12 października, 2021

Dlaczego nie zajmuję się innymi?

Każdemu prawdziwemu chrześcijaninowi Bóg wyznaczył określony rodzaj, czas i stanowisko służby. Czy wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokami? Czy wszyscy nauczycielami? Czy wszyscy mają moc czynienia cudów? Czy wszyscy mają dary uzdrawiania? Czy wszyscy mówią językami? Czy wszyscy je wykładają? [1Ko 12,29-30]. Prowadzony Duchem Świętym sługa Boży przyjmuje od Boga powołanie zgodne z wolą Bożą i skupia się na pracy dla Pana, zgodnej ze swoim powołaniem. Raczej nie powinien ciągle śledzić tego, co robią inni, bo wtedy może nie wywiązać się dobrze ze swojego zadania.

To, co poszczególni słudzy Boży mają robić, określa sam Bóg. Czasem jest to jednoznaczne polecenie zajmowania się tylko swoim narodem, jak w przypadku proroka Ezechiela. I rzekł do mnie: Synu człowieczy! Posyłam cię do synów izraelskich, do narodu buntowników, którzy zbuntowali się przeciwko mnie... [Ez 2,3]. Bóg może też wysłać kogoś do służby dużo szerszej i - podobnie jak Pawła - powołać na apostoła narodów. Wybawię cię od ludu tego i od pogan, do których cię posyłam, aby otworzyć ich oczy, odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę we mnie współudziału z uświęconymi [Dz 26,17-18]. Jedno wszakże jest wspólne dla wszystkich: Każdy powinien znać swoje powołanie i jego granice.

Najczęściej określenie woli Bożej w tym zakresie następuje poprzez miejsce duchowych narodzin chrześcijanina oraz przez rozpalone w nim pragnienie przyłączenia się do konkretnej wspólnoty kościelnej, która staje się miejscem jego rozwoju i służby. Zazwyczaj taki lokalny zbór jest częścią denominacji kościelnej, co znaczenie poszerza możliwości współpracy z innymi sługami Pana. Bywa i tak, że ktoś, nawracając się do Chrystusa, nie chce się do nikogo przyłączać i postanawia zbierać ludzi wokół siebie, tworząc nową wspólnotę. To również może być przejawem woli Bożej. Bóg jest suwerenny w swoim działaniu i nie wszystkich prowadzi jednakowo. Każdy ma własny dar od Boga, jeden taki, a drugi inny. 

Wskazując pole służby i zakreślając jego granice, Chrystus Pan chce, abyśmy się trzymali wyznaczonych nam granic. Ogólnie rzecz biorąc, chrześcijanie powinni zajmować się rozstrzyganiem spraw w swoim środowisku, a nie wtrącać się w sprawy ludzi spoza zboru. Bo czy to moja rzecz sądzić tych, którzy są poza zborem? Czy to nie wasza rzecz sądzić raczej tych, którzy są w zborze? Tych tedy, którzy są poza nami, Bóg sądzić będzie. Usuńcie tego, który jest zły, spośród siebie [1Ko 5,12-13]. Owszem, wszystkim ludziom należy głosić ewangelię. Nie wszystko wszakże w ich życiu powinno nas obchodzić, jeżeli nie żyją oni w kręgu naszej odpowiedzialności. 

Jednym z przejawów wykraczania poza swoje granice, jest zajmowanie się sługami Bożymi spoza naszego pola służby. Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go. Jeden robi różnicę między dniem a dniem, drugi zaś każdy dzień ocenia jednakowo; niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega; kto je, dla Pana je, dziękuje bowiem Bogu; a kto nie je, dla Pana nie je, i dziękuje Bogu. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. Na to bowiem Chrystus umarł i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panować. Ty zaś czemu osądzasz swego brata? Albo i ty, czemu pogardzasz swoim bratem? Wszak wszyscy staniemy przed sądem Bożym [Rz 14,4-10].

Chrystus Pan każdemu wierzącemu człowiekowi wyznaczył zadanie i miejsce pracy. Znam swoje miejsce w szeregu. Od dnia duchowych narodzin jestem i pracuję w tym samym środowisku kościelnym. Nie wtrącam się do cudzych spraw. Nie moją sprawą jest to, co dzieje się w innych zborach i denominacjach. Obchodzi mnie to, co dzieje się w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE. Gdy sił i czasu starczy, mam duchowe prawo zajmować się też tym, co dostrzegam w Kościele Zielonoświątkowym, do którego należę. Czy popełniam błąd, że nie zajmuję się pastorami i zborami spoza wyznaczonych mi granic?

Czy pastorzy i nauczyciele, którzy postanowili kiedyś, że będą pracować samodzielnie, mają teraz moralne prawo zajmować się tymi, od których się oddzielili?

2 komentarze:

  1. Drodzy bracia. Ponieważ nasz umiłowany brat Marian zadał pytanie , pozwolę sobie podjąć próbę odpowiedzenia na nie, i podzielę się swoim spojrzeniem na powyższe kwestie. Myślę , że gdy apostoł Paweł pisał do Koryntian o niezajmowaniu się sprawami ludzi spoza zboru miał na myśli ludzi ze świata- nie pisał w tym momencie o braciach z innych zborów. Myślę że pytanie na ile jesteśmy przejęci i zaangażowani w sprawy innych zborów - czyli cząstki Kościoła , nie powinno opierać się o jakieś wyznaczone przez lokalizację czy denominację granice , ale powinno opierać się o to czy zależy nam na naszych braciach i naszą troską jest to czy oni też biegną w tym naszym wspólnym biegu tak jak powinni biec. Jeśli widzę brata ,który popada w jakąś błędną naukę czy praktykę , to nie zamykam swoich ust , ale otwieram je bo zależy mi na braciach. Gdy wkrada się do jakiejś społeczności coś co w moim rozumieniu - w odniesieniu do nauki Słowa Bożego - jest niebezpieczne , to z troski o moich braci (chyba?) powinienem podjąć jakieś próby przestrzeżenia braci , że idą w złym kierunku. Nasz umiłowany brat Marian niejednokrotnie odnosił się do różnych praktyk ,które zauważał w Kościele i wskazywał na zjawiska , które wzbudzały niepokój w jego sercu. Myślę że każdy chrześcijanin powinien mieć troskę przede wszystkim o braci i siostry z lokalnej społeczności, ale nie sądzę że jest czymś złym troska o braci i siostry z innych społeczności chrześcijańskich , jeśli traktujemy ich jak naszych braci(?)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1Ko 5,12-13 odnosi się do osób spoza zboru, w sensie: spoza Kościoła, a więc ludzi, którzy w ogóle nie są naszymi braćmi w Chrystusie.
    Czy można wypowiadać się na temat sytuacji w innych zborach? Oczywiście tak, pod warunkiem, że ma się powołanie do tego rodzaju służby.
    Zgadzam się natomiast, że ostatnio obserwujemy zjawisko krytyki działań poszczególnych zborów lub denominacji w celu przeciągnięcia ludzi na swoją stronę i powiększenia stanu posiadania własnego zboru/denominacji. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu zbory powstawały w wyniku nawrócenia się określonej grupy ludzi w danym mieście. Dzisiaj najczęściej powstają w wyniku rozłamu. Jest to niewątpliwie patologia.

    OdpowiedzUsuń