05 czerwca, 2012

EURO 2012 z umiarem

 Miło jest popatrzeć, gdy – jak kraj długi i szeroki – z dnia na dzień robi się w Polsce coraz bardziej kolorowo i wszędzie panuje podniosła atmosfera wyczekiwania na pierwszy mecz naszej reprezentacji narodowej. Rzeczywiście, takie mistrzostwa zdarzają się nam jeden jedyny raz na całe pokolenie, więc jest co świętować.

 Sam nie mogę się już doczekać chwili, gdy nasza jedenastka z polskimi orłami na koszulkach wyjdzie na stadion narodowy i zabrzmi pierwszy gwizdek EURO 2012. Ażeby móc to zobaczyć, zmieniliśmy lekko nawet program dorocznej konferencji WIARA2012, którą organizujemy w tych dniach w Spale, w ramach międzywyznaniowej inicjatywy Razem Dla Ewangelii.

 Uczestnicząc wszakże w tym powszechnym święcie sportowym, chcę jako chrześcijanin zachować zdrowy rozsądek. Co za dużo, to niezdrowo – poucza znane przysłowie, a myślę, że niektórzy zaczynają ten umiar tracić. Takie odczucie ogarnęło mnie wczoraj, gdy widziałem pod bankiem kolejkę po okolicznościowe monety, a wieczorem w telewizji posłuchałem wypowiedzi jakiejś kobiety, która była tuż po tych zakupach. Najwyraźniej sama nie wiedziała dokładnie, co i po co kupiła, ale kupiła wszystko, co było do kupienia!

 Jedno ze świadectw pomieszczonych w książeczce pt. "Aut! Relacje spoza boiska", którą w tych dniach staram się wręczać w różnych miejscach, nosi tytuł: Mój bóg był okrągły. Autor wyznaje w nim przesadną fascynację piłką nożną, co stawiało jego świat na głowie.

 Pierwsze miejsce w życiu chrześcijanina należy się Panu Jezusowi Chrystusowi. Żadna pasja, żadne zajęcie, ani nawet tak wspaniała impreza jak EURO 2012, nie mają prawa zdominować naszego zachwytu osobą Zbawiciela! Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej [Mk 12,30].  Innymi słowy, jeżeli cokolwiek innego w naszym sercu wysunie się na plan pierwszy, wówczas zaczyna to być naszym bożkiem, a my stajemy się bałwochwalcami.

Każda miejscowość i niemal każde środowisko w Polsce pulsuje od zachwytu piłką nożną. Wpośród powiewających wszędzie chorągiewek i milionów rozmaitych gadżetów jesteśmy my, Ty i ja, naśladowcy Jezusa Chrystusa. Czy potrafimy zachować się w sposób godny Pana? Czy dopuścimy się tego, żeby On, choćby na kilka dni, poszedł w niepamięć?

 Sądzę, że Jezus usiadłby w piątek wieczorem przed telewizorem, aby obejrzeć mecz inauguracyjny. Zastanawiam się jednak, czy można byłoby Go gdzieś spotkać obwieszonego gadżetami, albo z dwoma chorągiewkami nad głową? Możliwe, że apostoł Paweł odniósłby się w kazaniu do wyników lub stylu gry polskich piłkarzy, ale czy spotkalibyśmy go w kilometrowej kolejce po bezpłatne zaproszenia na jakiś tam  trening?

EURO 2012 to nie tylko czas wielkiego egzaminu dla naszej władzy i wielu służb technicznych. To także ważny sprawdzian dla ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa.