Wprawdzie pisałem już kiedyś na temat dzisiejszej rocznicy napaści sowietów na Polskę, lecz rozmyślając o tym, co spotkało nasz naród we wrześniu 1939 roku pragnę podzielić się jeszcze inną refleksją, dobrze tym wydarzeniem zobrazowaną.
W szóstym wieku przed Chrystusem w narodzie Bożym panowało odstępstwo od przykazań Bożych i wielkie bałwochwalstwo. Odprawiano oczywiście rozmaite obrzędy ku czci JHWH i organizowano wiele uroczystości religijnych, jednakże Izraelici na co dzień żyli po swojemu i zupełnie nie przejmowali się posłuszeństwem Słowu Bożemu. Zgodnie z religijną teorią mówili, że oczekują na chwalebny Dzień Pana, który miałby im przynieść wieczne rozwiązanie wszelkich problemów. Śpiewali swoją wersję pieśni "Pod Twą obronę..." a dalej robili swoje.
W tych okolicznościach Bóg posłał do nich proroka Amosa z otrzeźwiającym poselstwem. Biada wam, którzy z utęsknieniem oczekujecie dnia Pana! Na cóż wam ten dzień Pana? Wszak jest on ciemnością, a nie światłością. To tak, jakby ktoś uciekał przed lwem, a spotyka niedźwiedzia; a gdy wejdzie do domu i opiera rękę o ścianę, ukąsi go wąż. Zaiste, dzień Pana jest ciemnością, a nie światłością, mrokiem, a nie jasnością [Am 5,18-20]. Bezbożność i bałwochwalstwo synów Izraela nie mogło pozostać bezkarne. Bóg wyciągał ku nim rękę, lecz bynajmniej nie po to, by ich chronić. O zgrozo! On nadchodził ze Swoim sądem. Proszę przeczytać całą Księgę Amosa. Dla Izraela w tak wielkim odstępstwie duchowym Dzień Pana nie mógł być pomyślnym i wspaniałym wydarzeniem.
Przed Drugą Wojną Światową naród polski był bardzo religijny. Nie dbano jednak o codzienne posłuszeństwo Pismu Świętemu. Polacy w niedzielę chodzili do kościoła, a w pozostałe dni żyli zupełnie po swojemu. Kwitło też wielkie bałwochwalstwo. Ludzie pielgrzymowali na Jasną Górę, aby kłaniać się Maryi i adorować jej obraz. Modlili się do zmarłych mocą swoich dekretów ogłaszając ich świętymi. Rozwijał się kult świętych obrazów pomimo tego, że Bóg wyraźnie tego zakazał. Czczono stworzenie zamiast Stwórcę. Robiąc te wszystkie obrzydliwe w oczach Bożych rzeczy nasi religijni Rodacy - oczywiście - spodziewali się Bożej ochrony. Niestety, od pierwszego dnia września 1939 roku uciekając przed lwem, nie tylko od niego nie zdołali uciec, ale po dziewiętnastu dniach spotkali się nomen omen z niedźwiedziem...
Większość dzisiejszych chrześcijan wierzy w powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Spodziewają się w związku z tym samych wspaniałości. Żyją po swojemu, lekceważą Słowo Boże, są nieposłuszni ewangelii Chrystusowej, a myślą że Dzień Pana będzie dla nich korzystny. Ażeby tak było, trzeba się opamiętać z grzechów. Trzeba zaprzestać bałwochwalstwa! Trzeba narodzić się na nowo, codziennie naśladować Jezusa i miłować Boga z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił i myśli!
Inaczej oczekiwanie na powtórne przyjście Chrystusa będzie ucieczką przed lwem na spotkanie niedźwiedzia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz