22 lipca, 2021

Mało pożądany aspekt łaski

Wczoraj wieczorem uczestniczyłem w nabożeństwie, podczas którego rozważaliśmy zagadnienie łaski Bożej. Piękny, budujący i szeroki temat. Wsłuchując się w słowa wykładowcy i przywoływane fragmenty Pisma Świętego, cieszyłem się jak dziecko. Jestem zbawiony! Gdyż z łaski jesteście zbawieni, przez wiarę. Nie jest to waszym osiągnięciem, ale darem Boga [Ef 2,8]. Mam żywot wieczny! Gdyż zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem Bożej łaski jest życie wieczne w Chrystusie Jezusie, naszym Panu [Rz 6,23]. 

Dobrze wiem, oczywiście, że okazana mi łaska Boża ma charakter wychowawczy i mobilizujący, tak bym pod każdym względem był ozdobą zasad nauczanych przez Boga, naszego Zbawcę. Objawiła się bowiem łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi. Poucza nas ona, abyśmy wyrzekli się bezbożności oraz świeckich żądz i żyli w obecnym wieku rozsądnie, sprawiedliwie i pobożnie. Wzywa nas również do czekania na spełnienie się cudownej nadziei i objawienie się chwały naszego wielkiego Boga i Zbawcy, Jezusa Chrystusa [Tt 2,11-13].

Jest wszakże i taki aspekt łaski Bożej, którego, jak do tej pory - nie wiedzieć dlaczego - nie pragnąłem. Mam na myśli łaskę cierpień ze względu na Chrystusa. Kto bowiem, posłuszny sumieniu oświeconemu przez Boga, napotyka trudności i cierpi niewinnie, ten właściwie dostępuje łaski. Bo cóż to za zaszczyt, kiedy się cierpi z powodu własnych grzechów? Ale właśnie wtedy, gdy znosicie cierpienia za swoje dobre czyny, spotyka was łaska ze strony Boga. Na to was powołano - Chrystus również cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w Jego ślady [1Pt 2,19-21]. 

Znakomita większość współczesnych chrześcijan łaskę kojarzy z błogosławioną przez Boga pomyślnością na ziemi oraz chwalebną wiecznością w niebie. Wypieramy myśli o cierpieniu i prześladowaniu. Chciałoby się przejść do niebiańskiej chwały bez żadnych przykrości. Pewna kobieta po wysłuchaniu podobieństwa o bogaczu i Łazarzu powiedziała, że za życia chce być jak bogacz, a po śmierci, jak Łazarz. Gdy ktoś zaczyna nas prześladować za wiarę, natychmiast wszczynamy alarm. Mamy przecież konstytucyjne prawa obywatelskie. Nawet wspólnotę kościelną dobieramy sobie pod kątem naszych upodobań i przyjemnego spędzania czasu w niedzielę. 

Dzisiaj od rana moje myśli są pod wpływem słów: albowiem to jest łaska, jeśli ktoś związany w sumieniu przed Bogiem znosi utrapienie i cierpi niewinnie [1Pt 2,19]. Mam świadomie rezygnować ze swoich praw? Cierpieć, chociaż mógłbym zawalczyć o swoje? Ponieść stratę, gdy mogę z kimś wygrać w sądzie? Zastanawiam się, czy jestem gotowy przeżywać wyśmianie, odrzucenie i rozmaite upokorzenia ze względu na Chrystusa, tak jak to spotykało mnie na początku mojego chrześcijaństwa? 

Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami [Mt 5,11-12]. Dlaczego miałbym być daleki od tak rozumianej łaski Bożej, skoro Biblia mówi: Macie bowiem przywilej ze względu na Chrystusa, nie tylko w Niego wierzyć, lecz i dla Niego cierpieć [Flp 1,29]. Dlaczego miałbym mieć inaczej, skoro apostołowie mówili, że trzeba doświadczyć wielu trudności, aby wejść do Królestwa Bożego [Dz 14,22]?

Jak na te pytania odpowiem? To się okaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz