony, będą mówić nowymi językami, w swoje ręce brać będą węże, a gdyby nawet coś trującego wypili, na pewno im nie zaszkodzi; na chorych będą kłaść ręce, a ci wyzdrowieją [Mk 16,17-18].  Odpowiedzialność i niebezpieczeństwo prawnego nadużycia jest przy tym ogromne, bo - jak powiedział Jezus - W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie [Mt 7,22-23].

Wreszcie po czwarte, wiara w imię Syna Bożego polega na praktycznym trzymaniu się granic wyznaczonych przez Jego naukę, styl życia i służbę na ziemi. Zarys nauki Chrystusowej został sformułowany przez Jego apostołów w Piśmie Świętym Nowego Testamentu i stanowi fundament wiary chrześcijańskiej. Przyjąwszy zarys tej nauki [Rz 6,17], należy się go bezwzględnie trzymać. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna [2Jn 1,9].

Znowelizowane Prawo Boże zobowiązuje do wiary w imię Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Wyjaśnia wartość tej wiary, ogłasza jej chwalebność ale i zapowiada konsekwencje zlekceważenia przykazań Chrystusowych. Dlatego całym sobą wierzę w imię JEZUS! A ty?

01 listopada, 2022

Jak ma on się uspokoić, skoro...

Żywioł odcinający nam dalszą drogę,
sfotografowany przeze mnie w Izraelu (ilustracja Jr 47,2)
Czterdziesty siódmy rozdział Księgi Jeremiasza, który przypadł mi dzisiaj do rozważenia w moim planie czytania Biblii, traktuje o inwazji Egiptu na kraj Filistynów. Jeszcze zanim do tego doszło w początkowych latach VII wieku przed Chrystusem, ów prorok Pana zobaczył i zapowiedział te tragiczne wydarzenia. Zamyślony nad świętym tekstem pochylam się pokornie przed Bogiem i ze świeżą dozą respektu oddaję Mu dziś chwałę. Całe dzieje świata świadczą bowiem o tym, że Najwyższy, że Jedyny i Prawdziwy Bóg sprawuje swoją władzę nad narodami i robi z nimi to, co uważa za słuszne.

Mając przed sobą obraz najazdu Egiptu na Gazę i inne miasta filistyńskie, prorok Jeremiasz nie miał wątpliwości, że faraon wyruszy na rozkaz Jahwe, bo to PAN wyniszcza Filistynów, kładzie kres resztkom z wyspy Kaftor [Jr 47,4]. Okropności tego, co wkrótce miało nastąpić wywołały w nim wewnętrzny dialog: Biada! Mieczu Pana! Jak długo nie zamierzasz jeszcze spocząć?! Wróć do pochwy! Wstrzymaj się! Daj spokój! Ale jak ma on się uspokoić, skoro PAN śle go z takim rozkazem? To On kieruje go na wybrzeże, On wysyła go na Aszkelon! [Jr 47,6-7].

 Pomijając dzisiaj dociekanie, dlaczego Filistyni znaleźli się na Bożym celowniku, a na pewno PAN miał ku temu powód, przyjmuję dobrym sercem wszystkie Boże rozstrzygnięcia. Biorę pod uwagę otrzeźwiającą prawdę, że Najwyższy ma prawo zrobić ze mną, z każdym człowiekiem, a także z każdym narodem, wszystko, co tylko zechce. Bez znaczenia więc jest moja opinia na temat poszczególnych werdyktów Bożych. Mogę sobie pogadać. Bóg i tak wykona to, co zamierzył, choćby cały świat się temu sprzeciwiał. 

Z punktu widzenia mojego osobistego losu, coraz jaśniej widzę, że - po pierwsze - powinienem codziennie dbać o to, aby nie znaleźć się - nie daj Boże - na Bożym celowniku. Wszystkim nam zapewnia to wiara w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i posłuszeństwo Słowu Bożemu. Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim [Jn 3,36]. Po drugie zaś w świetle Biblii widzę, że gdy już Bóg rozpocznie w moim życiu wykonywanie jakiegoś sądu, to zostaje mi jedynie szczera pokuta i prośba do Boga o łaskę. On przecież zawsze może zatrzymać działanie narzędzia swojego sądu i ulżyć mi w cierpieniu. Zdecydowanie bezprzedmiotowa natomiast jest walka z tym, co lub kogo, Bóg wysłał w moim kierunku. Choćby udało mi się zaangażować w moją obronę nawet i pół świata, to i tak sytuacja ulegnie zmianie dopiero i tylko wówczas, gdy Najwyższy wyda rozkaz odwołujący dalsze wykonywanie wyroku.

W Twej łasce, Panie, chodzić śmiem na ziemi
Pod twoją łaską dzień po dniu tu żyć
Ty mię prowadzisz w niej drogami Swymi
Po nich mnie uczysz chodzić, wiernym być.

Ta Twoja łaska grzesznym objawiona
Jest skałą twierdzą i oparciem nam
Bo tylko z łaski dusza jest zbawiona
Przez łaskę tylko dojdzie niebios bram. 

(J, Glajcar, Śpiewnik Pielgrzyma Nr 120)

Tytułowe pytanie, postawione niegdyś przez proroka Jeremiasza, wciąż jest na czasie...