30 maja, 2011

Co masz w metryce urodzenia?

Dziś w Polsce Dzień Rodzicielstwa Zastępczego – święto o charakterze państwowym, uchwalone przez Sejm RP 24 maja 2006 roku. Oto treść tej uchwały:

 Uznając potrzebę poprawy losu dzieci odrzuconych i osieroconych oraz działań na rzecz rozwoju i popularyzacji ruchu rodzicielstwa zastępczego w Rzeczypospolitej Polskiej, uchwala się, co następuje: Art. 1. Dzień 30 maja ustanawia się Dniem Rodzicielstwa Zastępczego. Art. 2. Uchwała wchodzi w życie z dniem ogłoszenia. Marszałek Sejmu: M. Jurek

Rodzina zastępcza - to rodzina zapewniająca opiekę i wychowanie dziecku pozbawionemu opieki rodzicielskiej. Dotyczy to dzieci, które z powodu przeszkód natury prawnej nie mogą być adoptowane, bo na przykład ich biologiczni rodzice nie zostali pozbawieni praw rodzicielskich, albo które mogłyby zostać adoptowane, ale nie udaje się znaleźć dla nich rodziny adopcyjnej.

 Z reguły rolę rodziny zastępczej pełnią małżonkowie, którzy albo nie posiadają własnego potomstwa, albo którzy pragną poszerzyć grono własnych dzieci o jedno lub kilkoro dzieci potrzebujących opieki, co w każdym przypadku i dla obydwu stron oznacza niełatwą sytuację.

 Idea rodzicielstwa zastępczego spotyka się oczywiście z powszechną pochwałą, co również znalazło odzwierciedlenie w przywołanej uchwale Sejmu RP. Klasyfikowane jako pomoc dzieciom odrzuconym bądź osieroconym, spotyka się z uznaniem i poparciem społeczeństwa a i Pismo Święte, nazywając Boga Ojcem sierot [Ps 68,6], tego rodzaju troskę wynosi na piedestał postaw miłych Bogu.

 W świetle Biblii widać, że udzielanie pomocy i troska o dzieci osierocone, bądź w inny sposób pozbawione bezpiecznego gniazda rodzinnego, są szlachetne i godne naśladowania. Zwłaszcza, jeżeli sprawa jest jasno postawiona, a rodzice zastępczy nie popadają w iluzję, że będą lub że powinni być traktowani, jak rodzice prawdziwi. Gdy domownicy są świadomi wzajemnych relacji i specyfiki sytuacji, w której się znajdują, wówczas są zdolni stawić czoła większości nieuchronnie czekających ich napięć i dylematów.

 Czerwona lampka zapala się jednak, gdy w grę zaczyna wchodzić adopcja lub próba nadawania rodzinie zastępczej charakteru rodziny rzeczywistej. Proszę pamiętać, że dziecko nie urodzone w danym domu, choćby nie wiem jak był to dom wspaniały, w pewnym okresie odczuwa "zew krwi" i zaczyna szukać prawdziwego ojca, prawdziwej matki i kontaktu ze swoimi rzeczywistymi krewniakami.

 Takie świadectwo daje Biblia chociażby na przykładzie Mojżesza. A gdy go wyrzucono, wzięła go córka faraona i wychowała go sobie za syna. Wdrożono też Mojżesza we wszelką mądrość Egipcjan, a był dzielny tak w słowach, jak i w czynach. A kiedy skończył czterdzieści lat, stało się potrzebą jego serca odwiedzić braci swoich, synów Izraela [Dz 7,21–23]. Nieważne, co mu przez lata wpajano. Był Żydem i nim pozostał. Od tego czasu córka faraona straciła go bezpowrotnie.

 Bóg nie tworzy grona swoich synów i córek na zasadach adopcji. On przyłącza nas i czyni swoimi domownikami poprzez akt nowego narodzenia. Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga [Jn 1,12–13]. Kto jest chrześcijaninem jedynie "adoptowanym" do Bożej rodziny, ten któregoś dnia z niej odejdzie.

Na stałe pozostają w niej tylko osoby zrodzone z wody i Ducha. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz syn pozostaje na zawsze [Jn 8,35]. Kto w metryce urodzenia nie ma adnotacji: "nowe stworzenie", ten we wspólnocie chrześcijan na dłużej nie zagrzeje miejsca. Tylko osoby zrodzone z góry są i na stałe pozostaną domownikami wiary.

 Każdy zbór chrześcijański tego doświadcza, że dla niektórych osób stanowi on jedynie wartość rodziny zastępczej. Jakiś czas się w nim przechowają, a potem – chociażby nawet bracia i siostry próbowali nieba im uchylać – odchodzą w siną dal. Dlaczego? Bo się w nim naprawdę nie narodzili na nowo. Owszem są, nawet cieszą się z tego, ale któregoś dnia poczują jakiś "zew krwi" i pójdą dalej...

1 komentarz:

  1. Zgadzam się bracie z tym, co napisałeś o rodzinach zastępczych. Temat jest faktycznie bardzo trudny, ale ważny.
    Pan pobłogosławił mi i mojej żonie w tym temacie. Od mniej więcej miesiąca jesteśmy rodziną zastępczą w świetle prawa dla 7 letniego Arturka, który mieszka z nami już od ponad pół roku, ale wszelkie formalności trwają w Polsce zwykle bardzo długo, co odczuliśmy na własnej skórze (acz w cierpliwości).
    I tak teraz mamy synka Wiktorka i chłopczyka pod opieką - Arturka.
    Nie chwalimy się tym na lewo i prawo, ten wpis też nie jest po to, ale faktycznie ludzie pochwalają nasz "uczynek", a i z Biblii wynika mi, co najważniejsze, że i Pan to pochwala.

    (16) Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Ew. Mateusza 5:16, Biblia Warszawska)

    Ludzie jednak wolą chwalić ludzi, niż Boga, co staramy się za każdym razem prostować.

    Prawdziwe błogosławieństwo tej sytuacji polega także na tym, że Pan pokazuje nam codziennie prawdę o nas, poddając rozmaitym próbom - Artur nie jest najgrzeczniejszym dzieckiem, stąd potrzeba nam tutaj mnóstwo Bożej mądrości i cierpliwości, a tego jak się okazało nieraz nam brakuje... A już myśleliśmy, że po nawróceniu będziemy bezgrzeszni, hehe :)
    Prosiliśmy Pana o mądrość i cierpliwość - dostaliśmy pod opiekę Artura :)
    Mamy nadzieję i modlimy się do Pana, aby to doświadczenie było z korzyścią dla nas samych, dla naszego synka i dla Artura, który dotychczas nie miał pojęcia, co oznacza słowo Bóg...
    Utrzymujemy kontakt ze starszymi braćmi Artura (są w Domu Dziecka), jak też z jego rodzicami, z czego się bardzo cieszymy.

    A co do tratowania przez niektórych zboru jako tymczasowej rodziny zastępczej, to niestety smutna rzeczywistość...

    OdpowiedzUsuń