13 stycznia, 2012

Katapulta to ostateczność!

Piątek, trzynastego, to dobra okazja, aby poruszyć kwestię nagłej ewakuacji. Zwłaszcza, że mamy dziś interesującą rocznicę. Równo siedemdziesiąt lat temu, 13 stycznia 1942 roku niemiecki pilot Helmut Schenk jako pierwszy w historii skorzystał z fotela wyrzucanego siłą sprężonego powietrza i szczęśliwie katapultował się z samolotu, który z powodu nadmiernego oblodzenia całkowicie utracił sterowność.

 Od tego czasu wystrzeliwane fotele, stosowane już nie tylko w samolotach wojskowych, zostały udoskonalone do tego stopnia, że zasiadający w nich piloci mogą czuć się o wiele bardziej bezpieczni. Wystarczy, że w razie czego nacisną przycisk, a ukryta pod fotelem rakieta natychmiast wyrzuci ich ze spadającego lub zderzającego się samolotu. Następnie automatycznie otwierający się spadochron zapewni im bezpieczny powrót na ziemię.

 Jest jednak w zasiadaniu na fotelu katapultowym pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Polega ono na omyłkowym, przedwczesnym lub całkowicie niepotrzebnym uruchomieniem katapulty. Kto tak zrobi, naraża się na wstyd i straty, a do tego poddaje w wątpliwość również swój profesjonalizm.

 Spójrzmy na tę sprawę z duchowego punktu widzenia. Kto wierzy w Boga, ten ma Jego gwarancję bezpieczeństwa. Oto nie drzemie ani nie zasypia stróż Izraela. Pan stróżem twoim, Pan cieniem twoim po prawicy twojej. Słońce nie będzie cię razić za dnia ani księżyc w nocy. Pan strzec cię będzie od wszelkiego zła, strzec będzie duszy twojej. Pan strzec będzie wyjścia i wejścia twego, teraz i na wieki [Ps 121,4–8]. Ważne więc, aby w każdych okolicznościach ufać Bogu i w chwilach zagrożenia przedwcześnie nie spanikować.

 Zobaczmy to na przykładzie biblijnego Nehemiasza, inicjatora i kierownika odbudowy murów Jerozolimy po niewoli babilońskiej. Jak wiadomo był on wielokrotnie i na różne sposoby atakowany przez wrogów, w celu oderwania go od tego wielkiego i chwalebnego przedsięwzięcia. W końcu przyszła na niego próba szczególna:

 A gdy następnie przyszedłem do domu Szemajasza, syna Delajasza, syna Mehetabeela - a był on właśnie w natchnieniu - rzekł on do mnie: Pójdźmy razem do domu Bożego, do wnętrza przybytku, i zamknijmy drzwi przybytku; nadchodzą bowiem ci, którzy cię zabiją. W nocy nadejdą, aby cię zabić. A ja odpowiedziałem: Czy człowiek taki jak ja ma uciekać? Czy ktoś taki jak ja wejdzie do przybytku, aby ratować życie? Nie pójdę! Odgadłem bowiem, że to nie Bóg go wysłał, lecz że wypowiedział tę wyrocznię o mnie, ponieważ Tobiasz i Sanballat przekupili go, a został przez nich przekupiony, abym ja się przeląkł i uczynił tak, a przez to popełnił grzech, i aby oni mieli podstawę do zniesławienia mnie, by mnie zhańbić [Neh 6,10–13].

 Jak widać, Nehemiasz był mocno prowokowany do uruchomienia katapulty, jednak tego nie zrobił! Błogosławiony mąż, który wytrwa w próbie, bo gdy wytrzyma próbę, weźmie wieniec żywota, obiecany przez Boga tym, którzy go miłują [Jk 1,12].

 Ileż razy w życiu zdarzyła mi się przedwczesna, niepotrzebna ewakuacja? Gdy tylko coś zaczęło mi się nie podobać, gdy sprawy przybrały niekorzystny dla mnie obrót, gdy poczułem jakiś dyskomfort – czym prędzej uruchamiałem katapultę i już mnie tam nie było. Dziś rozumiem, że to był błąd.

 Wolna wola, prawo do samodzielnego podejmowania decyzji i zdolność ich wykonania, to fotel o podwyższonym ryzyku przedwczesnego lub niepotrzebnego uruchomiania katapulty. Niektórzy zbyt szybko wciskają ten przycisk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz