W jednym z opracowań naukowych autorstwa prof. Anny Wachowiak pt. „Polskie uwarunkowania starzenia się w miejscu” czytamy: „W dobie kultu młodości liczna populacja ludzi starszych postrzegana jest jako jednolita masa wiekowa, co budzi skłonność do stereotypizacji i zachowań dyskryminacyjnych. Wielu seniorów czuje, że są ignorowani i niepotrzebni, podobnie jak wielu młodych spotykających się z obojętnością i nieakceptacją dorosłych. Tworzą dwa pokolenia o niskim statusie społecznym i z poczuciem niekompetencji”. (Znane i nieznane oblicza starości jako obszar wyzwań dla społeczeństw XXI wieku. Redakcja naukowa Małgorzata Herudzińska, wyd. SGGW 2019).
Z badań społecznych wynika, że jesteśmy społeczeństwem o niskim stopniu gotowości do wspierania osób starszych. W dalszej części wspomnianego wyżej opracowania czytamy: „Respondenci, zapytani o zakres solidarności z osobami starszymi, wyrażającej się udzielaniem pomocy osobom dotkniętym uciążliwościami wieku starszego, zadeklarowali taką pomoc w 29 procentach”. (…) „Uzyskane odpowiedzi świadczą też o rodzinnym charakterze tej gotowości, gdyż świadczącymi pomoc byli zazwyczaj członkowie najbliższej rodziny”.
Starsi Polacy pamiętają czasy, gdy panowała u nas moda na rozbudowaną tzw. socjosferę, czyli infrastrukturę socjalną, taką jak żłobki, przedszkola, stołówki pracownicze, wczasy fundowane przez zakład pracy itd. Z racji tej polityki państwa można było mniej liczyć na rodzinę. Dzisiaj podobnie dzieje się za sprawą rynku, który oferuje szereg usług zmniejszających potrzebę polegania na członkach rodziny. Przykładem mogą być wyrastające, jak grzyby po deszczu, domy opieki dla seniorów albo fundusze hipoteczne oferujące osobom po sześćdziesiątce dożywotnią rentę za dom lub mieszkanie. Polityka powodująca mniejsze zaangażowanie rodziny w organizację opieki, polegająca na rozbudowie i oferowaniu usług opiekuńczych przez państwo lub rynek nazywa się defamiliazacją. Pogłębia ona przepaść między pokoleniami. Stąd socjologowie coraz mocniej podkreślają wartość familizacji polityki społecznej i zachęcają do jej stosowania.
Zjawisko swoistej defamilizacji obserwujemy też – niestety - w środowiskach chrześcijańskich. Jednym z przejawów tego procesu jest zakładanie wspólnot dedykowanych osobom zbliżonym do siebie wiekowo, zawodowo bądź kulturowo. Większe społeczności lokalne szczycą się kościołami dziecięcymi i młodzieżowymi działającymi równolegle z kościołem głównym, wprawdzie w tym samym środowisku, ale jednak oddzielnie. Wiele lat temu naocznie zetknąłem się z tym w Seulu, gdy po niedzielnym nabożeństwie porannym wielotysięcznego zboru, zabrano mnie po południu do ‘kościoła młodzieżowego’ tego samego zboru. Również w Polsce przybywa miejsc przyciągających rodziców ofertą ‘kościoła dziecięcego’, który zajmie się ich dziećmi w niedzielę. Parę miesięcy temu, próbując zarezerwować na przyszłe lato jeden z ośrodków chrześcijańskich w celu zorganizowania w nim zborowych wczasów rodzinnych, od kierownika tego ośrodka usłyszałem, że w ogóle nie będzie już udostępniać go dla rodzin, a wyłącznie na obozy dziecięce i młodzieżowe.
Starszym i młodym członkom kościoła wydaje się to być na rękę. Indywidualizm zarówno jednych jak i drugich chętnie wykorzystuje, a nawet stwarza, okazje do spędzania czasu bez siebie. Przeżyłem to we własnej rodzinie, gdy po jednym z wyjazdów zagranicznych moje dzieci dały mi do zrozumienia, że następnym razem w tak ciekawe miejsce wolałyby udać się same. Moje towarzystwo okazało się dla nich uciążliwe z powodu odmienności naszych preferencji i zainteresowań. Mają rację, że jesteśmy różni. Lecz uwaga! To sprzyja tworzeniu i pogłębianiu się przepaści między pokoleniami. W dalszej konsekwencji źle wpływa na socjosferę rodziny. Z czasem wygodniej będzie już nie tylko oddzielnie wyjeżdżać na wakacje, ale także jadać obiady, robić zakupy a nawet oglądać mecz. W sferze życia kościelnego doświadczyliśmy tego np. w relacjach z ukraińskimi braćmi i siostrami. Witani tu z miłością i nadzieją na duchowe wzmocnienie, początkowo chcieli brać udział w życiu polskich zborów. Wystarczyło jednak paru lat, gdy zaczęli tworzyć w naszym kraju własne, odrębne wspólnoty. Znam przypadki, że teraz próbują przyciągać do siebie Polaków, odciągając ich od rodzimych społeczności.
Wszyscy znamy pierwotny model rodziny jako wspólnoty wielopokoleniowej. Tradycyjna rodzina, zazwyczaj trzy lub czteropokoleniowa, zamieszkiwała pod jednym dachem, a jej domownicy solidaryzowali się ze sobą na wszystkie możliwe sposoby. Dzisiaj też takiej wewnątrzrodzinnej solidarności nam potrzeba. Solidarności nie tylko w walce przeciwko złu. To Polacy potrafią. Udowodniliśmy to stawiając czoła niechcianym tu systemom politycznym. Nawet filmowy Kargul i Pawlak są w stanie na chwilę się zjednoczyć w obliczu zewnętrznego wroga. Jednak tak samo, a nawet jeszcze bardziej, potrzebna nam jest solidarność ku dobremu. Solidarność w utrzymaniu zgody, we współdziałaniu, we wzajemnej trosce i opiece. Czy stać nas i na tak rozumianą solidarność?
Biblia wyraźnie wskazuje, że Bóg chce mieć wszystkie pokolenia i obydwie płcie razem. Zgromadź lud, mężczyzn, kobiety, dzieci i obcych przybyszów, którzy przebywają w twoich bramach, aby usłyszeli i aby nauczyli się bojaźni Pana, Boga waszego, i pilnie spełniali wszystkie słowa tego zakonu (5Mo 31,12). Bo wszyscy, którzy zostaliście w Chrystusie ochrzczeni, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie (Ga 3,27-28).
Model wielopokoleniowej rodziny w Izraelu był dowodem błogosławieństwa Bożego. Błogosławiony każdy, który się boi Pana, który kroczy jego drogami! Owoc trudu rąk swoich spożywać będziesz, będziesz szczęśliwy i dobrze ci się powiedzie. Żona twoja będzie jak owocująca winnica w obrębie zagrody twojej, dzieci twoje jak sadzonki oliwne dokoła stołu twego. Tak oto błogosławiony będzie mąż, który się boi Pana! Niech ci błogosławi Pan z Syjonu, abyś oglądał szczęście Jeruzalemu po wszystkie dni życia twego! I abyś oglądał dzieci synów twoich! Pokój nad Izraelem! (Ps 128,1-6). O, jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają! (…) Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, życie na wieki wieczne (Ps 133).
Nie trzeba tego pisać, że wszystkich chrześcijan obowiązuje wzór pierwszego zboru jerozolimskiego. Biblia przedstawia go jako wielopokoleniową społeczność o charakterze rodzinnym, z dobrze zorganizowaną socjosferą. Wszyscy zaś, którzy uwierzyli, byli razem i mieli wszystko wspólne, i sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba. Codziennie też jednomyślnie uczęszczali do świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca, chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością całego ludu. Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni (Dz 2,44-47). Ten przykład apostolski prowadzi nas do tworzenia i uruchamiania w zborze stosownych mechanizmów opieki i wzajemnej troski. Duszpasterstwo, służba charytatywna, służba odwiedzania, opieka domowa, a w miarę możliwości także stacjonarna, to stałe elementy dobrze funkcjonującego zboru.
Pismo Święte nie tylko zaleca, ale wręcz nakazuje nam solidarność międzypokoleniową. Przed siwą głową wstaniesz i będziesz szanował osobę starca; tak okażesz swoją bojaźń Bożą; Jam jest Pan (3Mo 19,32). Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi (Ef 6,1-4). Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje (1Pt 5,5).
Wspólnota naśladowców Chrystusa winna cechować się też należytą troską o dzieci. I przynosili do niego dzieci, aby się ich dotknął, ale uczniowie gromili ich. Gdy Jezus to spostrzegł, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dziatkom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im, albowiem takich jest Królestwo Boże (Mk 10,13-14). Osobom starszym nie wolno lekceważyć nikogo tylko dlatego, że jest młodszy. Niechaj cię nikt nie lekceważy z powodu młodego wieku (1Tm 4,12). Rodzice powinni zadbać o mądrą miłość w egzekwowaniu swej władzy rodzicielskiej. Ojcowie, nie rozgoryczajcie dzieci swoich, aby nie upadały na duchu (Kol 3,21).
Nauka apostolska wręcz nakazuje solidarność w rodzinie i zborze. Starszego mężczyzny nie strofuj, lecz upominaj go jak ojca, młodszych jak braci, starsze kobiety jak matki, młodsze jak siostry, z wszelką powściągliwością. Otaczaj szacunkiem wdowy, które rzeczywiście są wdowami. Jeżeli zaś która wdowa ma dzieci lub wnuki, to niech się one najpierw nauczą żyć zbożnie z własnym domem i oddawać rodzicom, co im się należy; to bowiem podoba się Bogu (1Tm 5,1-4). Trzeba nam unikać wszystkiego, co mogłoby dzielić ludzi w obrębie wspólnoty kościoła. Bracia moi, nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa, naszego Pana chwały. Bo gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie, a wy zwrócilibyście oczy na tego, który nosi wspaniałą szatę i powiedzielibyście: Ty usiądź tu wygodnie, a ubogiemu powiedzielibyście: Ty stań sobie tam lub usiądź u podnóżka mego, to czyż nie uczyniliście różnicy między sobą i nie staliście się sędziami, którzy fałszywie rozumują? (Jk 2,1-4).
Błędem zboru korynckiego było łączenie Wieczerzy Pańskiej z indywidualnymi, przyniesionymi z domu posiłkami. Wy tedy, gdy się schodzicie w zborze, nie spożywacie w sposób należyty Wieczerzy Pańskiej; każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głodny a drugi pijany. Czy nie macie domów, aby jeść i pić? Albo czy zborem Bożym gardzicie i poniewieracie tymi, którzy nic nie mają? Co mam wam powiedzieć? Czy mam was pochwalić? Nie, za to was nie pochwalam (1Ko 11,20-22). Dobrą socjosferę rodziny lub zboru można popsuć nawet w imię osobistego zaangażowania w pracę kościelną i jej wspieranie. Czasem dużo łatwiej jest bowiem złożyć ofiarę na cele kultu religijnego, aniżeli zająć się chorą matką. A dlaczego to wy przestępujecie przykazanie Boże dla nauki waszej? Wszak Bóg powiedział: Czcij ojca i matkę, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech poniesie śmierć. A wy powiadacie: Ktokolwiek by rzekł ojcu lub matce: To, co się ode mnie jako pomoc należy, jest darem na ofiarę, nie musi czcić ani ojca swego, ani matki swojej; tak to unieważniliście słowo Boże przez naukę swoją (Mt 15,3-6). Żadną ofiarą złożoną na kościół nie mamy prawa usprawiedliwiać braku należytej troski o sędziwego ojca.
Dla wzmocnienia solidarności międzypokoleniowej i podniesienia jej na wyższy poziom, dobrze jest rozmyślać o danym nam z góry wzorcu wzajemności Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w jego ręce (Jn 3,35). Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje mu wszystko, co sam czyni, i ukaże mu jeszcze większe dzieła niż te, abyście się dziwili (Jn 5,20). Świat musi poznać, że miłuję Ojca i że tak czynię, jak mi polecił Ojciec (Jn 14,31). Miałem Pana zawsze przed oczami mymi, gdyż jest po prawicy mojej, abym się nie zachwiał. Przeto rozweseliło się serce moje i rozradował się język mój, a nadto i ciało moje spoczywać będzie w nadziei, bo nie zostawisz duszy mojej w otchłani i nie dopuścisz, by święty twój oglądał skażenie. Dałeś mi poznać drogi żywota, napełnisz mnie błogością przez obecność twoją (Dz 2,25-28).
Tajemnicą doskonałej solidarności Ojca i Syna jest miłość. Mając tę samą miłość, zgodni, ożywieni jednomyślnością (…) nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie. Niechaj każdy baczy nie tylko na to, co jego, lecz i na to, co cudze (Flp 2,2-4]. Trzymanie się standardu miłości w rodzinie i zborze zawsze zaowocuje solidarnością międzypokoleniową. Kto naprawdę miłuje, nie patrzy na nikogo z góry. Nie obraża się. Nie porzuca swojej rodziny duchowej, tylko dlatego, że coś się w niej mu nie spodobało. Wszystko niech się dzieje u was w miłości (1Ko 16,14) – wzywa Słowo Boże. Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie (Jn 13,34-35).
Jak praktycznie zadbać o solidarność międzypokoleniową w rodzinie i kościele? Integrując pokolenia poprzez współpracę. Zwiększając aktywność osób starszych. Zapraszając do tej samej służby osoby w różnym wieku. Dopuszczając osoby młode i niedoświadczone przy jednoczesnym utrzymaniu w służbie ludzi dojrzałych i wypróbowanych. Błędem często popełnianym w kościele jest zbyt szybka wymiana pokoleń w służbie. Wprowadzenie ludzi młodych i przekazywanie im od razu pełnych kompetencji grozi poważnym niepowodzeniem. Nie może to być dopiero co nawrócony, gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie (1Tm 3,6). Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby (1Tm 3,10).
Zapraszanie ludzi młodych do służby zazwyczaj przychodzi nam naturalnie i nie trzeba do tego większej determinacji. Troska o solidarność międzypokoleniową polega więc bardziej na przedłużaniu okresu udziału w służbie osób starszych. Na docenianiu i podnoszeniu kompetencji osób dojrzałych w wierze, a nie na ich pośpiesznej wymianie, gdy tylko na horyzoncie pojawia się ktoś młody i bardziej utalentowany. Trzeba nam utrzymywać osoby starsze w świadomości, że są potrzebne w zborze. Stwarzać im przestrzeń do wypowiedzi, modlitwy i praktycznej aktywności. Można w tym celu wykorzystywać szereg rozmaitych okoliczności takich jak np. urodziny, rocznice, ale też budować tę świadomość w codziennych rozmowach ze starszymi braćmi i siostrami.
Innym sposobem na solidarność międzypokoleniową jest podtrzymywanie procesu wspólnego uczenia się i rozwoju. Pamiętajmy, że podstawowym miejscem przyjmowania nauki i prawidłowego wzrostu duchowego wszystkich wierzących jest ich lokalny zbór. Uważajmy na rozmaite organizacje parakościelne, które oferując coś bardziej duchowego i ciekawego, w niedzielę odciągają nas od rodzinnego stołu. To zakłóca prawidłowe funkcjonowanie naszej rodzimej wspólnoty. Sami organizując jakąś konferencję i zapraszając na nią także osoby z innych społeczności, na niedzielę odsyłajmy ich do ich zborów. Obecność każdej z nich jest tam bardzo potrzebna i to z wielu powodów. Gdy przychodzi pora letniego lub zimowego wypoczynku, to koniecznie jedźmy na wczasy w gronie rodzinnym, najlepiej razem z innymi braćmi i siostrami w Chrystusie, wspierając się przy tym i lepiej poznając się wzajemnie.
Dbajmy też w lokalnej społeczności kościoła o jednakowy dla wszystkich dostęp do środków technicznych. W dobie tak szybkiego postępu technologicznego starsi członkowie zboru mogą za nim nie nadążać i z tego tytułu cierpieć. W każdym wielopokoleniowym zborze potrzebne jest przeciwdziałanie wykluczeniu cyfrowemu osób starszych. Dzieci, a zwłaszcza wnuki, mają tu do odegrania bardzo ważną rolę. Polega ona między innymi na uczeniu osób starszych korzystania z Internetu. Wręcz systemowo dbajmy o to, aby osoba niezdolna do fizycznej obecności na nabożeństwie, miała stworzoną możliwość pośredniego uczestnictwa w nabożeństwach i wydarzeniach zborowych.
Ostatnim przejawem solidarności międzypokoleniowej w rodzinie i zborze, jaką chcę tu wspomnieć, jest troska o należyty poziom zaspokojenia potrzeb materialnych wszystkich braci i sióstr trwających we wspólnocie. Taki przykład dali nam apostołowie Jezusa Chrystusa. Dobrze jest powołać w tym celu wielopokoleniowy komitet charytatywny, który znając realia miejscowej społeczności kościelnej, dbać będzie o niesienie stosownej i dostatecznej pomocy osobom w potrzebie. Skoro ojcem sierot i sędzią wdów jest Bóg w swym świętym przybytku (Ps 68,6), to zbór Pański koniecznie powinien wykazywać się należytą wrażliwością na zaspokajanie potrzeb osób znajdujących się w życiowych tarapatach.
Ostatnie słowa Starego Testamentu ogłaszają ludowi Bożemu Nowego Przymierza niezwykłą przyszłość. Oto Ja poślę wam proroka Eliasza, zanim przyjdzie wielki i straszny dzień Pana, i zwróci serca ojców ku synom, a serca synów ku ich ojcom, abym, gdy przyjdę, nie obłożył ziemi klątwą (Ml 3,23-24). Innymi słowy można powiedzieć, że Pismo Święte zapowiada tu pełną solidarność międzypokoleniową dla ludzi żyjących według ewangelii. Królestwo Boże, które jest już obecne w sercach ludzi odrodzonych z Ducha Świętego, charakteryzuje się wzajemnym szacunkiem i oddaniem. Zarówno w obrębie poszczególnych rodzin chrześcijańskich jak i całej lokalnej wspólnoty kościoła panuje miłość. Spaja ona młodych i starszych sprawiając, że lgną do siebie i solidaryzują się we wszystkim.
Dzięki temu również święta Narodzenia Pańskiego w naszym gronie upływać będą w atmosferze szczerej radości, że możemy być razem i wspólnie oddawać chwałę Bogu ciesząc się cudem wcielenia Syna Bożego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz