31 lipca, 2016

Najbliżsi mi na świecie

Fragment zborowego ogrodu po dzisiejszym nabożeństwie
Dzisiejsza niedziela miała dla mnie absolutnie wyjątkowy charakter. Nie tylko dlatego, że gościliśmy na Olszynce amerykański chór mennonitów "The Hope Singers" spędzając z nimi prawie cały dzień. Owszem, koncert był wspaniały a możliwość wspólnego posiłku w ogrodzie dworu olszyńskiego przy pięknej pogodzie i tętniącej życiem całej posesji zborowej - to naprawdę spełnienie moich marzeń. Każda myśl i spojrzenie pulsowały we mnie wdzięcznością Bogu. Jednakże głównym powodem dzisiejszego rozedrgania serca są miejscowi bracia i siostry z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE, czyli moi codzienni towarzysze wiary.

Właśnie dzisiaj - jakoś jak nigdy wcześniej - ogarnęła mnie przyjemna fala zadowolenia, że mam w ludziach z naszego zboru tak wielu i tak wspaniałych przyjaciół. Zaczęło się tak, że już rankiem z przedziwną tęsknotą wyglądałem przyjazdu braci, z którymi notabene widuję się codziennie przy pracy. Tyle już wspólnie przeszliśmy, wylaliśmy sporo potu przy zagospodarowywaniu bardzo zaniedbanej posesji i budowie sali zgromadzeń zboru, nieraz  w różnych kwestiach mieliśmy odmienne zdanie, a ja dziś wręcz nie mogłem się doczekać, kiedy ich zobaczę i uściskam.

W ogóle, cieszyli mnie dziś wszyscy. Siostry zwożące rano garnki z jedzeniem i ciasta na wspólny posiłek z chórzystami, a potem uwijające się w kuchni i przy stołach na ogrodzie. Dzieci radośnie biegające i włażące niemal w każdy zakamarek hektarowej posesji. Muzycy i śpiewacy przygotowujący się do służby i prowadzący potem zbór w oddawaniu chwały Bogu. Matki z wózkami krążące wokół sali nabożeństw. Seniorzy dostojnie wysiadający z aut i spokojnym krokiem kierujący się w stronę sali nabożeństw. Młodzież pomagająca przy obsłudze gości itd. Chyba jak nigdy wcześniej cieszył mnie dziś także wspólny śpiew podczas nabożeństwa. O, jakże kocham Twój, Najświętszy Boże, dom. Ten żywy kościół z ludzkich dusz zbawionych Twoją krwią - ten hymn rozbrzmiewający ze stu kilkudziesięciu znanych mi ust sprawił, że urosło mi serce.

Cieszyłem się dziś również widokiem gości. Wjeżdżający autokarem na dziedziniec zborowy chórzyści z "The Hope Singers". Przebywający akurat w Gdańsku wczasowicze i turyści, którzy chcieli spędzić z naszym zborem niedzielne przedpołudnie. Odświętnie ubrany człowiek, który do tej pory jedynie przyjeżdżał beczkowozem opróżniać nam szambo. Moja najstarsza siostra, która aż ze Słupska zawitała tu z przyjaciółką, aby posłuchać chóru mennonitów itd.

Jednym słowem, ogarnęła mnie dziś wyjątkowa wdzięczność za każdą osobą, z którą mam do czynienia na drodze wiary. Za tych, których na co dzień widuję w pracy dla Pana, ale i za odwiedzających nas tylko w niedzielę. Za osoby, które są z nami od początku ale i wszystkich nowo nawróconych. Za oddanych Bogu wierzących, ale i za osoby póki co zaglądające tu jedynie z ciekawości.

Swego czasu Pan Jezus zapytał: Któż jest matką moją i braćmi? I powiódł oczyma po tych, którzy wokół niego siedzieli, i rzekł: Oto matka moja i bracia moi. Ktokolwiek czyni wolę Bożą, ten jest moim bratem i siostrą, i matką [Mk 3,33-35]. Dziś wyjątkowo mocno zdałem sobie z tego sprawę, że myślę tak samo.

Szczerze miłuję braci i siostry w Chrystusie. Są mi najbliżsi na świecie.

30 lipca, 2016

Gdybym dzisiaj w nocy miał odejść z tego świata...

30 lipca 1998 roku to data nagłej śmierci pastora Anatola Matiaszuka. W kolejną rocznicę jego niespodziewanego odejścia zamyślam się znowu nad potrzebą bycia gotowym na przejście do wieczności. Pastor Anatol, chociaż leczył się u kardiologa, nie przewidział, że nastąpi to aż tak szybko. Normalnie rzecz biorąc, pięćdziesięciotrzyletni mężczyzna, a tyle miał wspominany dziś przeze mnie pastor, nie planuje rychłej śmierci. Raczej zamierza żyć, pracować, rozwijać się i osiągać życiowe plany. A jednak upodobało się Bogu zabrać nam tego towarzysza wiary i służby jakby o wiele za wcześnie...

Tempo dzisiejszego życia nie pomaga pamiętać o zmarłych. Dość szybko, zbyt szybko przechodzimy nad śmiercią innych ludzi do porządku dziennego. Nie ma czasu na dłuższe rozpamiętywanie ich życia i odejścia. Karawana idzie dalej... Mało kto dziś przechowuje i pielęgnuje wspomnienia o swoich poprzednikach. Zresztą, dla samego zmarłego - niezależnie nawet od tego kim był -  nie ma to już żadnego praktycznego znaczenia.  Bo pamięć po mędrcu jak i po głupcu nie pozostanie na wieki, ponieważ w przyszłości zapomni się o wszystkim [Kzn 2,16]. Czy odejdziemy stąd wcześniej, czy później, i tak odchodzimy w ludzką niepamięć.

Tym bardziej więc trzeba nam zadbać przede wszystkim o to, aby na co dzień żyć w bliskiej i stałej więzi z Panem Jezusem Chrystusem.  Sprawiedliwy nigdy nie będzie zapomniany [Ps 112,6].  Owszem, ludzie o nas zapomną, ale nie Pan! Wiara w Chrystusa Jezusa daje nam pewność życia wiecznego w obecności z Nim. I tak zawsze z Panem będziemy [1Ts 4,17]. - pociesza nas Słowo Boże.

Nie o pamięć o zmarłych jednak dziś mi chodzi, a o gotowość na rozstanie się z życiem w ciele. Któregoś dnia i ja nagle odejdę. Nieważne ilu ludzi i jak długo zechce o mnie pamiętać. Ważne, ażebym był duchowo przygotowany na tę chwilę i został przyłączony do Chrystusa. Pan powiedział: Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to? [Jn 11,25-26].

Co powinienem w tym celu zrobić? O co koniecznie należy zadbać, aby nie tylko spokojnie zasypiać ale wręcz cieszyć się tą myślą, że dzisiejsza noc może być tutaj moją ostatnią chwilą?

In God We Trust

W rocznicę uznania "In God We Trust" za motto narodowe Stanów Zjednoczonych


29 lipca, 2016

Chrzęst niegodny wspominania

Dzisiejsza lektura Słowa Bożego owocuje we mnie refleksją o potrzebie zapominania krzywd i grzesznej przeszłości. Tak się przyjęło w naszej kulturze, że pielęgnujemy i wciąż sobie odświeżamy pamięć o doznanych krzywdach. Abstrahując od programu bieżącej wizyty papieża w Polsce i licznych dziś obrazów z Oświęcimia, można powiedzieć, że martyrologia, i narodowa, i osobista, jest mocną stroną Polaków. Eksponując miejsca, sposoby i narzędzia zbrodni bywamy głęboko przekonani o słuszności takiego postępowania. Przecież wszyscy powinni się dowiedzieć, jak bardzo cierpieliśmy i jak brutalnie nas traktowano…

Czy jednak rzeczywiście dobrze robimy, corocznie wracając myślami do tamtych chwil trwogi, bólu i rozpaczy? Czyż dzięki temu nasz dawny ciemiężca wciąż od nowa nie triumfuje, przez tak wiele kolejnych lat zatruwając nam życie? Płaczący przed kamerą z powodu pobytu w Auschwitz starszy mężczyzna odwiedzjący dziś miejsce swego męczeństwa, po siedemdziesięciu latach wciąż zdaje się być nieszczęśliwą ofiarą. Nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy naszą uśmiechniętą Mamę przed laty z bratem zawieźliśmy na Majdanek. Wystarczyło, że weszła do pierwszego z baraków, a niemal natychmiast się rozpłakała. Musieliśmy czym prędzej odjeżdżać, bo dzięki tamtejszym ekspozycjom hitlerowcy wciąż mają tam tak wiele do powiedzenia, że szkoda nam było naszej Mamy.

W świetle Biblii zobaczyłem dziś coś ważnego na ten temat. Otóż Słowo Boże w Księdze Izajasza zwiastując kres niewoli ludu Bożego, jednocześnie opisało sposób postępowania z pozostałością po ciemiężcy. Bo każdy but stąpający z chrzęstem i płaszcz wytarzany w krwi przeznaczony będzie na spalenie, stanie się pastwą ognia. Bo chłopiec nam się narodził, syn został nam dany i otrzymał władzę na swe barki. I nazywają go imieniem: Twórca przedziwnych planów, pełen mocy Bóg, Ojciec na wieki, Książę pokoju [Iz 9,4-5]. Bóg – podobnie jak zrobił to z Midianitami za Gedeona - cudownie weźmie w obronę swój lud. Sam rozprawi się z jego wrogami. Czyniąc to wymaże jednocześnie wszelką pamięć o ciemiężcy. Całkowite i ostateczne spełnienie tego proroctwa odnosiło się do sfery duchowej i dotyczyło Chrystusowego aktu wyzwolenia ludu Bożego z niewoli grzechu, albowiem on zbawi lud swój od grzechów jego [Mt 1,21].

Tak! Twórca przedziwnych planów, pełen mocy Bóg, Ojciec na wieki, Książę pokoju, czy też -  jak głosi przekład Biblii Ewangelicznej – Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju – zatriumfował nad szatanem, nie po to, abyśmy wciąż przechowywali ślady jego ciemięstwa i wspominali jego dominację nad naszym życiem. Chrzęst buciorów wroga i ich mundury poplamione krwią mają być na zawsze zapomniane!  Wystawianie ich w gablocie wspomnień poddaje nas na nowo duchowej presji z ich strony. Diabeł chciałby nadal triumfować w naszym życiu, chociażby przez to, że będziemy go wspominać.  O, nie!  Niech wszystko przypominające niewolę szatana zostanie spalone raz na zawsze. Tak zrobiono na przykład z czarnoksięską literaturą w czasach apostolskich [Dz 19,19] i tak winniśmy postępować i dzisiaj.

Każdy chrześcijanin w sobie właściwy sposób pamięta czasy życia w niewoli grzechu. Każdemu z nas coś tam chrzęści w głowie na myśl o starym życiu. Czasem może to być chrzęst nawet i przyjemny. Nie przechowujmy i nie pielęgnujmy tych odgłosów. Diabłu bardzo by na tym zależało, gdybyśmy mimo odrodzenia duchowego i nowego życia z Jezusem wciąż powracali do przeszłości i ją rozpamiętywali. Nie będziemy tak robić. Wierzący człowiek nie żyje choćby nawet przyjemną przeszłością, a chlubą jego jest, gdy zapomina o krzywdach [Prz 19,11].

Wielu ludzi uważa, że dobrze jest pamiętać chrzęst buta ciemięzcy. Dlatego powstają wciąż nowe muzea i pomniki  męczeństwa. Biblia zaleca przechowywanie pamięci o wspaniałych  i dobrych wydarzeniach. Chrzęst butów ciemiężcy nie jest godny wspominania. Niech pamięć o nim przepadnie na wieki.

20 lipca, 2016

Pierwsze półrocze 2016 na Olszynce

Dawno już tutaj nie pisałem o moim codziennym zajęciu, którym jest adaptacja dawnej wozowni na salę spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku.  Najwyższa więc pora przedstawić to, co w ciągu kolejnych sześciu miesięcy działo się u nas na Olszynce.

Od początku roku, pomimo zimowych warunków nieustannie pracowaliśmy na naszej budowie, murując ścianki działowe, rozprowadzając instalację elektryczną oraz montując pierwszą warstwę płyt gipsowo-kartonowych na suficie i skosach. W końcu lutego rozpoczęliśmy tynkowanie ścian wewnętrznych, które zostały zakończone 5 marca. Następnie ułożyliśmy drugą warstwę płyt g-k. 17 marca przywieźliśmy na Olszynkę wykonany na nasze zamówienie k. Poznania basen do baptysterium, czyli miejsca do udzielania chrztu wiary osobom nowo nawróconym. W międzyczasie przygotowaliśmy projekt i zamówiliśmy oświetlenie do głównej sali zgromadzeń. Wynegocjowane na 16 tysięcy złotych koszty tego oświetlenie w całości zostały pokryte z jednej ofiary naszych przyjaciół, którzy pragną pozostać anonimowi. W tych dniach ułożyliśmy także przewody do urządzeń multimedialnych.

Po kilku dniach odpoczynku w okresie świąt Zmartwychwstania Pańskiego zajęliśmy się cekolowaniem ścian i sufitów. W końcu marca zostaliśmy zaskoczeni kolejnym aktem błogosławieństwa Bożego. W trakcie jednego z moich wyjazdów z posługą Słowa Bożego okazało się, że mój przyjaciel z okresu służby w Gorzowie Wielkopolskim, zajmujący się aktualnie m.in. montażem balustrad, postanowił sprezentować nam szklaną balustradę na balkon w sali głównej. Przyjechał, dokonał pomiarów, przysłał już profile montażowe do konstrukcji samonośnej i czeka, kiedy będziemy gotowi, by sfinalizować swój dar. Serce mi się rozpływa z wdzięczności Bogu za takich darczyńców, bo to oznacza dla nas kolejną pomoc wartości kilkunastu tysięcy złotych.
Wielkim wyzwaniem finansowym było dla nas zamówienie stolarki przeciw-pożarowej, koniecznej do wypełnienia otworów w ścianie oddzielającej salę główną od zaplecza, która jednocześnie stanowi strefę ochrony pożarowej. Dwie pary drzwi dwuskrzydłowych i dwie witryny kosztowały nas blisko dwadzieścia sześć tysięcy złotych. W połowie kwietnia ułożyliśmy na suficie i czołowej ścianie kaplicy dekoracyjny pas drewna świerkowego o szerokości 2,5 metra. W sobotę 30 kwietnia zbudowaliśmy namiot letnich zgromadzeń zboru, aby z początkiem maja opuścić zbyt ciasne miejsce nabożeństw wewnątrz budynku dworu i przenieść się znów na świeże powietrze.

Maj 2016 roku zaowocował dużym postępem robót wykończeniowych. Przyjechało do nas ze Śląska dziewięciu wspaniałych mężczyzn, braci w Chrystusie i Przyjaciół z przełożonym zboru Kościoła Wolnych Chrześcijan w Palowicach, Marianem Pawlasem na czele, aby nieodpłatnie popracować przy elewacji naszej sali nabożeństw. W ciągu kilku dni dwom ścianom naszego budynku nadali absolutnie nowy wygląd. Dwie pozostałe obiecali zrobić w sierpniu. Wolontariusze z Palowic wyjechali 8 maja, a parę dni później nadeszły centrale do systemu rekuperacji, zamówione dla nas przez jednego z naszych przyjaciół z Katowic i na jego zlecenie zmontowane w dniu 17 maja 20126 roku. W drugiej połowie maja zostaliśmy pobłogosławieni przez Boga wolontariuszem – hydraulikiem, który nieodpłatnie wykonał nam całą instalację wodno-kanalizacyjną.

W tych dniach zacząłem rozmyślać, na ile jesteśmy w stanie nadal zmierzać do zakończenia wszystkich prac o własnych siłach. I wtedy zdarzyło się coś naprawdę dla mnie poruszającego. Późnym wieczorem 1 czerwca 2016 roku otrzymałem od znanego mi człowieka sms z zapytaniem, czy aktualny jest numer konta zboru. Odpowiedziałem że tak i nie wiedząc, co się święci – sam nie wiem dlaczego – ale pomodliłem się w ten sposób, że jeżeli wpłynie jakaś konkretniejsza ofiara, to potraktuję to jako wskazówkę od Boga, że na tym etapie powinniśmy posiłkować się jakąś firmą  zewnętrzną. Głównie chodziło o wykonanie całej instalacji centralnego ogrzewania, przyłączy wodno- kanalizacyjnych obydwu budynków, ułożenia brakujących kanałów wentylacyjnych oraz wylania posadzek. Następnego dnia po południu zajrzałem na konto zborowe. W historii operacji widniała wyróżniająca się, jednorazowa kwota wpływu w wysokości 40 tysięcy złotych! Bóg naprawdę jest dla nas dobry błogosławiąc nas w tym dziele tak wspaniałomyślnymi darczyńcami.

Tak oto mamy już gotową instalację centralnego ogrzewania, ogarniętą sprawę dalszej budowy systemu rekuperacji a także wylane piękne posadzki. Teraz czas na układanie terakoty. W najbliższych tygodniach potrzebujemy 2-3 zręcznych płytkarzy do wyłożenia ok. 200 metrów podłogi z płytek drewnopodobnych o wymiarach 31x62 cm w sali głównej, holu wejściowym i sanitariatach. Równocześnie będziemy intensywnie prowadzić inne prace wykończeniowe, tak aby z Bożą pomocą rozpocząć użytkowanie nowej sali zgromadzeń zanim nadejdzie zimna jesień.

Oczywiste, że na Olszynce nie żyjemy wyłącznie sprawami budowlanymi. Zapraszamy gości, którzy budująco wpływają na zbór. Organizujemy rozmaite koncerty.  1 maja mieliśmy majówkę wraz z braćmi i siostrami ze zborów w Gdyni i Wejherowie. W każdą sobotę prowadzimy klub dla dzieci. W pierwszą niedzielę lipca zorganizowaliśmy uroczystość chrztu wiary i zaraz potem prowadziliśmy  tygodniowe półkolonie, w których brało udział ponad czterdzieści dzieci. Wkrótce odwiedzi nas ponownie chór mennonitów z USA i Kanady, a w sierpniu amerykańska grupa muzyczna Vinesong.

Kończąc ten kolejny raport z Olszynki pragnę oddać chwalę Bogu za Jego błogosławieństwo i w imieniu całej naszej społeczności serdecznie podziękować wszystkim ofiarodawcom wspierających nasz trud finansowo. Oto lista ofiarodawców spoza naszej wspólnoty, którzy zasilili bądź regularnie zasilają naszą kasę od początku 2016 roku: Andrzej Kwaśny, Tomasz Stanek, Grzegorz Pstrucha, Jarosław Psiuk, Aleksander Rudnik, Antonina i Jan Wisełka, Mirosława i Bogdan Pilak, Mateusz Kotulski , Jakub Wąsek, Zbór KZ w Hniszowie, Monika i Zbigniew Harasym, Żaneta Socha, R. H. Bielak, Genowefa Mikołajczak, Gabriela Śmiałowska, Zbór KZ „Betania” w Lwówku Śląskim, Teresa Groszkowska, Jerzy Kowalski, Janina Kobus, Anna Szczęsna, Jolanta Krajewska, Maria Miałko (Anglia), Bogdan Palmowski, Karol Głuszek, Jerzy Bajeński (Kanada). Wierzymy, że Pan Jezus widzi Waszą ofiarność i nie pozostawi jej bez nagrody.

Przed nami jeszcze sporo pracy i wydatków. Czeka nas m.in. dość poważny koszt budowy przyłącza gazowego i zakupu pieca centralnego ogrzewania. W ciągu najbliższych tygodni potrzebujemy pomocy w ułożeniu terakoty i glazury na parterze budynku. Potem będziemy stawiać czoła zakupom wyposażenia do nowych pomieszczeń zborowych.

Bardzo proszę wszystkich Przyjaciół Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE, abyście pamiętali o nas w Waszych modlitwach.

03 lipca, 2016

Biblia Ewangeliczna

Foto z posta Marcina Woźniaka na FB
Z wielką radością odnotowuję dziś na moim blogu skromne wydarzenie o doniosłym znaczeniu, jakie tej niedzieli miało miejsce w zborze K5N w Poznaniu. 3 lipca 2016 roku to data uroczystego otwarcia pierwszego egzemplarza Biblii Ewangelicznej przygotowanej przez Ewangeliczny Instytut Biblijny, a wydanej przez Ligę Biblijną w Polsce. Prace nad tym nowym przekładem Pisma Świętego Starego i Nowego Przymierza trwały szesnaście lat.

W obecności i przy udziale całej wspólnoty kościoła K5N pastor Piotr Zaremba wraz z gronem współpracowników modlił się nad nierozpakowanymi jeszcze kartonami z dziełem jego życia. Dziękował Bogu za Jego pomoc w przekładzie na język polski z języków oryginalnych i prosił o błogosławieństwo dla czytelników Biblii Ewangelicznej. Następnie  rozpakował karton i otworzył jej pierwszy egzemplarz.

Jestem szczęśliwy. Dzięki nowemu przekładowi Słowa Bożego w całości dokonanemu w środowisku ewangelicznym mam od dziś możliwość lepszego rozumienia woli Bożej i postrzegania w świetle Biblii otaczającej mnie rzeczywistości. Dziękuję Bogu za Piotra i lata jego wytrwałego dążenia do celu. Jestem dumny z całej grupy braci i sióstr zaangażowanych w przygotowanie nowego polskiego przekładu Pisma Świętego. Bogu niech będą dzięki, że obudził w sercu Piotra tak wspaniały pomysł i dopomógł w jego realizacji.

Całe Pismo natchnione jest przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła [2Tm 3,16-17 w przekładzie Biblii Ewangelicznej].