Dziś Światowy Dzień Turystyki (ang. World Tourism Day, WTD).
Uchwalony przez organizację ONZ, obchodzony jest corocznie w dniu 27 września w
celu podkreślenia roli turystyki i jej wpływu na społeczne, kulturowe,
polityczne i ekonomiczne wartości na całym świecie.
Rzeczywiście. Turystyka to nie tylko przemierzanie i zwiedzanie świata. To także popularyzacja obyczajów, przenikanie kultur, a przede wszystkim, to wielki biznes. Dzięki niej żyją całe miasta, a nawet całe regiony.
Mądrość ludowa głosi, że podróże kształcą. Czy jednak turysta gnany zwykłą ciekawością od miejsca do miejsca, robi coś naprawdę szlachetnego i godnego naśladowania? Biblia poucza, że pusta chęć przyglądania się ludziom z innej kultury może się źle skończyć. Tak było w przypadku jednej z córek biblijnego Jakuba. A Dina, córka Lei, którą urodziła Jakubowi, wyszła, aby rozejrzeć się między dziewczętami kraju. Gdy ją ujrzał Sychem, syn Chamora, Chiwwity, księcia tego kraju, porwał ją, spał z nią i zgwałcił ją [1Mo 34,1-2]. Ta ciekawość świata nie wyszła jej na dobre.
Całkiem sporo ludzi całymi miesiącami ciężko pracuje, a gdy dostaną kilka wolnych dni, to natychmiast wyjeżdżają gdzieś daleko, aby zwiedzać świat i odpoczywać z dala od miejsca zamieszkania. To sprawia, że tacy ludzie stają społecznie nieużyteczni. Szczególnie bywa to smutne, gdy chodzi o osoby wierzące, przynależące do zboru. Bracia i Siostry pragną kontaktu z nimi, spędzenia razem wolnego czasu i wspólnych akcji. Tymczasem muszą się zadowolić samym widokiem danego brata w niedzielę i to wszystko. Jednym słowem, duch turystyki nie sprzyja zacieśnianiu więzi międzyludzkich w kościele i sąsiedztwie.
Dlatego stając trochę w poprzek ideom turystyki, apeluję, abyśmy część wolnego czasu, jeśli już go mamy, wykorzystali na społeczność z ludźmi z najbliższego otoczenia. Nie wyjeżdżajmy zawsze, gdy mamy parę wolnych dni. Zostańmy i spotkajmy się z ludźmi, którym nie poświęcamy na co dzień wystarczająco dużo czasu. Mieszkaj w kraju i dbaj o wierność! [Ps 37,3]. Gdy mamy urlop, pomyślmy o ewangelizacji środowiska, w którym mieszkamy i pracujemy. W dniach pracy nie ma na to czasu. Odczuwamy nawet z tego powodu jakiś dyskomfort. Nie pozwólmy więc, aby duch turystyki pogłębiał deficyt kontaktów z własnym środowiskiem.
Może czasem lepiej jednak zostać na miejscu?
Bracie Marianie! W treści Brata ciekawego i aktualnego wpisu jest fragment, który znów zmusza mnie do ponownego podjęcia tematu, na który wypowiadałem się niejednokrotnie na tym forum, na innych forach i w rozmowach w moim Zborze. Chodzi o następujący fragment:
OdpowiedzUsuń"Bracia i Siostry pragną kontaktu z nimi, spędzenia razem wolnego czasu i wspólnych akcji. Tymczasem muszą się zadowolić samym widokiem danego brata w niedzielę i to wszystko. Jednym słowem, duch turystyki nie sprzyja zacieśnianiu więzi międzyludzkich w kościele i sąsiedztwie."
Moja odpowiedź: Jeżeli pragnę kontaktu z kimś, dlaczego tak rzadko robią cokolwiek, aby do tego kontaktu zachęcić. Nie wszyscy ludzie potrafią w prosty i bezpośredni sposób integrować się z resztą grupy. Może to wydaje się urojone, ale na ziemi naprawdę żyją ludzie, którzy NIE POTRAFIĄ się z nikim umówić, kogoś zaprosić lub odwiedzić, i nie jest to ich zła wola. Czasem dobrze byłoby trochę intensywniej popracować nad takimi osobami, w przeciwnym razie samotnie pojadą do Wisły lub samotnie pójdą na spacer po plaży na Brzeźnie.
A co do spędzania wolnego czasu: osobiście interpretuję Boże przykazanie dotyczące sabatu w sposób następujący: "szabat" znaczy odpoczynek. Znany fragment z Wj 20, 10 brzmi więc następująco: "Ale dnia siódmego jest odpoczynek (należący do) Pana" Odpoczynek należy do Pana, chcę więc tak odpoczywać, aby Pan mógł się pod tym podpisać. Niezależnie od tego, czy w tym czasie przebywam w domu, spaceruję, jeżdżę na rowerze, spożywam smaczne dania i napoje czy robię jeszcze inne czynności. A, że doskonały nie jestem, zdarza mi się, niestety, odpoczywać "po swojemu". Pracuję jednak nad tym, aby mój odpoczynek poświęcony był Panu.