03 lipca, 2010

Cisza wyborcza

Trwa cisza wyborcza. Zgodnie z zamysłem ustawodawcy jest ona konieczna tuż przed wyborami, aby nikt idąc do urny nie był manipulowany, aby każdy dokonywał wyboru zgodnie z osobistym namysłem i bez presji zewnętrznej.

Raczej wszyscy uznajemy tę praktykę za słuszną i konieczną. Już wcześniej otrzymaliśmy potrzebne nam informacje. Teraz chcemy je przemyśleć, wyrobić sobie swój osobisty pogląd i w spokoju podjąć decyzję. Nie chcemy by w chwili naszego glosowania ktoś stał nad urną i wołał, kogo powinniśmy wybrać.

 Mając powyższe na uwadze zastanawiam się, dlaczego podobnej zasady nie trzymają się współcześni ewangeliści i pastorzy podczas spotkań ewangelizacyjnych? Bardzo dobrze, że zgodnie z wezwaniem Jezusa głoszą ewangelię. Wiara do ludzkich serc przychodzi przez słuchanie Słowa Bożego. A jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? [Rz 10,14]. Słowo Boże głoszone w mocy Ducha Świętego objawia Jezusa Chrystusa poruszając serca i umysły!

Czy jednak jest to stosowne i uczciwe, by grając na ludzkich uczuciach, używając wzruszających historyjek i nastrojowej muzyki naciskać na ludzi i niejako wymuszać decyzję o wybraniu Jezusa? Czy tak wybrany sposób życia może być trwały? Czy gdy pryśnie czar imprezy ewangelizacyjnej, gdy człowiek pozostanie sam na sam ze swoimi myślami i codziennym życiem, będzie obstawał przy wcześniejszym wyborze? Czy podjąłby podobną decyzję, gdyby po ewangelizacji zaproponować mu ciszę wyborczą i odesłać go do domu?

 Jezus powiedział: Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał [Jn 6,44]. W jaki sposób Ojciec pociąga grzesznika i przyprowadza go do stóp Zbawiciela?

 Myślę, że jakkolwiek hałaśliwa i sugestywna byłaby kampania ewangelizacyjna, grzesznik, aby jego wybór mógł być samodzielny i trwały, potrzebuje jednak ciszy wyborczej. Co wy na to?

1 komentarz:

  1. Zgadzam się w pełni z tą ciszą. Róbmy to, co do nas należy - głośmy Ewangelię, nie wywierając żadnej presji na tego, komu głosimy. A Ojciec pociągnie grzesznika do Jezusa w najbardziej odpowiedniej chwili, którą zna tylko On.

    Muszę stale o tym pamiętać, bo czasem tak pragnę natychmiastowego nawrócenia danej osoby, że być może wywieram na nią presję, po czym nic się nie dzieje... I pojawia się rozczarowanie...

    OdpowiedzUsuń