31 marca, 2012

Warto posłuchać!

Pragnę zaprezentować i polecić wszystkim moim Czytelnikom porcję solidnego, biblijnego nauczania, jakim mogliśmy się cieszyć w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w Gdańsku, w miniony weekend. Naszym gościem był pastor John Gillespie z USA.

Jego posługa była skierowana do różnych grup chrześcijan. W sobotę wieczorem i podczas niedzielnego nabożeństwa przemawiał do wszystkich wierzących, w niedzielę po południu do osób zaangażowanych w służbę chrześcijańską, a w poniedziałek wieczorem do osób posługujących Słowem Bożym.

Cały komplet jego wystąpień z wykazem tematów jest dostępny do odsłuchania (lub skopiowania na dysk) bezpośrednio z serwisu internetowego http://www.ccnz.pl/  po kilknięciu tego linku

Życzę duchowego zbudowania i zachęty!

2 komentarze:

  1. Przesłuchałem wszystkie. Porcja solidnego, ugruntowanego Słowem Bożym, interesującego nauczania. Polecam gorąco - wykłady dają zachętę, inspiracje i tematy do przemyślenia. Mam jednak mały niedosyt, wyrażę go poniższym pytaniem i chętnie poznam zdanie innych na ten temat.
    Dlaczego trudno we współczesnym świecie o wyważone stanowisko o kosztach uczniostwa Chrystusa? Z jednej strony "tania ewangelia", z którą wielokrotnie rozprawia się brat JG - w skrócie: wystarczy wypowiedzieć formułkę, uwierzyć w zmartwychwstanie i wszystko się samo załatwi, Pan da ci, czego chcesz. Oczywiście nie podzielam tych teorii.
    Ale nie rozumiem do końca tych, którzy zbyt jaskrawo wskazują na wysokie koszty, ponoszone przez ludzi idących za Jezusem (nie chodzi tu o prześladowania). Przykazania jego nie są uciążliwe (Jn 5,3). Dla mnie Boże prowadzenie to również Boże zabezpieczenie, co nie znaczy, że otrzymam od Pana BMW (z powodzeniem wystarczy mi mój stary opel). Mój Pan wie, czego potrzebuję i w odpowiednim czasie to udostępnia. Jest wiele świadectw, z których wynika, że nawróconym osobom Pan pomógł rozwiązać stare sprawy, odebrał nałogi, dał pracę, a więc podniósł jakość ich życia. Oczywiście wiem, że doświadczenia również mnie i innych chrześcijan dotykają. Ale uważam, że cena życia w grzechu jest wyższa. Brat John podaje przykład: jego koledzy, którzy idą własną drogą, są o wiele zamożniejsi, piastują lepsze pozycje niż on, który wybrał drogę za Panem. Natomiast moi niewierzący znajomi wydają krocie na rozwody, panienki, leżą nawaleni pod ławką w parku, popadają w konflikt z prawem, niszczą własne rodziny i płacą wysoką cenę za swój grzech. Boże zasady to nie zbiór przepisów utrudniających życie (jak ustawa o podatkach), lecz wskazania które, wprowadzone w czyn, poprawiają jakość życia również tu na ziemi, choć nie odbywa się to bez wysiłku. Trudno jest napotkać wyważone - moim zdaniem - nauczanie w tej sprawie. Albo wycieczki w stronę ewangelii sukcesu, albo przekonywanie o uciążliwości życia z Panem, jakie pojawia się również w wypowiedziach brata Johna (jedyny mały minus tych wykładów). A prawda leży pośrodku. Pozdrawiam nimrod/małpa/interia.pl - chętnie podyskutuję

    OdpowiedzUsuń