13 grudnia, 2011

Pokój w stanie wojennym?

Mamy dziś w Polsce Dzień Pamięci Ofiar Stanu Wojennego - święto o charakterze państwowym, uchwalone przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 6 grudnia 2002 roku, a obchodzone corocznie 13 grudnia, w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego w Polsce.

 Stan wojenny został wprowadzony w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku na terenie całej Polski, uchwałą Rady Państwa na wniosek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, popartej uchwałą Sejmu PRL z dnia 25 stycznia 1982 roku, w celu zapanowania nad niekorzystnym dla władz partyjnych rozwojem wydarzeń w kraju.

 Na ulicach polskich miast pojawiło się ZOMO, a w miejscach silniejszego oporu społecznego, także czołgi i transportery opancerzone wojska polskiego. Umilkły telefony. Zakazano swobodnego przemieszczania się poza miejsce zamieszkania. W pierwszych dniach stanu wojennego internowano około pięć tysięcy osób, głównie przywódców Solidarności i działaczy opozycji demokratycznej. Zmilitaryzowano kluczowe dla funkcjonowania państwa urzędy, instytucje i przedsiębiorstwa.

 W tamtym czasie mieszkaliśmy z żoną w bloku na gdańskiej dzielnicy Przymorze, a pracowałem jako referent ds. gospodarczych w dużym urzędzie pocztowym Gdańsk 6, we Wrzeszczu, naprzeciwko siedziby związku NSZZ Solidarność. Codziennie wiele się działo, zwłaszcza za oknem mojego biura, i tak nadszedł ów niedzielny, mroźny i biały poranek.

 Pamiętam, że zaplanowaliśmy, aby właśnie tego dnia moja żona, która z racji narodzin naszej pierwszej córki od końca września nie bywała na niedzielnych nabożeństwach zboru, mogła pojechać wreszcie do Śródmieścia na nabożeństwo, pozostawiając Agnieszkę pod moją opieką. Nic nie wiedzieliśmy o tych drastycznych zmianach, jakie wprowadzono w ciągu nocy. Gabrysia o stosownej porze wyszła na tramwaj, a ja z drżeniem serca zacząłem krzątać się wokoło dwumiesięcznego maleństwa.

 Minęło około godziny, gdy nagle w drzwiach stanęła moja zziębnięta żona, podłamana, że przez cały ten czas nie przyjechał żaden tramwaj i w związku z tym jej wyjazd do kościoła nie doszedł do skutku. Powiedziała, że nic nie jeździ i w ogóle na mieście jest jakoś tajemniczo pusto. Włączyliśmy telewizor i wtedy zobaczyliśmy dziennikarzy w mundurach oraz usłyszeliśmy sławetny komunikat Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. Tej niedzieli urządziliśmy sobie rodzinne nabożeństwo w domu.

 Gdy dziś, równo po trzydziestu latach wspominam tamten dzień, to przede wszystkim widzę wartość tego, że już wtedy byłem chrześcijaninem. Żywa wiara w Jezusa Chrystusa powodowała, że mimo powszechnie panującej wówczas niepewności jutra, miałem wewnętrzny pokój i w zaufaniu do Boga stawiałem czoła rozmaitym trudnościom i wyzwaniom tamtych dni.

Dlatego stan wojenny kojarzy mi się przede wszystkim z następującym fragmentem Biblii: Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, nie ulęknie się serce moje, choćby wojna wybuchła przeciw mnie, nawet wtedy będę ufał. O jedno prosiłem Pana, o to zabiegam: Abym mógł mieszkać w domu Pana przez wszystkie dni życia mego, by oglądać piękno Pana i by odwiedzać świątynię jego. Bo skryje mię w dzień niedoli w szałasie swoim, schowa mnie w ukryciu namiotu swego, postawi mnie wysoko na skale [Ps 27,3–5].

 Widziałem kiedyś obraz zatytułowany "Cisza" [ang. quiet]. Na pierwszym planie przedstawiał szaloną kipiel wodospadu, a głębiej, tuż za lawiną spadającej i rozbijającej się o skały wody, małego szarego ptaszka, spokojnie siedzącego w swoim gniazdku. Szalejący wodospad nie robił na nim żadnego strasznego wrażenia. Tak czułem się w Gdańsku 13 grudnia i w kolejne dni stanu wojennego.

3 komentarze:

  1. Wspaniały, wzruszający post - chwała Bogu:)
    On jest naszym Pokojem.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja dotarłem tamtego dnia do Gdańska na Menonitów....Z Wrzeszcza ( okolica teatru Miniatura) zabrał mnie prywaty kierowca do Gdańska.Wcześniej przeszedłem kilka kilometrów pieszo - oczywiście wiedziałem o co chodzi.Nabożeństwo było pełne powagi, modliliśmy się o spokój w naszym kraju...Nie pamiętam jak wracałem do domu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w tym czasie byłem w Krakowie, w chrześcijańskiej szkole ewangelizacji i niestety szkoła została zawieszona - nauczycielami byli amerykańscy misjonarze.

    OdpowiedzUsuń