08 grudnia, 2011

Podglądnijmy Jezusa: Sztuka zniechęcania

W ramach cyklu rozważań biblijnych pt. "Życie Jezusa" w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w Gdańsku mówiliśmy wczoraj o przypowieściach. Był nawet taki szczególny dzień w publicznej służbie Jezusa, nazwany przez niektórych Dniem Przypowieści. Tego dnia wyszedł Jezus z domu i usiadł nad morzem. I zebrało się wokół niego mnóstwo ludu; dlatego wstąpił do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił do nich wiele w podobieństwach [Mt 13,1–3].

 Słuchacze Jezusa mogli owego dnia wysłuchać co najmniej ośmiu przypowieści o Królestwie Niebios. Siewca i czworaka rola, kąkol wsiany potajemnie w uprawę pszenicy, ziarno gorczycy, kwas, kiełkujące nasienie, ukryty w ziemi skarb, drogocenna perła, sieć zarzucana w morze... Te proste obrazy z życia wzięte, zdaniem Jezusa ilustrują Królestwo Boże.

 Mowa Jezusa była bardzo zrozumiała, a zarazem bardzo zagadkowa i niejasna. To zależało od tożsamości poszczególnych Jego słuchaczy i stanu ich serc. Wam dane jest poznać tajemnice Królestwa Bożego, ale innym podaje się je w podobieństwach, aby patrząc nie widzieli, a słuchając nie rozumieli [Łk 8,10] - objaśnił uczniom na uboczu.

 Kto uwierzył w Jezusa i był blisko Niego, ten – jeśli nawet czegoś nie zrozumiał – mógł porosić o dodatkowe wyjaśnienie. Uczniowie nie jeden raz korzystali z tego przywileju i gdy na zakończenie Dnia Przypowieści Jezus ich zapytał: Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli mu: Tak [Mt 13,51].

 Trzeba jednak pamiętać, że Chrystusowe zwiastowanie o Królestwie Bożym trafiało do szerokiego grona odbiorców. W narodzie o silnie patriotycznym duchu, okupowanym przez rzymskiego najeźdźcę i oczekującym na charyzmatycznego Mesjasza, nietrudno było wzniecić powstanie. Wszędzie było pełno potencjalnych powstańców, którzy słowa o nadchodzącym Królestwie sprawiedliwości, pokoju i radości – przy podaniu tego wprost – mogli odebrać jako hasło do walki z okupantem. Ich umysły i serca były terenem podminowanym, w każdej chwili grożącym wybuchem.

 Do takich ludzi trzeba było więc mówić w sposób, który by ich pociągał ku Królestwu Bożemu, a jednocześnie rozczarowywał. Innymi słowy, Jezus wiele wyjaśniał, otwierał ludziom oczy na szereg prawd o Królestwie, a jednocześnie zamykał dostęp do bliższego poznania dla rozmaitej maści fantastów, snujących wizje o nadejściu nowej, mesjańskiej ery Izraela.

 Dlatego Jezus, nauczając o Królestwie, mówił w przypowieściach. Przypowieść jest jasna i niejasna. Bardzo wymowna, a zarazem przemilczająca sporo kwestii. Trzeba się w nią spokojnie wsłuchać. Kto się gorączkuje, ten z niej nie skorzysta. Mówiąc krótko, przypowieść jest światłem dostosowanym do oczu. Tylko zdrowe oczy z tego światła z przyjemnością korzystają, bo – jak powiedział Augustyn – "dla oczu chorych przykre jest światło, które jest miłe dla oczu zdrowych".

 Dzisiaj również są ludzie, którzy wymyślają fantastyczne, niestworzone rzeczy o Królestwie Bożym.
 Gdy więc głosimy ewangelię i rozbudzamy w związku z tym w wierzących ludziach nadzieję na przyszłość, potrzebujemy tej Jezusowej umiejętności jednoczesnego zniechęcania do wyssanych z palca wizji Królestwa. Trzeba nam tak głosić Słowo Boże, żeby nie dawać podstaw do dzielenia ewangelii Chrystusowej na ewangelię zbawienia i na ewangelię królestwa. Modne to w niektórych kręgach i już owocuje mnożącymi się wizjami i koncepcjami Królestwa Bożego tu i teraz.

 Nauczanie Jezusa zbudowało wiarę niektórych, ale jednocześnie całą rzeszę ludzi biegających za Nim skutecznie zniechęciło. Jezus bowiem od początku wiedział, którzy są niewierzący i kto go wyda. I mówił: Dlatego powiedziałem wam, że nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli mu to nie jest dane od Ojca. Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło [Jn 6,64–66].

 Zwiastowanie zdrowej nauki Chrystusowej bardzo zniechęca ludzi nastawionych na doczesny sukces i ziemską dominację Królestwa Bożego nad światem. Umacnia zaś i ubogaca życie prawdziwych naśladowców Jezusa Chrystusa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz