05 grudnia, 2010

Niech miłość zakwitnie!

Czytałem ostatnio o róży jerychońskiej, niezwykłej roślinie pustynnej, która nie boi się suszy. Zwija się w brunatną kulę, tygodniami znosi upał pustyni, bywa, że wiatr odrywa ją od podłoża i przemieszcza hen w nieznane, ale któregoś dnia, gdy pojawi się woda, zakwita zielenią. Faktycznie każdy kolejny proces zasuszania jest warunkiem i szansą na jeszcze piękniejszą jej zieleń po deszczu.

 Myślę dziś o wzajemnej miłości. Są dni, gdy wezwanie do wzajemnej miłości zazwyczaj pozostaje bez większego odzewu. W dniach dobrobytu, sukcesu i osobistej pomyślności nierzadko stajemy się egocentryczni i zapatrzeni w siebie. Trudniej przychodzi nam współczucie wobec biednych, chorych i nieszczęśliwych. Narasta powierzchowność, miłość niskiej próby, zmienność nastrojów.

 A co dzieje się z nami w wyniku przeżycia tarapatów i trudności? One zazwyczaj zbliżają nas do siebie wzajemnie. Nieraz słyszeliśmy o scaleniu całego narodu w wyniku kataklizmu albo wojny.

 Biblia podkreśla szczególną wartość dni smutnych. Lepszy jest smutek niż śmiech, bo gdy smutek jest na twarzy, serce staje się lepsze. Serce mądrych jest w domu żałoby, lecz serce głupich w domu wesela [Kzn 7,3–4].

 Ileż dobra i radości pojawia się w relacjach międzyludzkich, gdy zakwita wzajemna miłość! A uradowałem się wielce w Panu, że nareszcie zakwitło staranie wasze o mnie, ponieważ już dawno o tym myśleliście, tylko nie mieliście po temu sposobności [Flp 4,10].

 Róża jerychońska może oczywiście pozostać na zawsze suchym kłębkiem. Aby rozkwitnąć potrzebuje wody. Tylko wówczas uruchamia się ten niezwykły proces.

 My też, mimo możliwości rozkwitu miłości, w trudnościach życiowych możemy się pogrążyć we frustracji, rozczarowaniu i duchowej oschłości. Chyba, że napełni nas Duch Święty! A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w niego uwierzyli [Jn 7,37–39]. Miłość jest owocem Ducha.

 Trudności nie są nam obce. Usychamy. Radzę dziś, aby na każdą kolejną z nich spojrzeć jednak, jako na zwiększającą się szansę rozkwitu miłości. Tylko w wyniku takich dni mogą bowiem nastąpić pozytywne zmiany w naszej duchowości i wzajemnych relacjach.

 Rozwiniesz się, czy zostaniesz suchym kłębkiem!? Niech miłość zakwitnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz