09 grudnia, 2014

No to w końcu, jak było?

Dzisiejszy transport generała Kiszczaka z Warszawy do Gdańska na przymusowe badania lekarskie, które rzekomo przez trzy dni ma przeprowadzać aż jedenastu specjalistów, domaga się postawienia paru pytań. I wcale nie pytam, na czyj koszt ów "chory" dziś podróżował? Nie pytam też dlaczego chory pan Kowalski musi czekać na jednego lekarza trzy miesiące, jeśli nie trzy lata, podczas gdy  „zdrowy” generał ma mieć ich do dyspozycji aż tylu i to przez parę dni? Intryguje mnie dziś zupełnie inna kwestia.

Otóż parę dni temu słyszałem jak ktoś wielce kogoś chwalił za bezkrwawe przeprowadzenie zmian ustrojowych w Polsce. Chwalony prężył pierś, bo najwidoczniej uważał, że to prawda. Dzisiaj natomiast usłyszałem, że generał Kiszczak jest sądzony za udział w zbrodniczej grupie przestępczej, która ma na sumieniu wiele krwawych ofiar z tego samego okresu. No i zbaraniałem. Skoro jednemu daje się medal za bezkrwawy upadek komunizmu, to na mój chłopski rozum wynika z tego, że nie ma kogo sądzić za krwawe ofiary tego przełomu. Jeśli natomiast takie ofiary rzeczywiście były, to należałoby przestać trąbić o majstersztyku bezkrwawego przejścia ustrojowego i - co za tym idzie - zmniejszyć nieco medal chwały dla chwalonych.

Prawdą jest, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To samo zjawisko lub zdarzenie, ta sama rzecz, a jakże odmienna jej ocena. Wszystko zależy od tego, czy ktoś ma być w danej sytuacji pochwalony, czy zganiony. Oto biblijny przykład: Liche to, liche! mówi nabywca; lecz gdy odchodzi, chwali się [Prz 20,14]. Z wiadomych względów deprecjonuje sprzedawcę za rzekomo złą jakość jego towaru. Lecz za moment, z powodu tego samego towaru, udziela sobie pochwał jako jego nabywca. Można zbaranieć. Albo towar jest dobry i sprzedawcy też należy się dobre słowo, albo nabyty przedmiot jest rzeczywiście lichy i nabywca nie ma się czym chwalić.

Relatywizm zawsze ma oczywiście swoje uzasadnienie, lecz Biblia ostrzega: Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemność w światłość, a światłość w ciemność, zamieniają gorycz w słodycz, a słodycz w gorycz [Iz 5,20]. Trzeba ustalić, jaka jest prawda i przy niej obstawać. Albo coś jest dobre, albo złe. Albo były krwawe ofiary, albo odbyło się to w sposób bezkrwawy. Albo jestem synem światłości i postępuję, jak za dnia, albo żyję w ciemności i takie też są owoce mojego życia. Nie mogę kogoś chwalić za coś, za co Bóg człowieka sądzi. A jeśli Bóg go nie sądzi, to dlaczego ja miałbym potępiać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz