Nie wdając się w szczegóły obejrzanego obrazu, przyznaję, że poruszył on mocno już napiętą we mnie strunę. Od lat z drżeniem serca obserwuję, jak łatwo jest dzisiaj uzyskać tytuł pastora. Wystarczy, że ktoś, nie wiadomo skąd, zbierze kilka osób i zacznie się z nimi spotykać, a już zwie się pastorem. Gdy zaś rozpocznie regularne transmisje w Internecie i pozyska dla swej domorosłej twórczości wielu odbiorców, to szybko staje się uznanym "autorytetem", cytowanym i udostępnianym na lewo i na prawo.
Od czterdziestu lat przynależę do wspólnoty zborów zwanej w Polsce Kościołem Zielonoświątkowym. Nauczono mnie bojaźni Bożej, szacunku dla starszych i respektu dla służby Bożej. A wszystko niech się odbywa godnie i w porządku [1Ko 14,40] - głęboko zapadło mi w serce wezwanie apostolskie. Wiem, że posługę duchową podczas nabożeństw mogą sprawować wyłącznie ci, którzy żyją nienagannie. Każda, nawet pomocnicza służba w Kościele, wymaga poważnego podejścia. Ważny jest nie tylko schludny wygląd osób usługujących, ale także ich poglądy i przekonania. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10]. Prowadzenie uroczystości zborowych, takich jak chrzty, śluby, pogrzeby czy Wieczerza Pańska, należy powierzać sprawdzonym, ordynowanym braciom.
Z bólem serca patrzę na to, jak wiele dzisiejszych zborów odchodzi od apostolskich wzorców sprawowania służby Bożej. Wystrój miejsca zgromadzeń zboru, ubiór osób sprawujących służbę, klubowa atmosfera, dowolność w doborze osób do posługi, minimalizowanie praktycznego udziału zgromadzonych na sali ludzi na rzecz błyszczących na scenie liderów, głośnej muzyki i multimedialnych projekcji - to wszystko zaczyna prowadzić do pytania, czy coś takiego można jeszcze nazywać chrześcijańskim nabożeństwem?
Inną - a przecież najważniejszą w niedzielę - kwestią jest kazanie Słowa Bożego. Apostolska zasada, że Słowo Boże ma być poważnie i wiernie głoszone, w wielu społecznościach w ogóle nie jest brana pod uwagę. Mówcy niedzielni prześcigają się dziś w pomysłach na najbardziej nowatorską 'inspirację'. Wierne i bezkompromisowe głoszenie ewangelii Chrystusowej w niektórych zborach przestało być mile widziane. Nauczaniem, czy raczej, motywowaniem zboru zajmują się ludzie świeżo nawróceni, głoszący idee, poglądy i pomysły bardziej zaczerpnięte z Internetu, aniżeli zdobyte na kolanach i z Biblią w ręku.
Gdy do tego wszystkiego dodać niski poziom przygotowania niektórych liderów do pełnionej służby od strony merytorycznej, przy ich silnym pragnieniu wyrobienia sobie w środowisku opinii człowieka wyjątkowo obdarowanego i ważnego, to jesteśmy już tylko krok od kompromitacji. Niestabilność poglądów, nielojalność i brak podporządkowania starszym oraz nastawienie na szybki sukces, musi źle się skończyć.
W czasach tak łatwego przekazu informacji, gdy każdy swoim telefonem może nagrać i całemu światu pokazać, co się w danej grupie mówi i robi, dbałość o dobre imię Kościoła nabiera wielkiego znaczenia. Albowiem z waszej winy, jak napisano, poganie bluźnią imieniu Bożemu [Rz 2,24]. Gdy ludzie zobaczą coś tak szalonego, jak w filmie "Wąż z Alabamy", lub tak miernego bądź luzackiego, jak to bywa w wielu dzisiejszych społecznościach, to w żaden sposób nie skojarzą tego z prawdziwym Kościołem Chrystusowym. Któż w takiej sytuacji upadłszy na twarz, odda pokłon Bogu i wyzna: Prawdziwie Bóg jest pośród was [1Ko 14,25]?
Biblia wzywa chrześcijan do godnego i przykładnego postępowania, aby Słowu Bożemu ujmy nie przynoszono [Tt 2,5]. Stójmy na straży dobrego imienia swojego Zboru i całego Kościoła. Przede wszystkim zadbajmy o dobre świadectwo własnego życia, ale też miejmy odwagę przeciwstawiać się zjawiskom, które - jeśli dalej tak pójdzie - za jakiś czas doprowadzą do całkowitej utraty poparcia i obecności Ducha Świętego w naszych zborach. Owszem, jak najbardziej ludzie będą się świetnie czuć i bawić, ale przestanie to być zgromadzenie prawdziwych chrześcijan.
Nie wolno nam utracić charakterystyki kościoła czasów apostolskich, o którym czytamy, że budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Zadbajmy o należyty poziom służby, którą sprawujemy. Doskonalmy ją. Trzymajmy się nowotestamentowych zasad doboru osób do posługi świętym. Nie dopuszczajmy do niej ludzi przypadkowych, dopiero co nawróconych i jeszcze nie wypróbowanych.
Jeżeli będziemy trzymać się tych elementarnych zasad, jeżeli zadbamy o należytą powagę i wysoki poziom duchowy naszych zgromadzeń, to nawet jeśli ktoś wpadnie z ukrytą kamerą na nabożeństwo i będzie chciał nas skompromitować, nie zarejestruje niczego takiego, jak twórcy wspomnianego filmu. Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia [1Pt 2,12].
Kościól Zielonoświątkowy w Polsce to wspólnota różnorodnych zborów. To mój Kościół, w którym przez cztery pełne dekady nieprzerwanie służę Bogu. To duchowe dziedzictwo wypracowane przez naszych poprzedników w służbie i przekazane nam w nadziei, że należycie o nie zadbamy i - jeśli Pan wcześniej nie powróci - przekażemy je, niesplamione światem, następnemu pokoleniu. Niech w naszym Kościele będzie wiadome, że każdego z was, niczym ojciec dzieci swoje, napominaliśmy i zachęcali, i zaklinali, abyście prowadzili życie godne Boga, który was powołuje do swego Królestwa i chwały [1Ts 2,11-12].
Kilka lat temu wyszła też książka, chyba o tych samych praktykach, autorstwa Covingtona Dennisa: "Zbawienie na Sand Mountain. Nabożeństwa z wężami w południowych Appalachach"
OdpowiedzUsuńWydawnictwo: Czarne
Bracie Marianie,
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za Twój cenny wkład, za głos rozsądku.
Dzisiejsza sytuacja w ewangelicznym chrześcijaństwie bardzo przypomina mi czasy z Księgi Sędziów: "W tym czasie nie było jeszcze króla w Izraelu; każdy robił, co mu się podobało" (21,25 BW).
Najbardziej martwi mnie to, że samozwańczy pastorzy i nauczyciele niejednokrotnie narzucają innym swoje poglądy jedynie siłą swej charyzmy i osobowości, podczas gdy ich argumentacja jest w znikomym jedynie stopniu oparta na Biblii, lub wręcz jaskrawo z nią sprzeczna. Mimo to mają ślepych zwolenników. Drugi List Piotra 2,2 pokazuje skutki czegoś takiego: "...droga prawdy będzie przez nich pohańbiona".