08 sierpnia, 2025

Kilka słów o Edwardzie Czajko

1934 - 2025
Dzisiaj w Warszawie miały miejsce uroczystości pogrzebowe śp. Edwarda Czajko. Nadeszła pora, aby pożegnać człowieka, który w znaczący sposób, zwłaszcza w początkowym okresie mojej służby, okazał mi zainteresowanie i wsparcie. Korzystając z ładnej pogody, co w tym sezonie jest rzadkością, popędziłem do Warszawy motocyklem, aby przy okazji pocieszyć się troszkę zapachami sierpniowych pól, a w stolicy nie mieć problemu ani z korkami, ani z parkowaniem. Wiele wspomnień związanych z bratem Edwardem ożyło dzisiaj we mnie. Nie wdając się w szczegóły, pozwolę sobie w trzech punktach nadmienić, dlaczego w dniu 8 sierpnia 2025 roku potrzebowałem znaleźć się w Warszawie.

Po pierwsze, z prezbiterem Edwardem Czajko połączyła mnie osoba prezbitera Sergiusza Waszkiewicza. Tenże bowiem pastor Waszkiewicz w 1949 roku w Gdańsku ochrzcił w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego piętnastoletniego Edwarda Czajko, a w 1977 roku mnie zanurzył w wodzie chrztu. Jako młody ewangelista Sergiusz Waszkiewicz zaniósł ewangelię do rodziny Czajko, o czym brat Edward często z wdzięcznością wspominał, a jako dojrzały już sługa Boży, przez kilka ładnych lat i mnie w Gdańsku uczył Chrystusa, stając się dla mnie wzorem duszpasterstwa i troski o głoszenie zdrowej nauki. Taką samą dbałość o trwanie w nauce apostolskiej widziałem przez lata u pastora Edwarda. Nadal tak chcę o nim myśleć. Sugestia z dzisiejszego kazania okolicznościowego, jakoby żegnany Brat w ostatnich latach skłaniał się ku idei powszechnego zbawienia, jakoś nie pasuje mi do niego i obym nie musiał zmieniać zdania. Możliwe, że w kazaniu chodziło bardziej o poglądy żegnającego aniżeli Żegnanego.

Po drugie, prezbiter Edward Czajko przez całe lata był moim przełożonym w Chrystusie Panu. Jako prezbiter naczelny (wówczas prezes) Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego podpisywał pierwsze dokumenty urzędowe dotyczące mojej służby kościelnej. W 1987 roku właśnie on skierował mnie do Gorzowa Wielkopolskiego w celu założenia tam zboru zielonoświątkowego i posługi duszpasterskiej. Od czasu do czasu odwiedzał mnie w miejscach mojej służby, okazywał zainteresowanie i głosił nam Słowo Boże. Wbrew niektórym pogłoskom musiał być człowiekiem bardzo serdecznym, skoro w pamięci utrwalił mi się obraz naszej kilkuletniej córki siedzącej mu na kolanach. Pastor Edward stwarzał też kaznodziei z prowincji możliwość praktykowania poza miejscowym zborem, zapraszając mnie parę razy do posługi Słowem w Warszawie.

Po trzecie, z Edwardem Czajko łączyło mnie narzędzie słowa pisanego. W początkowym okresie mojego zaangażowania w Kościele brat Edward bardzo zaimponował mi jako autor licznych artykułów i opracowań oraz jako redaktor kościelnego miesięcznika Chrześcijanin. Gdy pewnego dnia zachęcił mnie, abym też pisał, tak się tym przejąłem, że zostało mi to do dzisiaj. Tak, to właśnie Edwardowi Czajko i Mieczysławowi Kwietniowi zawdzięczam, że dziś bez oporu sięgam po pióro, narażając się jednym i starając się budować drugich. W starych rocznikach kościelnego miesięcznika Chrześcijanin z lat 80. i 90. ubiegłego wieku można natrafić na artykuły mojego autorstwa, będące owocem owego wpływu brata Edwarda na moją posługę.

W dzisiejszym wspomnieniu nie omawiam osiągnięć pożegnanego Brata. Dość szczegółowy biogram Zmarłego został zaprezentowany podczas nabożeństwa pogrzebowego w siedzibie Zboru Stołecznego. Prezbiter Edward Czajko należał do tej grupy ważnych dla mnie osób, które otacza się szacunkiem i ma się przed nimi respekt, bez potrzeby mówienia im o tym, ale też bez takiego oczekiwania z ich strony. Od lat osobiście nie widziałem się z bratem Edwardem, a jednak był mi na tyle bliski, że dzisiaj nie mogłem zajmować się swoimi sprawami. Chciałem podziękować Bogu za niego w miejscu jego życia i służby. Cześć jego pamięci!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz