Dlatego w dniu tak wątpliwego, Narodowego Święta Zwycięstwa
i Wolności, zwracam się ku obietnicy nadchodzącego Królestwa Bożego. Chrystus
Pan nie daje nam „malowanej” wolności. Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej
wolności żyli [Ga 5,1]. Syn Boży oddał życie za grzech świata, nie po to aby
zrobić na nas jakiś interes. Uczynił to, aby na wieki cieszyć się widokiem zbawionych,
szczęśliwych dusz ludzkich.
Jeśli 9 maja mam co świętować i z czego się cieszyć, to tylko
z tego, że osobiście dotyczy mnie obietnica Jezusa: Jeśli więc Syn was
wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie [Jn 8,36]. I jutro tym bardziej będę
mówić: Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i
sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi
[2Ko2,14].
Chociaż jako Polakowi nie jest mi pisane, aby szczerze i prawdziwie, z pełnym rozmachem - jak np. dzisiejszym Rosjanom - świętować jakiekolwiek zwycięstwo mojego narodu, to jednak przez wiarę przysposabiam się do zwycięstwa, którym będę się cieszyć na wieki. Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją, i uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego, niech będzie chwała i moc na wieki wieków. Amen [Obj 1,5-6].
Czasem mam wrażenie, że Polacy jako naród chyba nie dorośli do bycia wolnymi... Ale to prawda, że realne, prawdziwe wyzwolenie może dać tylko Jezus Chrystus.
OdpowiedzUsuńWidzę to choćby po sobie, czy rozmawiając z osobami, które już swoje w życiu z Bogiem przeszły.
Ot, taki prosty przykład: zauważyłam, że im mniej Biblii w danym środowisku, tym więcej zabobonów, które zniewalają.
Pozdrawiam :)