16 stycznia, 2010

Powszechne kapłaństwo?

Kilka miesięcy temu wyszło na jaw, że pewna sprzątaczka w jednym z sandomierskich gabinetów stomatologicznych, pod nieobecność właścicielki, „po godzinach” przebierała się za panią stomatolog i bez żadnych uprawnień wykonywała zabiegi dentystyczne. Wiadomo, że w ten sposób przyjęła co najmniej pięćdziesięciu pacjentów. Nie wiadomo natomiast w jakim stopniu zagrażały one zdrowiu i życiu ludzi, którzy stali się ofiarami fałszywej dentystki.

 Powie ktoś, że wykształcenie i uprawnienia nie mają tu praktycznie żadnego większego znaczenia. Najważniejsze, żeby dobrze, zgodnie ze sztuką w danej dziedzinie, wykonać pracę i już. Przecież może być tak, że i wykształcony fachowiec popełni kardynalny błąd i zagrozi bezpieczeństwu pacjenta. Czy jednak sami poddalibyśmy się operacji chirurgicznej, wiedząc, że będzie ona wykonywana nie przez lekarza, a przez sprzątaczkę?

 Dziś kilka słów o kwalifikacjach w posłudze duszpasterskiej i ogólnie kościelnej. Pismo Święte wskazuje, że w celu uniknięcia błędów i nadużyć, powoływanie i wyznaczanie do służby Bożej w okresie wczesnego Kościoła odbywało się dwuetapowo. Bóg powoływał do swojej służby danego człowieka, a następnie oczekiwał, że to powołanie zostanie zweryfikowane i potwierdzone przez braci od lat już pełniących służbę w Kościele.

 Oto klasyczny przykład: W Antiochii, w tamtejszym zborze, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Symeon, zwany Niger, i Lucjusz Cyrenejczyk, i Manaen, który się wychowywał razem z Herodem tetrarchą, i Saul. A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem. Wtedy, po odprawieniu postów i modlitwy, nałożyli na nich ręce i wyprawili ich [Dz 13,1–3].

 Nie wystarczyło, że Barnaba i Saul odebrali bezpośrednio od Boga powołanie do określonej posługi. Chociaż mogli mieć oni co do tego silne przekonanie wewnętrzne, to jednak nie mogli podejmować służby, zanim nie potwierdzili tego inni bracia poprzez włożenie na nich rąk. Z drugiej strony, samo włożenie rąk braci, bez osobistego przekonania o Bożym powołaniu do służby, zaowocowałoby raczej kolejnymi urzędnikami kościelnymi, niż pełnymi Ducha Świętego i pasji sługami Bożymi.

 Tak jak do dobrego wykonywania zawodu lekarza potrzebny jest i talent, i ludzkie wykształcenie, tak do wykonywania posługi kościelnej konieczne jest i Boże powołanie, i ordynacja poprzez nałożenie rąk starszych. Nie zaniedbuj daru łaski, który masz, a który został ci udzielony na podstawie prorockiego orzeczenia przez włożenie rąk starszych [1Tm 4,14]. Dar posługiwania w Kościele musi być dwustronnie potwierdzony.

Wciąż jednak zdarzają się przypadki, że tu i ówdzie jakiś gorliwiec, pomijając ustalony przez Boga porządek, niczym wspomniana sprzątaczka „po godzinach”, zabiera się za posługiwanie ludziom, narażając ich na duchową prowizorkę, a siebie na konsekwencje surowego sądu Bożego.

Idea powszechnego kapłaństwa dotyczy tego, że każdy z nas sam odpowiada przed Bogiem za zbawienie swojej duszy, a nie, że każdy może zabierać się za posługę duszpasterską. Nie można, ot tak, postanowić sobie, że będzie się pastorem w Kościele. Trzeba być najpierw powołanym przez Boga, a potem to powołanie powinno być rozpoznane i potwierdzone przez starszych Kościoła. Poddanie się tej weryfikacji jest dodatkowym dowodem powołania przez Boga.

4 komentarze:

  1. Dodałbym jeszcze, że Biblia daje nam szereg wytycznych co do tego jakie cechy powinni mieć duszpasterze - choćby w trzecim rozdziale Listu do Tymoteusza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie można, ot tak, zostać pastorem. To prawda. Nie można de facto ot tak zostać prawie nikim. Ani lekarzem, ani murarzem, ,ani tokarzem, ani szwaczką, ani pilotem samolotu, ani kierowcą autobusu. Do każdego z tych zajęć potrzebne są jakieś kwalifikacje , które dłużej lub krócej trzeba zdobywać.
    Natomiast problemem, który tutaj poruszasz Marianie, bardzo swego czasu przejęli się ojcowie kościoła rzymskiego i wprowadzili tzw. sukcesję apostolską, która mówi że tylko ci którzy tak jak biskup w Rzymie pochodzą od apostołów są prawdziwymi nauczycielami i tylko oni mają prawo interpretować Pismo Święte i wyznaczać kolejnych duchowych przywódców. Wprowadzili też imprimatur i ustanowili magisterium kościoła.

    Wydaje mi się, że w przytoczonym przez Ciebie "klasycznym" przykładzie raczej nie chodziło o powołanie Pawła i Barnaby do posługi duszpasterskiej (bo tę od jakiegoś czasu już pełnili) ani o to,ze to powołanie zostało rozpoznane i potwierdzone przez niby bardziej doświadczonych od nich braci Symeona i Lucjusza. I że bez tego potwierdzenia Paweł i Barnaba nie mogliby robić tego do czego powołał ich Bóg. Nie wydaje mi się też, żeby twój punkt widzenia potwierdzał sposób w jaki Paweł w liście do Galacjan wykazuje , że ewangelię i swoje apostolstwo otrzymał on przez objawienie Pańskie i że w tej sprawie wcale nie radził się ludzi. Do Jerozolimy udał się nie po to żeby uzyskać aprobatę i pozwolenie apostołów ale żeby wyłożyć im swoją ewangelię.
    Wiem , wiem powinniśmy szanować swoich przywódców i miłować ich żeby swoją pracę wykonywali z radością a nie wzdychaniem.
    Tak, oczywiście to głupie odrzucać doświadczenie starszych i bardziej doświadczonych braci.

    Ale co właściwie chcesz tutaj zakomunikować, Marianie?

    Czy to, że jeśli ktoś też tak jak Ty chce być pastorem to powinien najpierw uzyskać aprobatę jakiś uznanych duchowych "fachowców" i otrzymać od nich jakiś "dyplom" , czy to że powinniśmy się wystrzegać młodzików "pastorków" zakładających małe nikomu nie podlegające społeczności (bo nie są w stanie usługiwać tak jak "prawdziwi" i "porządni" pastorzy) ?

    A może masz ten sam problem co kiedyś uczniowie :"Mistrzu, widzieliśmy takich co nauczają w Twoim imieniu i zabroniliśmy im bo nie chodzą za nami". Nauczają naszego Jezusa ale nas o zdanie nie pytali, prawda? :)
    Nauczają Pisma Świętego a wcale nie przyszli i nie usiedli u naszych stóp, żeby się go dobrze nauczyć.

    To nie są już ważne Słowa Pana Jezusa: "Gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w imieniu moim tam jestem pośród nich" ?
    Są różne kościoły: duże i małe. Są różni pastorzy: doświadczeni i niezbyt doświadczeni, bardzo mądrzy i mniej mądrzy.
    Ale czy to jest jakiś problem , że ludzie spotykają się po domach niezależnie od "porządnych, okrzepłych" kościołów by czytać Pismo Święte i rozwijać się w pobożności? Czy twoje poznanie jest już pełne a nie tylko cząstkowe jak to się ma w przypadku młodych chrześcijan którzy też chcą być duchowymi przywódcami?
    O co Ci chodzi?! Może i masz tu jakąś rację ale moim zdaniem zbyt ogólnie się wypowiedziałeś. Albo nie wiadomo o czym mówisz alby zwyczajnie zaczynasz być kościelnym formalistą i zapomniałeś już jak to jest być młodym niedoświadczonym człowiekiem , który wierzy że ma powołanie od Pana.

    Znasz tam jakichś młodych ludzi , którzy chcą być pastorami? Pięknej pracy pragną. Chcesz ich zachęcić czy zniechęcić? Jeśli naprawdę mają powołanie i miłość do Boga i ludzi to zostaną nimi albo pomimo twoich sprzeciwów albo z twoją pomocą. Ale to już Twój wybór.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego nie rozumiesz, o co chodzi w tym teście. Może zamiast doszukiwać się jakichś ciemnych, ukrytych intencji warto byłoby poszukać w sobie przyczyn, dla których trudno zrozumieć proste, klarowne przesłanie Ewangelii? A co do spotykania się ludzi "po domach" odnoszę dziwne wrażanie, że obaj znamy przypadki osób, które nie należą do zborów i nie wypełniają oczywistego zalecenia biblijnego dotyczącego przynależności do zborów i uczestniczenia we wspólnych zgromadzeniach... Ale co to ma wspólnego z tematem powyzszego tekstu Pastora?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie doszukuję się żadnych ciemnych ani ukrytych intencji tylko wyrażam swoje zdanie w temacie. Jestem pewien, że Pastor wcale się na mnie o to nie obraził ani nie pogniewał. (Ja zresztą też wcale się na niego nie gniewam.)
    Marian Biernacki jest doświadczonym i cenionym przez wielu wierzących nauczycielem Bożego Słowa, w odróżnieniu od niejednego gorliwca i różnej maści samorosłych nauczycieli, którzy uważają, że wszystko wiedzą najlepiej. Zapewne jednak zgodzi się ze mną jeśli dodam, że ma jednak z nimi tę wspólną cechę, że On sam też dopuszcza się wielu uchybień.
    Brat Marian, pisze że nie powinno się zakładać samodzielnie zborów bez upoważnienia starszych braci lub do takich zborów przystępować bo się narażamy na duchową prowizorkę czy nawet na sąd Boży.
    Ale co w sytuacji gdy jakiś brat, wierzy że ma powołanie i zrozumienie Bożego Słowa i chce zacząć usługiwać? Tymczasem pastor nie wpuszcza go za kazalnicę, kontruje wszystkie jego pomysły i odmawia prawa do jakiegokolwiek głosu w sprawach zboru. Ja np. jak najbardziej uważam, że taki brat może iść i założyć własną społeczność skoro wie lepiej jak ją prowadzić, jak mówić kazania itd.
    Albo co np. gdy słucha takiego dojrzałego pastora i nijak z jego zrozumieniem Słowa nie może się zgodzić? Stanie na nabożeństwie i zacznie się z nim spierać? Lepiej chyba iść do takiego zboru , który dobrze według niego Biblii naucza. A jeśli takowego w pobliżu nie ma, to może taki założyć o ile tylko ma do tego od Pana powołanie i odpowiednie uzdolnienia.
    Jeśli jednak zrobi to bez włożenia rąk, to w praktyce nie będzie mógł liczyć na poparcie i pomoc takich braci jak Marian Biernacki.
    A czy będzie z tego prowizorka czy coś solidnego czas pokaże, a już na sądzie Chrystusowym na pewno wyjdzie.
    Znam przypadek zboru w Polsce gdzie pastor wg pewnej grupy zborowników dopuścił się poważnego nadużycia. Bracia ci, nie mogąc doprowadzić do pokuty pastora ani do jego usunięcia , założyli własną małą społeczność i tak razem spotykają się już od kilku lat a od pewnego czasu nawet wynajmują gdzieś salę. Z tego co wiem trzymają się razem i są sobie oddani, choć nie są zrzeszeni w ramach jakichś większych struktur kościelnych. Ja tu nie widzę żadnego problemu. Inny przykład: Pewien pastor został przez własnych swoich starszych ze stanowiska usunięty. (Z tego co wiem nie całkiem bezzasadnie.)
    Człowiek ów otrząsnął się z tego przykrego przeżycia, rozpoczął służbę duszpasterską w innym mieście, i sam byłem świadkiem chrztu kilku osób którzy publicznie za swoje nawrócenie i za służbę tego brata dziękowali. I zbór , który tego brata wyłączył dalej działa i nowa społeczność założona przez tego brata się rozwija. Biblijny wreszcie przykład:
    Działali Paweł i Barnaba razem, ale w końcu jeden z drugim dogadać się nie mógł. Poszedł więc jeden w jednym kierunku drugi w drugim. Każdy z nich coś dobrego dla Królestwa Bożego zrobił.
    A co do dwuetapowego ustanawiania starszych jako zabezpieczenia przed błędami i nadużyciami wiemy wszyscy, że czasem to zabezpieczenie jednak nie działa. Dla przykładu mogę powiedzieć, że nawet na naszym zielonoświątkowym podwórku mamy całkiem poważnych braci pastorów stojących na czele licznych zborów, którzy nawzajem o nadużycia i błędy siebie pomawiają. A przecież wszyscy powołanie mają, przełożeni ręce na nich włożyli, i od lat służbę wiernie swoją pełnią.
    Skoro jesteśmy wszyscy omylnymi ludźmi i wszyscy dopuszczamy się wielu uchybień, nie mamy żadnego innego zabezpieczenia jak tylko Słowo Boże, łaskę Pana Jezusa i miłosierdzie Boga Ojca.
    Ale choćbym się nawet co do Mariana pomylił i nasza wieloletnia przyjaźń miałaby tu ucierpieć, podtrzymuję wszystko co w
    związku z powyższym artykułem napisałem.

    Mówisz, że nie rozumiem o co chodzi w tekście i że trudno mi zrozumieć jasne i klarowne przesłanie Ewangelii?
    To możliwe. Bywa, że ja nie rozumiem innych , bywa też że inni nie rozumieją mnie.

    OdpowiedzUsuń