11 sierpnia, 2010

Służba kobiet

Wprawdzie ostatnio pisałem już na ten temat, ale chcę zrobić to raz jeszcze. Służba kobiet w Kościele wydaje się być języczkiem u wagi wizji rozwoju mojej wspólnoty kościelnej na najbliższe lata. Nie podzielam jednak tego poglądu. Uważam, że inne propozycje zmian mają większy ciężar gatunkowy, niż to, czy w niektórych zborach kobiety będą nauczycielami i pastor(k)ami, czy też zostanie 'po staremu'.

 Stanowisko w tytułowej sprawie przedstawiłem dość jasno najpierw w tekście pt. "Kobiety, nie idźcie tą drogą!", a potem w "Tą drogą chodźcie, drogie Siostry!"  Jestem za szerokim udziałem kobiet w służbie Bożej. Jednakże ze względu na ich własne dobro, od niektórych zadań w pracy Pańskiej Biblia trzyma je z daleka, zlecając tę odpowiedzialność mężczyznom.

 Od zawsze było to oczywiste dla czytających Biblię bogobojnych mężczyzn i kobiet. Rzetelna egzegeza natchnionych tekstów nie pozostawia tu wątpliwości. Od samych początków istnienia Kościoła byli jednak ludzie, którzy z różnych powodów odwracali się od prawdy i łatwo im przychodziło nieposłuszeństwo Słowu Bożemu. Ba, znamy ubolewanie Boga w tym względzie już nad Jerozolimą z okresu Starego Przymierza: Jakże lekko ci przychodzi zmieniać swoją drogę! [Jr 2,36]. Dziś także wielu chrześcijan próbuje wszystko modyfikować i robić po swojemu.

 Tym razem chcę więc jedynie odnieść się do zapowiadanego głosowania duchownych w kwestii służby kobiet w Kościele. Otóż nie można poprzez głosowanie rozstrzygać i przesądzać o tym, czy coś objawione w Słowie Bożym nas obowiązuje, czy też nie. Posłuszeństwo Bogu to sprawa nie podlegająca dyskusji ani demokratycznym decyzjom.

 Prawda jest taka, że gdy odchodzimy od prostolinijnego podejścia do Biblii, wówczas nierzadko zaczynamy przy niej kombinować. Żeby zaś uspokoić sumienie, próbujemy nasz pogląd przegłosować. Jeżeli większość opowie się za naszym pomysłem, to będzie oznaczać, że mamy słuszność. Pamiętajmy jednak, że metodą odpowiednio pokierowanego głosowania można nawet posłać na krzyż Syna Bożego.

 By służyć Bogu zgodnie z powołaniem, nie potrzebujemy ludzkich decyzji. Owszem, jedne z nich mogą nam tę służbę ułatwić a inne utrudnić, ale prawdziwy sługa Boży nie da się zatrzymać w wypełnianiu swojego zadania. Nie mnie przesądzać więc o tym, co ktoś może albo nie. Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go [Rz 14,4]. Ostatecznie przed Nim każdy zda sprawę ze swojego postępowania.

 Jestem zdania, że wszyscy; wierzący mężczyźni i wszystkie wierzące kobiety – wszyscy powinniśmy się po prostu wziąć do pracy! Mniej dyskutować, kombinować, reformować, reorganizować, wyważać otwarte już drzwi, a zająć się codziennym trudem miłości, niesienia pomocy, ewangelizowania i wydawania pod kierownictwem Ducha Świętego dobrego świadectwa wiary!

 W zborze trzymającym się zdrowej nauki biblijnej żadna kobieta nie czuje się poniżona i pozbawiona możliwości udziału w służbie Bożej. Każdy bogobojny mężczyzna respektuje wezwanie Pisma: Podobnie wy, mężowie, postępujcie z nimi z wyrozumiałością jako ze słabszym rodzajem niewieścim i okazujcie im cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota, aby modlitwy wasze nie doznały przeszkody [1Pt 3,7].

A więc, o co chodzi?

4 komentarze:

  1. Jeśli dobrze rozumiem, zapowiadane głosowanie ma mieć nieco inny charakter. W moim rozumieniu zamiaru Naczelnej Rady Kościoła chodzi o to, aby głosować (za lub przeciw) temu, aby decyzja o dopuszczeniu kobiet do służby m.in. kaznodziejskiej, zapadała na poziomie danego zboru.

    Czyli, żeby to właśnie lokalni pastorzy i starsi w określonym zborze mieli możliwość podjęcia takiej decyzji dla dobra / w imieniu swojego zboru, a nie musieli realizować postanowień osób mniej związanych ze swoim zborem.

    To nieco zmienia postać rzeczy :).

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, całkowicie zmienia postać postać rzeczy.... całkowicie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne, że choć jak dotąd w KZ nie ma oficjalnej zgody na nauczanie przez kobiety, to i tak jest to dość powszechne w wielu zborach.
    Wygląda na to, że skoro teraz jest wielu takich pastorów, którzy nie szanują dotychczasowego stanowiska rady kościoła, to i nie uszanują go, kiedy to stanowisko będzie nadal przeciwne.
    Jak można nauczać Słowa Bożego mając je jednocześnie za nic???

    OdpowiedzUsuń