Chrześcijanie też mają swój kodeks. Normą dla nas jest Pismo Święte. Trzeba je odczytywać z modlitwą i w natchnieniu Ducha Świętego. Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany [2Tm 3,16-17]. Fenomen Biblii polega między innymi na tym, że nieustannie w niej współgra Słowo i Duch, dzięki czemu nie jest ona zbiorem martwych przepisów. Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami Tego, przed którym musimy zdać sprawę [Hbr 4,12-13].
Wzorem postępowania zgodnego ze Słowem Bożym służą nam apostołowie Jezusa Chrystusa. Mieli oni do czynienia z nauką Chrystusową słyszaną na żywo, bezpośrednio z ust Pana. A oznajmiam wam, bracia, że ewangelia, którą ja zwiastowałem, nie jest pochodzenia ludzkiego; albowiem nie otrzymałem jej od człowieka, ani mnie jej nie nauczono, lecz otrzymałem ją przez objawienie Jezusa Chrystusa [Ga 1,11-12]. Głosząc naukę Chrystusa w formie ustnej i pisemnej, apostołowie sformułowali kodeks postępowania i służby w Kościele. Ci, którzy przyjmowali ze szczerego serca zarys tej nauki [Rz 6,17] stawali się prawdziwymi chrześcijanami, tworzyli zbory Boże i mieli obowiązek w niezmienionej treści przekazywać ją ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać [2Tm 2,2]. Jednym słowem, naszą normą w sprawach wiary niezmiennie jest nauka i praktyka apostołów Jezusa Chrystusa, przedstawiona na kartach Pisma Świętego.
W każdym środowisku może dojść i nieraz dochodzi do wykroczeń. Łamanie obowiązujących norm zazwyczaj zapoczątkowują ludzie, którzy z natury mają je w tzw. głębokim poważaniu. I tak od szkolnej klasy poczynając a na kręgach parlamentarnych kończąc, obserwujemy ten dziwny proces, jak od pojedynczych osób rozszerza się zepsucie w danej społeczności. Dlaczego dzisiaj powszechnie mówi się o mafii włoskiej, o meksykańskich kartelach narkotykowych, a na rodzimym podwórku - np. o mafii pruszkowskiej? Bo kiedyś w danym miejscu pojawili się źli ludzie i nikt w porę dostatecznie się im nie przeciwstawił.
Nie inaczej bywa w Kościele, gdy do lokalnej wspólnoty chrześcijańskiej przedostaną się ludzie samowolni i nie uznający biblijnych norm życia i służby. Dość szybko nawiązują oni kontakt z osobami zdradzającymi podobne skłonności i - mając ich wsparcie - zaczynają podważać panujący w danym zborze porządek. W ten sposób rozpoczyna się i rozwija proces powolnej zmiany normy. W imię tak szczytnych haseł jak 'wolność w Chrystusie', 'otwartość na działanie Ducha' czy 'pragnienie nowych przeżyć', Bogu ducha winni chrześcijanie są powoli wciągani w odstępstwo od norm Pisma Świętego. O nierozumni Galacjanie! Któż was omamił, was, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? [Ga 3,1] - ubolewał św. Paweł nad odejściem od norm Słowa Bożego w zborach galackich. Czy nie wiecie, że odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza? [1Ko 5,6] - ostrzegał wierzących z Koryntu. Wszędzie, wówczas i dziś, powtarza się ten sam scenariusz. Normy nauki apostolskiej powoli są wypierane ze zboru i zastępowane czymś, co normą absolutnie być nie powinno. Niestety, w niejednej już społeczności skrajność została uznana za normalność.
Pół biedy, jeżeli w środowisku kościelnym dochodzi do złamania norm Pisma Świętego nieświadomie. Bracia i siostry po uświadomieniu im odstępstwa, odrzucą skrajność, w którą dali się wmanewrować i powrócą do prostolinijnego trzymania się nauki Chrystusowej. Gorzej, gdy jakaś grupa osób podejmuje w zborze świadome działania w celu wprowadzenia zmian i pociągnięcia ludzi za sobą. W takim przypadku zbór czeka wewnętrzna walka. Uznałem za konieczne napisać do was i napomnieć was, abyście podjęli walkę o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym. Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, na których od dawna wypisany został ten wyrok potępienia, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego obracają w rozpustę i zapierają się naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa [Jd 1,3-4] - wyjaśnił swój apel św. Juda, brat Pański. Skoro już w okresie Wczesnego Kościoła takie zjawiska miały miejsce, to jakże moglibyśmy dzisiaj w tych sprawach spać spokojnie?
Według danych z najnowszego spisu powszechnego, środowiska ewangelikalne w Polsce liczą zaledwie około sto czterdzieści tysięcy osób, a grupują się w aż dziewięćdziesięciu wyznaniach. Świadczy to o niskim, w naszych kręgach, poszanowaniu dla Pisma Świętego i braku szacunku dla ojców w wierze. Niektórzy zachowują się tak, jakby dopiero od nich zaczynało się prawdziwe chrześcijaństwo. Nie bacząc na wierną służbę minionych pokoleń, przeciwstawiają jej własny sposób odczytywania Pisma Świętego i wprowadzają do zborów zwyczaje i praktyki z biblijnego punktu widzenia niemożliwe do zaakceptowania. Próbują odgrywać rolę 'ulepszaczy' wiary chrześcijańskiej. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8] - ogłasza Biblia, a im biblijny Jezus nie wystarcza. Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus [1Ko 3,11] - tłumaczy apostoł Jezusa Chrystusa, a im marzy się zmienianie obrazu Boga i Jezusa w oczach społeczeństwa. Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie [Kol 2,6-8] - poucza Słowo Boże, a jednak nowinkarstwo wciąż znajduje w zborach chętnych słuchaczy.
Normalna społeczność chrześcijańska charakteryzuje się bojaźnią Bożą, całkowitym skupieniem na osobie Jezusa Chrystusa i oddawaniem chwały wyłącznie Bogu. Niestety, w niektórych kręgach kościelnych już dawno miejsce Syna Bożego zajął kult maryjny, kult świętych oraz inne wierzenia ludowe. Normalna wspólnota chrześcijańska wiernie trzyma się Biblii. Przykro to mówić, ale w wielu kościołach ludzka tradycja już dawno wzięła górę nad Pismem Świętym. Tak to unieważniliście Słowo Boże przez naukę swoją [Mt 15,6] - znowu powiedziałby Pan. Aż strach pomyśleć dokąd za kilka dekad dojdą chrześcijanie ze środowisk charyzmatycznych, skoro w ich kręgach jawnie już odrzuca się tradycyjną pobożność i obowiązek trzymania się Słowa Bożego. Jedni sprowadzili zgromadzenie zboru do poziomu martwej ceremonii, drudzy przeginają w drugą stronę i próbują je zamienić w klub towarzyski z dobrą muzyką i stand-up'em.
Na szczęście Chrystus Pan potrafi sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany [Ef 5,27]. Syn Boży przygotowuje sobie normalny Kościół. Jezus przychodzi po Oblubienicę całkowicie skupioną na Nim samym i rozmiłowaną w Nim bez reszty. On nie zabierze do nieba chrześcijan, którzy na ziemi we własnym gronie - niczym Izraelici przy złotym cielcu - świetnie się bawią. Zabierze tylko tych, którzy z utęsknieniem Go oczekują i w natchnieniu Ducha Świętego mówią: Przyjdź, Panie Jezu [Obj 22,20]. Pan przychodzi po Oblubienicę, która w żaden sposób nie flirtuje ze światem, bo pamięta, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga, i że zazdrośnie chce On mieć tylko dla siebie ducha, któremu dał w nas mieszkanie [Jk 4,4-5]. Normalny zbór do pełni szczęścia niczego więcej nie potrzebuje, jak tylko samej obecności Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Niech ma się na baczności ten, kto zakłóca tę normalność zboru poprzez nagabywanie chrześcijan, by poszukiwali wciąż czegoś nowego.
W każdym środowisku jest pewien odsetek osób, których ciągnie do przeżyć ekstremalnych ale większość ludzi ceni sobie normalność. Po dłuższym pobycie gdzieś poza domem, rodzi się w nas tęsknota za domowym stołem, prysznicem i własnym łóżkiem. Może i czasem damy sobie wmówić, że kradziona woda jest słodka, a chleb pokątnie jedzony smakuje [Prz 9,17], lecz odzyskujemy równowagę i wewnętrzny pokój, gdy znowu zaczynamy pić z własnej studni i wracamy do duchowego pokarmu podawanego w swoim zborze. Owszem, niedzielna impreza w przyciemnionej sali z głośną muzyką, roztańczoną młodzieżą, grą świateł, poczęstunkiem i tzw. "inspiracją" początkowo wydaje się atrakcyjniejsza od tradycyjnego nabożeństwa, ale ludzka dusza na dłuższą metę potrzebuje kościoła, a nie klubu rozrywkowego.
Wiem, że mój apel o normalność chrześcijańskiego zboru nie jest zaskoczeniem, bo jak to powiedział filmowy Pawlak - wszystko można mnie zarzucić, tylko nie to, że ja nowoczesny. Jednak trzeba tu podkreślić, że tenże apel nie bierze się z moich własnych pomysłów na lokalną wspólnotę chrześcijańską. Głową Kościoła jest sam Jezus Chrystus, Ten, który trzyma siedem gwiazd w prawicy swojej, który się przechadza pośród siedmiu złotych świeczników [Obj 2,1]. Zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus [Ef 2,20] mamy obowiązek trwać w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42] i nie upodabniać się do świata. Przywódcy każdego zboru powinni być świadomi, że Pan przygląda się ich działalności. To nie ich własne upodobania, a Chrystus Pan przesądza o tym, jak ma wyglądać zbór Pański. Wszyscy mamy obowiązek trzymania się biblijnej normy.
Dlatego wzywam do utrzymywania w zborach należytej powagi i duchowego charakteru nabożeństwa, a wszystko niech się odbywa godnie i w porządku [1Ko 14,40]. Zmieniajmy siebie, a nie zbór. Jeżeli już ktoś musi się zabawić, to niech nazywa rzeczy po imieniu. Niech organizuje dyskoteki, imprezy, mitingi motywacyjne itp., ale niech nie nazywa tego nabożeństwem. Czy nie wiecie, że jesteście przybytkiem Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy przybytek Boga, tego zniszczy Bóg, gdyż przybytek Boga jest święty, a wy właśnie nim jesteście [1Ko 3,16-17]. Niech Kościół pozostanie Kościołem! Niech będzie normalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz