09 kwietnia, 2009

Pocałunkiem?

„Gdy On jeszcze mówił, nadeszła zgraja, a na jej czele jeden z dwunastu, imieniem Judasz, i ten zbliżył się do Jezusa, aby go pocałować. Jezus zaś rzekł do niego: Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?” [Łk 22,47-48].

Jakie dyskusje wolimy? Gdy adwersarze jasno i dobitnie wyrażają różnice między sobą, czy też gdy skrywają je za parawanem dyplomatycznych uśmiechów i grzecznościowych zwrotów?

Lubię ludzi o czytelnych poglądach i postawach. Lubię jasną grę. Chcę wiedzieć czy mam przed sobą wroga, czy przyjaciela? Przerażają mnie ci, którzy uśmiechają się, serdecznie pozdrawiają, życzą wszystkiego najlepszego, a w sercu skrywają całkiem przeciwne myśli. Widziałem ostatnio dwóch polityków, o których wiadomo, że się nie lubią, jak odgrywali rolę pozytywnie do siebie nastawionych. Ktoś by pomyślał, że są przyjaciółmi.

Jak świat światem, jedną z najbardziej czytelnych form wyrazu nastawienia do bliźniego jest pocałunek. W zależności od kontekstu, stopnia znajomości czy pokrewieństwa osób, które wymieniają go ze sobą, pocałunek może być oznaką uczuć, szacunku, przyjaźni lub sposobem powitania czy pożegnania. We wszystkich kulturach i epokach z reguły wyraża pozytywny stosunek człowieka do człowieka.

Czasem jednak można natrafić na człowieka, który celowo wysyła fałszywe sygnały. Wywiesza białą flagę i jednocześnie przeładowuje karabin. Zdaje się, że serdecznie pozdrawia, a jednocześnie mocno się trudzi, aby przygotować nasz upadek. „Ten, kto nienawidzi, udaje wargami innego, lecz w sercu knuje podstęp; nie wierz mu, choć odzywa się miłym głosem, gdyż siedem obrzydliwości jest w jego sercu” [Prz 26,24-25].

Wieczorem w Wielki Czwartek coś takiego spotkało naszego Pana, gdy po modlitwie rozmawiał z uczniami w Getsemane. Jak wiadomo, z nieznanych ogółowi uczniów powodów, Judasz wyszedł w trakcie wieczerzy. Znał jednak miejsce noclegu Jezusa i właśnie powrócił w towarzystwie jakichś ludzi. Podszedł do Jezusa mówiąc: „Bądź pozdrowiony, Mistrzu! I pocałował go” [Mt 26,50].

Pomyślmy. Wybrany, obdarzony dużym zaufaniem uczeń podszedł do Pana i Go pocałował. Ze mnie jest taki frajer, że prawdopodobnie przyjąłbym ten gest jako oznakę przyjaźni, naprawienia relacji, zwyczajną serdeczność. Nieraz już dałem się tak nabrać. Po odebraniu podobnego gestu cieszyłem się jak dziecko, serce wykładałem na stół, łudziłem się, że oto spotyka mnie braterska życzliwość. W rzeczywistości zaś byłem właśnie przestawianym pionkiem w nieznanej mi grze...
Jezus nie był taki naiwny jak ja. Natychmiast zadał strasznie smutne, mrożące – i tak już schłodzoną zapadłym mrokiem – krew w żyłach pytanie: Pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?

Cóż za dziwny, wyrafinowany sposób wyrażenia zdrady? Uśmiech na twarzy, przyjazne słowa na ustach, propozycja nie do odrzucenia na stole... Można przecież posłać czytelny sygnał i powiedzieć: Już cię nie lubię. Strzeż się mnie, bo mogę ci zaszkodzić. Nasze drogi się rozchodzą. Nie jesteś już mile widziany w moim domu. Nie chcemy cię już dłużej między nami. Przykre to, ale przynajmniej jasno postawione.

Zdradzać można różnie. Ale dlaczego aż tak boleśnie? Awansem? Nagrodą? Pocałunkiem? Bo tak można osiagnąć swój ukryty cel, niejako w białych rękawiczkach. Niemal wszyscy myślą, że okazana została miłość albo braterska pomoc, a tymczasem nastąpił akt zdrady.

Brzydźmy się takich pocałunków. Bądźmy prawdziwi i szczerzy w swoich postawach, słowach i gestach! Słowo Boże nas do tego zobowiązuje. Bóg nie chce też, abyśmy brali udział w jakiejś dziwnej grze, odgrywanej na życzenie mrocznych postaci noszących uśmiech na ustach i kij w ręku. Miejmy odwagę być sobą! Tylko ludzie szczerzy są Bożymi przyjaciółmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz