W towarzystwie bezbożnych trudno jest zbudować trwałą pomyślność. Rzeczywiście stawiasz ich na śliskim gruncie, strącasz w szczęki potrzasku; jedna chwila i ich stan może budzić grozę, mogą dojść do kresu, zginąć w przerażeniu... [Ps 73,18-20]. Tak właśnie, w jednej chwili, zawaliło się szczęście Lota w Sodomie. Krucha jest też pomyślność chrześcijanina nawiązującego przyjaźń ze światem za cenę odejścia od społeczności ludu Bożego. Nie można ot, tak, odwrócić się od Boga, wzgardzić Jego zborem, a następnie żyć sobie długo i szczęśliwie. Od czterech dekad obserwuję to zjawisko. Każdy Lot opuszczający wspólnotę Abrahama naraża się na poważne tarapaty i ostateczne fiasko.
Co zrobił Abraham, gdy usłyszał o nieszczęściu Lota? Na wieść o uprowadzeniu brata Abram uzbroił trzystu osiemnastu służących, mężczyzn wypróbowanych, urodzonych w jego domu, i ruszył w pościg aż po Dan. Tam pod osłoną nocy podzielił swój zastęp między siebie i służących - i uderzył na najeźdźców. Odniósł nad nimi zwycięstwo i ścigał ich aż po Chobę, leżącą na północ od Damaszku. W ten sposób odzyskał zagrabione dobra. Uratował też swego brata Lota wraz z jego dobytkiem, kobietami i pozostałymi ludźmi [1Mo 14,14-16]. Abraham miłował Lota. Wiedział, że w oddaleniu od Boga daleko nie zajdzie. Spodziewając się poniekąd takich wieści o Locie, bezzwłocznie zebrał siły i popędził mu na ratunek.
Również dzisiejszy Abraham dobrze wie, że człowiek opuszczający zbór naraża się na utratę błogosławieństwa Bożego i w każdej chwili może potrzebować pomocy. Jako współczesny Lot, po opuszczeniu zboru, wiedz, że gdy do braci i sióstr w Chrystusie dotrze wiadomość o twoich problemach, nie odwrócą się do ciebie plecami. Wprost przeciwnie, w miarę możliwości czym prędzej wyruszą, by podać ci rękę. Mało tego, nawet w okresie twoich świeckich sukcesów wciąż będą cię wspominać w modlitwie i jak Abraham o Lota, wstawiać się za tobą, by cię ratować od nadciągającego na świat sądu Bożego.
Lot po uratowaniu go przez Abrahama miał dogodną możliwość powrotu do społeczności wierzących i bogobojnych ludzi. Mógł odwrócić się od Sodomy, która okazała się dla niego zawodnym towarzystwem i nie zapewniła mu bezpieczeństwa. Mógł poprosić Abrahama o ponowne przyjęcie go w swoje szeregi. Niestety, nie zrobił tego. Aż trudno w to uwierzyć, ale Lot powrócił do grzesznego miasta. Czy przez to jego stryj stracił do niego serce? O, nie! Niedługo potem wymodlił dla niego kolejny ratunek.
Taki ma być dzisiejszy zbór dla wszystkich swoich pogubionych członków. Jakkolwiek daleko poszli w świat, niech wiedzą, że w zborze nigdy nie zabraknie dla nich serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz