12 października, 2009

Salomon o pokojowym Noblu 2009

Przyznanie parę dni temu prezydentowi Barackowi Obamie pokojowej nagrody Nobla spotkało się z powszechnym zdziwieniem i konsternacją. Jestem jednak przekonany, że wkrótce większość dzisiejszych krytyków zmieni zdanie. Kto bowiem chce tu na ziemi coś znaczyć, nie ma innego wyjścia, jak tylko podporządkować się panującym trendom i czym prędzej zacząć działać w zgodzie z duchem tego świata, wyraźnie go popierając.

 Kto to powiedział, że w świecie nagradza się tylko tych, którzy coś naprawdę znaczącego zrobili? I ponownie stwierdziłem pod słońcem, że nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie, lecz że odpowiedni czas i przypadek stanowią o powodzeniu ich wszystkich [Kzn 9,11].

Czas jest taki, że walorem podstawowym i jak się okazuje, całkowicie wystarczającym do tego, ażeby być wybieranym i nagradzanym, jest przede wszystkim jak najlepszy pijar [PR]. Sztuka robienia na ludziach dobrego wrażenia poprzez piękne przemówienia znana jest od lat. Nawet w środowisku wczesnego Kościoła chrześcijanie musieli uważać na takich, którzy przez piękne a pochlebne słowa zwodzą serca prostaczków [Rz 16,18].

 Od rzeczywistej pracy i konkretnych osiągnięć o wiele bardziej liczy się ogólne wrażenie, jakie dany człowiek potrafi zrobić na ludziach. Mówi się, że najważniejsze jest to, aby łączyć, a nie dzielić. Tylko ludzie o pozytywnym nastawieniu mogą w dzisiejszym świecie zrobić karierę. I ją ewidentnie robią, czasem wywołując chwilowe, szybko cichnące zdziwienie.

Zdziwienie absolutnie znika, gdy się wysłucha przemówienia prezydenta USA, wygłoszonego w dniu 10 października 2009 roku w Waszyngtonie na 13. dorocznym bankiecie HRC, największej  organizacji LGBT w Ameryce, walczącej o prawa gejów i lesbijek. Tego rodzaju działalność 'pokojowa' Obamy wcześniej niż później musiała zasłużyć na Nobla.

Od wielu lat znam Człowieka, który sam zasiewając w ludzkich sercach pokój i zachęcając innych do czynienia pokoju, jednocześnie uświadamiał konieczność podziału: Nie mniemajcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego [Mt 10,34–36].

On nie miał zbyt dobrego pijaru i dzisiaj też raczej nie dostałby pokojowej nagrody Nobla. A jednak to On - Jezus Chrystus jest prawdziwym Księciem Pokoju! Wybierajmy Jego ofertę: Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję [Jn 14,27]. Działając na rzecz pokoju Bożego, nie zyskamy w świecie żadnego uznania. Będziemy za to nazwani synami Bożymi [Mt 5,9].

2 komentarze:

  1. To fakt - świat postępuje żenująco i wcale sie z tego powodu nie wstydzi. To dowód na to, że grzech całkowicie zatruł ich serca i dusze. Jaki więc mamy inny wybór, prócz tego,że wszystkim i we wszystkim ma być JEZUS! Biedny jest ten, kto sądzi, że "uda się" zaspokoić oczekiwania Boga i samemu trochę skubnąć ze świata. Jak najdalej od takich pokus! Trzeba stracić przywileje świata, by zostać nazwany synem Bożym. Inaczej się nie da. Mozna tylko stracić i jedno i drugie. Dlatego najgorzej być letnim.
    waldek

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwała Panu Jezusowi! Dziękuję za przypomnieniem kolejnej ważnej myśli z 9-tego rozdziału Kaznodziei. Ja odnosiłem się dziś szczególnie do wersetów 5,6 i 10. Zachęcam do lektury: http://zwiastun.wordpress.com/2009/11/01/gdzie-sa-umarli/ i ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń