25 października, 2011

Przekleństwo świętego spokoju

Poranek przed Bitwą pod Azincourt
Sir John Gilbert (1817–1897)
Chcę dziś wspomnieć dość niezwykłą bitwę, do jakiej doszło pomiędzy wojskami angielskimi i francuskimi w dniu 25 października 1415 roku w pobliżu miasta i zamku Azincourt w północnej Francji. Maszerującym z Normandii w kierunku portu Calais wojskom angielskim króla Henryka V zastąpiła drogę znacznie silniejsza armia francuska Karola VI.

 Rankiem w dniu św. Kryspina, czyli 25 października, obydwie armie stanęły naprzeciwko siebie. Wzajemna obserwacja trwała cztery godziny. Francuzi na oczach głodnego wroga w spokoju skonsumowali śniadanie. Armia Henryka stała w milczeniu, oczekując na atak.

 Około godziny 11. Henryk przemówił do swoich ludzi, podkreślając rangę chwili i jej znaczenie dla przyszłości Anglii. Podkreślił też, że o ile lordowie, baronowie a także on sam mogą liczyć na przeżycie bitwy i wykupienie się z niewoli, o tyle oni nie mają innego wyjścia, jak tylko zwyciężyć. I tak się stało. Anglicy pod Azincourt całkowicie rozgromili Francuzów.

 Ta jedna z ważniejszych bitew w historii konfliktów angielsko - francuskich została przedstawiona też w sztuce Williama Shakespeare'a pt. Henryk V. Oto jakie m.in. słowa włożył Szekspir w usta Henryka V, zagrzewającego rycerzy do bitwy:

 "Ten, co przeżyje ten dzień i doczeka późnej starości, w przeddzień rocznicy zwoła przyjaciół na ucztę i powie: Jutro mamy święto św. Kryspina. A potem zedrze rękaw, pokaże blizny i powie: Te rany otrzymałem w dzień Kryspina. [...] A dżentelmeni w Anglii, teraz wylegujący się w łóżku, będą się uważać za przeklętych, że nie byli tutaj i będą się czuli licho, gdy ktoś będzie mówił, że walczył wespół z nami w dzień świętego Kryspina.

 Przytoczyłem fragmenty tego niezwykłego apelu, bowiem i chrześcijanie mogą się z niego czegoś ważnego nauczyć. Jako żołnierze Chrystusa Jezusa bierzemy udział w dziejowym konflikcie pomiędzy dobrem i złem, pomiędzy Bogiem i szatanem. Niemal każdego dnia stajemy oko w oko z bardzo niebezpiecznym wrogiem. Nie myślmy, że to jakieś nieszczęście. Nasze zaangażowanie w bój po stronie Chrystusa to wielkie wyróżnienie!

 Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie [Mt 5,10–12].

 A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga [1Pt 4,15–16].

 Taką rangę ma nasze każde cierpienie i prześladowanie na tym świecie. Gdy w ten sposób zaczynam myśleć o codziennych zmaganiach i przykrościach, jakie spotykają mnie ze względu na wiarę w Chrystusa ze strony świata – to serce zaczyna mi rosnąć. Mało tego, współczuję tym, których na polu walki nie widzę.

Nie chcę mieć tutaj na ziemi  tzw. świętego spokoju. Chcę być zaangażowany w wojnę, brać udział w najróżniejszych jej bitwach, a nawet ponosić w nich straty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz