Oto ludzie zgrupowali się tam wokół wspólnego celu wybudowania wspaniałego miasta i monumentalnej wieży. Wszyscy ludzie byli jednego języka i jednej mowy. Gdy zaś przyszli ku wschodowi, napotkali równinę w ziemi Sinear i na niej zamieszkali. I powiedzieli do siebie: "Weźmy się do wyrobu i wypalania cegieł". A cegła ta winna im zastąpić kamień, smoła ziemna winna im zastąpić wapno. I powiedzieli jeszcze do siebie: "Zbudujmy miasto i wieżę, której szczyt będzie w niebiosach, i uczyńmy sobie sławę, abyśmy się nie mogli rozproszyć po całej ziemi" [1Mo 11,1-4 KUL].
Obraz wydaje się być dość oczywisty. Jakaś duża, postępowa grupa ludzi przesiedliła się i zapoczątkowała projekt, który miał im zagwarantować sławę i trwały sukces. Byli tak pewni swego, że nawet nie poprosili Boga o błogosławieństwo. Wysokie mniemanie o sobie tych ludzi uniemożliwiło im jednak pełną realizację ich własnego pomysłu. Przecież pyszne serca nie pozwolą na długą i zgodną współpracę. Szybko zaczęli się boczyć jedni na drugich i od siebie separować. Oddzielenie doprowadziło do tego, że przestali się dogadywać. Stracili wspólny język.
Wcześniej byłem gotów myśleć, że powodem ich fiaska była uprzednia ingerencja Boga, który zakłócił im wspaniałą współpracę i popsuł całą robotę. Tak w pierwszym odczuciu to rozumiałem, chociaż czułem, że z tym moim myśleniem coś jest nie tak, bo nie pasowało mi ono do charakteru i całościowego obrazu Boga objawionego w Piśmie Świętym. Dzisiaj dostrzegam nową warstwę znaczeniową natchnionego tekstu: Jahwe zstąpił, aby zobaczyć miasto i wieżę, którą budowali synowie ludzcy. I rzekł Jahwe: "Oto wszyscy są jednym ludem i mają jedną mowę. Jeśli wykonają to rozpoczęte dzieło, to nic nie będzie później dla nich niemożliwe wykonać, cokolwiek postanowią. Zstąpmy przeto zaraz i pomieszajmy im języki, aby się nie mogli porozumiewać wzajemnie". I rozproszył ich Jahwe po całej ziemi, i zaprzestali budowy miasta [1Mo 11,5-8 KUL].
Stwarzając świat, Bóg jednocześnie uruchomił duchowe prawa nim rządzące. Przesądzają one o wszystkim, co się na świecie dzieje. Biblia mówi, że pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną [Prz 16,18]. Na zawsze i dla wszystkich Bóg ustanowił to prawem duchowym, działającym w każdych warunkach i w każdych okolicznościach. Gdy czytamy więc, że Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje [Jk 4,6] nie należy myśleć, że Bóg osobiście monitoruje zachowanie każdego pyszałka i angażuje się w jego upadek. Grzesznicy potykają się w nieszczęściu [Prz 24,16], bo podpadają pod odwieczne prawo ustanowione przez Jahwe. To nie Bóg popsuł budowę wieży Babel. Na niepowodzenie w tym projekcie samych siebie skazali jej budowniczowie. Jak? Przez to, że rozpoczęli ją ze złych pobudek i realizowali w sposób, który wg prawa Bożego musiał skończyć się niepowodzeniem.
Takim samym prawidłom duchowym podlegają też wspólnoty chrześcijańskie. Dlaczego niektórym z nich grozi rozpad? Powstały przecież z myślą o wspaniałych celach i sukcesach. Niestety, wyniosłość ducha i wysokie mniemanie o sobie poszczególnych członków zboru prowadzi do tego, że zaczynają się wzajemnie od siebie oddzielać. Razem obmyślili utworzenie zboru, zgodnie przystąpili do niego, lecz po jakimś czasie coś się im już w braciach i siostrach nie podoba. Zaczynają się więc oddzielać. Zamiast poddać się nauce apostolskiej: młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5] unikają kontaktu z braćmi i siostrami, którzy im jakoś tam podpadli.
Ludzi napełnionych Duchem Świętym nie da się poróżnić. Ich wspólnota nie bierze się z uzgodnionych projektów, pomysłów i upodobań. Jak pierwsi chrześcijanie trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42] tak i oni trzymają się razem zarówno w dniach dobrych, jak i w złych. Tylko wówczas, gdy w szeregi chrześcijańskie wkradała się cielesność, trzeba było apelować: A proszę was, bracia, w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście wszyscy byli jednomyślni i aby nie było między wami rozłamów, lecz abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania [1Ko 1,10]. Oddzielanie się od zboru, choćby na krótko, albo świadczy o już istniejącym braku jedności z nim, albo grozi niechybną jej utratą.
Aktualna sytuacja wyjątkowo sprzyja nieobecności na nabożeństwach i oddalaniu się od domowników wiary. W dobie Internetu łatwo przeradza się to w uleganie urokom nauczycieli spoza zboru. W tej sytuacji z miesiąca na miesiąc coraz trudniej jest o wzajemne porozumienie. Szybko się okazuje, że bracia i siostry w wielu kwestiach nie potrafią już znaleźć wspólnego języka. Zaprzestają więc dalszego budowania zboru i się rozpraszają.
Każda nowa inicjatywa zrodzona w duchu wieży Babel musi upaść. Wszelka roślina, której nie zasadził Ojciec niebieski, wykorzeniona zostanie [Mt 15,13].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz