31 sierpnia, 2021

Czy o wszystko można prosić z wiarą?

Czytam dziś w Biblii o niezwykłym zdarzeniu z życia Jezusa i Jego uczniów. W Ewangelii  wg św. Marka jest napisane, że w drodze z Betanii do Jerozolimy Jezus zgłodniał i na pobliskim figowcu chciał znaleźć coś na przekąskę. Niestety, nie była to pora owocowania figowców. Było to jednak dobra pora na udzielenie uczniom kolejnej lekcji. Wówczas powiedział do drzewa: Oby już na wieki nikt nie jadł twoich owoców. A przysłuchiwali się temu Jego uczniowie [Mk 11,14]. 

Następnego dnia rano, po nocnym odpoczynku w Betanii, szli znowu do Jerozolimy. Przechodząc rano zobaczyli, że figowiec usechł od korzeni. Piotr przypomniał go sobie wtedy  i powiedział do Jezusa: Nauczycielu, spójrz, figowiec, który przekląłeś, usechł. W odpowiedzi Jezus skierował do nich słowa: Miejcie wiarę w Boga! Zapewniam was, ktokolwiek powiedziałby tej górze: Podnieś się i rzuć do morza, i nie wahałby się w swoim sercu, lecz wierzył, że na pewno stanie się to, co mówi, spełni mu się [Mk 11,20-23]. 

Najwyraźniej w tej lekcji Jezus chciał pokazać uczniom znaczenie i moc wiary. Kilka Jego słów sprawiło, że  zielone drzewo figowca natychmiast zaczęło zamierać i w ciągu jednej doby kompletnie uschło. W przypadku Jezusa nie były to zwykłe słowa, wypowiedziane w rozczarowaniu brakiem owoców. Na tym prostym przykładzie Pan pokazał, co się dzieje, gdy człowiek Boży przemówi z wiarą. Trudno nie zauważyć, że całość owego niezwykłego zdarzenia z drzewem figowym zmierzało do następującej konkluzji: Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam [Mk 11,24]. Czy jednak każdą prośbę jednakowo wypowiadamy z wiarą?

Moje skromne doświadczenie każe mi się przyznać do licznych słabości w moim życiu modlitewnym. Otóż wiele modlitw nieraz wypowiadałem zarówno bez pełnego przekonania, że właśnie tak należy się w danej chwili modlić, jak i bez wiary, że naprawdę stanie się to, o co prosiłem. Modliłem się, bo ktoś poprosił mnie o modlitwę. Należałoby najpierw rozważyć sprawę w świetle Biblii, rozpoznać wolę Bożą i dopiero wtedy przedkładać sprawę Panu. Ludzie jednak zazwyczaj oczekują natychmiastowego podjęcia modlitwy. Aby wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom, modliłem się więc, choć nie miałem co do tego pełnego przekonania. 

Od czasu do czasu wszakże zdarza mi się modlitwa  płynąca z wiary. Jakiś przykład? Jeden z naszych braci jest pilotem na stanowisku kapitana samolotów pasażerskich znanej linii lotniczej. Czas temu, z ogólnie wiadomych powodów, zamknięto w Gdańsku bazę operacyjną tego przewoźnika i nasz brat został przeniesiony służbowo do Niemiec. Nie przyszło nam wówczas do głowy, aby sprzeciwiać się tej zmianie. Modliliśmy się jedynie, aby Pan Jezus pomógł mu znaleźć tam społeczność chrześcijańską ze zdrowym nauczaniem biblijnym i błogosławił go w nowym miejscu pracy. Mateusz wynajął więc w Niemczech mieszkanie i zaczął odbywać loty z bazy w Dortmundzie, a jego zastępczym domem duchowym stała się Polska Społeczność Chrześcijańska w Wuppertalu.

Parę tygodni temu coś się we mnie pod tym względem zmieniło. Ni stąd, ni zowąd, zacząłem nosić w sercu myśl o jego powrocie do Gdańska. Gdy dotarła do mnie wiadomość o zamknięciu bazy operacyjnej tych linii lotniczych w Dortmundzie, tj. miejsca pracy naszego brata w Niemczach, poczułem - o dziwo - wielką radość. Czułem, że sprawa nabiera rumieńców. Któregoś dnia wieczorem w ubiegłym tygodniu usiadłem przy ognisku w ogrodzie i rozmyślając o członkach Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE modliłem się o niektórych z nich. Na niebie pojawił się samolot. Pobudzony jego przelotem nad naszą posesją, spojrzałem w górę i poprosiłem: Ojcze, proszę, otwórz Mateuszowi znowu bazę operacyjną w Gdańsku. Zaniemówiłem zaskoczony tym, co z taką śmiałością i pewnością wypowiedziałem. Wiedziałem jednak, że te proste słowa były przebłyskiem wiary.

W tę niedzielę, 29 sierpnia 2021 roku, wieczorem odczytałem w moim telefonie SMS następującej treści: W dniu wczorajszym otrzymałem potwierdzenie od mojego pracodawcy, że z dniem 25 października przywracają mnie do bazy Gdańsk. Chwała Bogu.  Alleluja! Bogu niech będą dzięki!  Oczywiście, nie tylko ja modliłem się o to. Wiem, że co najmniej kilku innym osobom z naszego środowiska ta sprawa leżała na sercu. Nasz Niebiański Ojciec przychylił się do naszych próśb. Ośmielam się myśleć, że Bóg dostrzegł w nas ziarenko wiary, bo nasza modlitwa została wysłuchana.

Modlący się chrześcijan w głębi serca wie, kiedy modli się naprawdę z wiarą, a kiedy prosi - ot, tak - bo ktoś go o to poprosił. Czy dojrzały chrześcijan powinien więc zawsze przedkładać Bogu wszystkie prośby? Czy nie należałoby najpierw poddać zgłaszanej sprawy pod osąd Słowa Bożego i dopytać o motywacje osób proszących o modlitwę? Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności [Jk 4,3]. Niech modlitw wyrażających prośby o charakterze cielesnym będzie na naszych ustach coraz mniej. Naszą domeną niech stają się słowa wypowiadane z wiarą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz