09 lipca, 2010

Syndrom niespokojnego sumienia?

To całkiem normalne, że co jakiś czas opinia publiczna bywa intrygowana rozmaitymi skandalami. Zwróćmy jednak uwagę, że lwia część tych kontrowersji wynika ze szczególnego zainteresowania skandalistów postacią Jezusa. Nie mogą wytrzymać spokojnie ani jednego sezonu, żeby jakoś nie próbowali Go zahaczyć; a to przez Marię Magdalenę, a to przez Judasza, a to przez rzekomy Jego grób, a to przez spalenie Biblii, a to przez jakieś dziwne wieszanie tego i owego na krzyżu...

 Najwyraźniej coś ich w tym temacie niepokoi i nurtuje. Coś intrygującego jest dla nich w osobie Jezusa, coś, co – mimo, że otwarcie naśmiewają się z wiary w Niego – każe im wciąż Nim się zajmować.

 Dzisiejsza Gazeta Wyborcza donosi o kolejnym kwiatku na tej łące chorobliwego czepiania się postaci Chrystusa. Wydawcy portugalskiej edycji Playboya ku czci zmarłego właśnie pisarza José Saramago, który zasłynął z wyśmiewania wiary w Jezusa jako Syna Bożego, zamieścili sesję zdjęciową z wystylizowanym na Jezusa facetem w roli głównej.

 Amerykański koncern Playboy Enterprises, udzielający licencji na wydawanie narodowych edycji czasopisma, zareagował natychmiast, zawieszając wydawanie czasopisma w Portugalii. Zdaniem Amerykanów złamano warunki umowy licencyjnej i naruszono obowiązujące standardy. Tak więc portugalska edycja Playboya póki co już nie istnieje.

 Dziwne. Skąd bierze się w ludziach niewierzących taka chorobliwa wręcz potrzeba ciągłego odnoszenia się do osoby Jezusa i atakowania wiary chrześcijańskiej. Skoro ktoś nie wierzy w Jezusa, to czemu wciąż Nim się zajmuje? Osobiście nie lubię diabła, nie jestem jego wyznawcą, więc jak najmniej o nim wspominam. Nie mam potrzeby ciągle o nim mówić, to chyba oczywiste.

 Najwyraźniej ta uszczypliwość pod adresem Jezusa i Jego wyznawców, te próby ośmieszenia Jezusa, żeby nie powiedzieć - zajadłość w zwalczaniu prostolinijnej wiary chrześcijańskiej, zdradza jakiś rodzaj duchowego niepokoju. Tak to właśnie jest z Jezusem Chrystusem, że albo czlowiek staje się Jego gorliwym wyznawcą, albo zajadłym przeciwnikiem ;) I jedni, i drudzy dowodzą, że On naprawdę żyje!

Swego czasu młody faryzeusz Saul zaciekle zwalczał uczniów Jezusa. Robił to jednak nie dlatego, że był pewny swoich przekonań, ale dlatego, że był wewnętrznie dziwnie pobudzony. Jakoś intrygowało go i nie dawało mu spokoju, dlaczego młody, inteligentny człowiek imieniem Szczepan z taką radością oddał życie za wiarę w Jezusa. Coś takiego było w postaci Jezusa, że Saul nie potrafił spokojnie przejść obok tego tematu, zajmując się studiowaniem zakonu i budowaniem swojej kariery.

 Miał jakąś dziwną obsesję na punkcie Jezusa, aż w końcu usłyszał głos mówiący do niego: Saulu, Saulu, czemu mnie prześladujesz? I rzekł: Kto jesteś, Panie? A On: Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz [Dz 9,4–5]. To był moment zwrotny w życiu tego zaciekłego przeciwnika i prześmiewcy chrześcijaństwa. Nie pomyślał, że tępiąc zwykłych ludzi naraża się Synowi Bożemu, o którym myślał, że umarł i już w ogóle Go nie ma. Tak Saul został przemieniony w apostoła Pawła!

 Z powyższego wynika, że i dla każdego, kto dziś na rozmaite sposoby próbuje ośmieszyć Jezusa i Jego naśladowców – wciąż jest nadzieja J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz