29 października, 2011

Zdążył przed udarem dokończyć dzieła


Ekspozycja ręcznie przepisanej Biblii
(format A3) w siedzibie Centrum
Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku
Kazimierz prezentuje swoje dzieło
zborowi w dniu 4 października 2009 roku
Dziś Światowy Dzień Udaru Mózgu, schorzenia dotykającego coraz większej ilości osób. Wg prognoz opartych na danych statystycznych każda co szósta osoba powinna się liczyć tym, że stoi przed groźbą doznania takiego udaru.

 Rok temu udar mózgu dotknął Kazimierza, jednego z bardzo serdecznych i gorliwych członków społeczności, której posługuję w Gdańsku. Stracił władzę w prawej ręce i nodze oraz utracił zdolność mówienia. Jest wciąż poddawany rehabilitacji neurologicznej i logopedycznej, ale póki co z bardzo nikłym skutkiem.

 Na okoliczność Dnia Udaru Mózgu chcę dziś pochwalić się niezwykłym wyczynem Kazimierza sprzed kilku lat, gdy jeszcze miał sprawą prawą rękę. Otóż ten nowo nawrócony spawacz po przeżyciu duchowego odrodzenia na tyle umiłował Pismo Święte, że postanowił je w całości przepisać na kartach formatu A3. Przez parę lat, niemal codziennie po powrocie z pracy zasiadał w tajemnicy do pisania i kartka po kartce, ręcznie przepisywał kolejne księgi Biblii. Na koniec zaniósł je do introligatora i na swój koszt oprawił w wielką, okazałą księgę.

 4 października 2009 roku, podczas Dnia Dziękczynienia Kazimierz zaprezentował i podarował swoje dzieło naszej wspólnocie. Jesteśmy z niego dumni. Ręcznie przepisana przez niego Biblia została umieszczona na specjalnej podstawie i jest eksponowana w naszej siedzibie jako świadectwo naszego respektu i szacunku dla Słowa Bożego.

 Dziś prawa ręka Kazimierza jest bezwładna. Nie może, choćby nie wiem jak chciał, napisać nią ani jednego słowa. Jednak parę lat temu, tuż przed udarem ta ręka, dzień po dniu, słowo po słowie, zajęta była Pismem Świętym. Czyż ręka ludzka może godziwiej dopełniać swej ziemskiej aktywności?

 Przybliżając dziś sylwetkę Kazimierza i jego niezwykłe dzieło zachęcam do pilnego przykładania ręki do wszelkiego dobrego dzieła, bowiem nigdy nie wiadomo, jak długo jeszcze Bóg pozwoli nam zachować aktywność. Przecież tylko jeżeli Pan zechce, będziemy żyli i zrobimy to lub owo [Jk 4,15].

Kazimierz zdążył swoje dzieło dokończyć. A ty? Czy przyłożyłeś już rękę do jakiegoś dobrego dzieła? Czy jesteś dostatecznie pilny w jego realizacji?

7 komentarzy:

  1. Niesamowita i budująca historia! Słyszałem/czytałem już o tym wcześniej, ale zawsze warto pamiętać o takich współczesnych bohaterach :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś może powie, przepisywać Biblię odręcznie w czasach i kraju, gdzie bez problemu można kupić ładnie oprawione i dość duże Pismo Święte? Ja mogę nie do końca rozumieć ostatecznego sensu tego wyczynu, ale myślę, że Bogu to się bardzo spodobało. A mnie bardzo zbudowało.

    Obyśmy zawsze darzyli takim szacunkiem Słowo Boże, choć spisane na kartkach papieru, to jednak wiecznie żywe.

    A bratu Kazimierzowi życzę wytrwania do końca w wierze i powrotu do zdrowia fizycznego, jeśli taka Boża wola.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brat Kazimierz w wywiadzie dla naszego pisma zborowego wyznał, że jako człowiek ciężko pracujący fizycznie miał zawsze problemy z lekturą i aby zmusić się do wytrwałego studiowania Słowa Bożego wybrał taką właśnie drogę. Zachęcam do przeczytania zapisu tej rozmowy: http://www.ccnz.pl/zbor/downloads/ps/2009/PS_162_12-2009.pdf

    OdpowiedzUsuń
  4. W naszej społeczności jest siostra, która przeszła udar 3 lata temu. Jej stan był bardzo poważny. Lekarze stwierdzili, że o ile w ogóle zacznie się ruszać, to na pewno pozostanie na wózku.
    Wielu się modliło o nią. Pan ją podniósł. Pozostał jej lekki niedowład prawej strony. Ale nie to jest w jej historii największym cudem. Po wylewie stała się inną osoba. Przedtem miała dość paskudy charakter. Trzęsła całą rodziną, mężem i dziećmi, zawsze musiała mieć rację i posłuch, co rodziło wiele problemów. Była świadoma swoich wad, ale to nie wystarczało, żeby się zmienić. Co jakiś czas popadała z tego powodu w depresje. Nie potrafiła wytrzymać sama ze sobą.
    Po udarze stała się łagodna, prostoduszna, pełna miłości i dziecięcej ufności, tak daleko idącej, że straciła nawet zdolność abstrakcyjnego myślenia, co rodzi wiele zabawnych sytuacji. Przyjmuje je zawsze z uśmiechem na jaki stać tylko osobę pozbawioną pychy.
    Nauczyła się kochać męża.
    I ciągle dziękuje Bogu za ten udar. Ciągle nie może się nadziwić, jak Bóg to wszystko poprowadził.
    Ciągle nie może się nacieszyć nową sobą.

    Dla mnie ta historia jest niesamowita, bo znam tę siostrę od ponad 20-tu lat i widzę niezwykłość jej przemiany.

    OdpowiedzUsuń
  5. W takich rzeczach także objawiają się "dzieła Boże" (Jan 9,1-4). Może właśnie po to był ten wylew...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ tak, bracie Jarku!
    My sobie z tą siostrą czasem tak żartujemy, że Pan ją spacyfikował, że innego sposobu nie było na taką babę :-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Niedawno jeden z braci w moim zborze opowiadał, że został poruszony przez Boga by odwiedzić swego dawnego przełożonego z pracy, mieszkającego w innym mieście. Chociaż wiele razy wcześniej zwiastował mu ewangelię, ten nie chciał w ogóle słuchać. Teraz okazało się, że człowiek ten właśnie przeszedł wylew i nie może mówić. Nie mógł więc także oponować, kiedy tym razem słyszał Dobrą Nowinę i czytane Słowo Boże. Jego reakcją był tylko serdeczny płacz.

    OdpowiedzUsuń