15 marca, 2012

Podglądnijmy Jezusa: Otwartość na nietypowe zachowania

Kto interesuje się bliżej życiem i publiczną działalnością Jezusa, ten wie, że przemierzał On wzdłuż i wszerz ziemię Izraela, zwłaszcza Galileę, chodząc na piechotę. I stało się potem, że chodził po miastach i wioskach, zwiastując dobrą nowinę o Królestwie Bożym, a dwunastu z nim [Łk 8,1]. A potem chodził Jezus po Galilei; nie chciał bowiem iść do Judei, bo Żydzi zamierzali go zabić [Jn 7,1].

 Z ewangelii wynika, że wielokrotnie tak właśnie przemieszczał się pomiędzy Galileą i Judeą. Opuścił Judeę i odszedł z powrotem do Galilei. A musiał przechodzić przez Samarię [Jn 4,3–4]. Ba, nawet dłuższe wyprawy poza północne granice Izraela odbywał na piechotę. I wyszedłszy stamtąd, udał się Jezus w okolice Tyru i Sydonu [Mt 15,21].

 Zupełnym więc zaskoczeniem dla Jego uczniów mogło się okazać polecenie, skierowane do dwójki z nich: Idźcie do wioski, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział; odwiążcie je i przyprowadźcie. A jeśliby ktoś wam rzekł: Cóż to czynicie? Powiedzcie: Pan go potrzebuje. I zaraz je tutaj z powrotem odeśle [Mk 11,2–3]. Takiego zapotrzebowania Jezus wcześniej nigdy nie zgłaszał. Czyżby na kilometr od bram Jerozolimy nagle zasłabł? Czyżby nie mógł dojść piechotą, zwłaszcza, że tego dnia szli tylko z Betanii, oddalonej o niecałe trzy kilometry?

 Powód tak nagłej zmiany w sposobie podróżowania Jezusa wynikał z kierownictwa Ducha Świętego. Nie należało więc dyskutować z Nim, tylko czym prędzej wykonać polecenie. A Jezus znalazłszy oślę, wsiadł na nie, jak napisano: Nie bój się, córko syjońska! Oto król twój przychodzi, siedząc na źrebięciu oślicy. Tego początkowo nie zrozumieli uczniowie jego, lecz gdy Jezus został uwielbiony, wtedy przypomnieli sobie, że to było o nim napisane i że to uczynili dla niego [Jn 12,14–16].

 Zrozumienie tak wyjątkowego zachowania Jezusa miało przyjść dopiero po jakimś czasie. Wtedy stało się uczniom jasne, że owo nagłe zapotrzebowanie Pana na oślę było zamocowane w Piśmie Świętym i tak właśnie należało postąpić.

 Czego uczę się z dzisiejszego podglądania Jezusa? Po pierwsze, tego, że Duch Święty może pobudzić mnie do zrobienia czegoś, co jest dla mnie nietypowe, niezgodne z moimi kanonami zachowań i codziennym stylem życia. Gdy Duch Boży na coś takiego mi wskaże, to niezależnie od tego, jak ocenią mnie ludzie, mam być otwarty i gotowy, by postąpić zgodnie z Jego poleceniem.

 Po drugie zaś, uczę się z tego ostrożności w ocenie zachowania moich bliźnich. Jeżeli komuś z nich Pan powiedział, że ma dziś zrobić coś, co znacznie odbiega od ogólnie przyjętej normy, to okazałbym się duchowym głupcem, gdybym na podstawie tego pojedynczego czynu zmieniał o nim zdanie lub go krytykował. Prawda bowiem o tym jego wyjątkowym zachowaniu może się okazać zaskakująco pozytywna na jego korzyść.

 Kimże ty jesteś, że osądzasz cudzego sługę? Czy stoi, czy pada, do pana swego należy; ostoi się jednak, bo Pan ma moc podtrzymać go [Rz 14,4]. Jeżeli Pan mu powiedział, że ma postąpić w sposób dla mnie choćby nie wiem jak dziwny i niezrozumiały, to przecież – jeśli jest to człowiek posłuszny Bogu – nie może zrobić inaczej! Jeżeli zaś Pan mu nie powiedział, ażeby tak robił, jak zrobił, to ma przecież swojego Pana, i nie ja, a On go za tę samowolę rozliczy.

Dojrzałością takiego podejścia do sprawy wykazał się król Dawid, gdy pewien człowiek o imieniu Szymei złorzeczył mu publicznie. Dysponował środkami pozwalającymi go czym prędzej uciszyć, a jednak tego nie zrobił. Wtedy rzekł Abiszaj, syn Serui, do króla: Dlaczego ten zdechły pies ośmiela się złorzeczyć mojemu panu, królowi? Pozwól, że podejdę do niego i utnę mu głowę! Lecz król odpowiedział: Co wam do tego, synowie Serui? Niech złorzeczy, gdyż to Pan nakazał mu: Złorzecz Dawidowi! W takim razie zaś któż może rzec: Dlaczego to czynisz? [2Sm 16,9-10].

Chcę pamiętać, że tak jak mnie samego Bóg ma prawo użyć do zrobienia czegoś nietypowego, tak też może On pobudzić innych ludzi, by postąpili w sposób dla mnie zupełnie w danej chwili  niezrozumiały.

Nie wszystko muszę od razu rozumieć i nie wszystko musi się w moim móżdżku zawsze zgadzać...

5 komentarzy:

  1. A skąd mam wiedzieć czy akurat daną czynność "kazał" mi zrobić Bóg przez swego Ducha? Jak rozpoznać Ducha Bożego od Ducha zwodziciela?
    Pod to co Pan mówi można podciągnąć każdą czynność jaką zrobię uzasadniając to tym, że tak mi Bóg nakazał zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy WIESZ, że masz Ducha Świętego, WIESZ, kiedy On Cię prowadzi. Kiedy nie masz Ducha, nigdy nie jesteś tego pewien. Nie zrozum mnie źle ale ktoś pozbawiony Ducha Świętego nie zrozumie tego. Ja też kiedyś zupełnie tego nie rozumiałem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam tu na myśli osobistego prowadzenia przez Ducha Św. (bo to jest zrozumienie i zastosowanie objawionego Słowa Bożego z Biblii Prz 3,5-6 i Rz 8,14 Prowadzenie przez Ducha polega na zrozumieniu i stosowaniu Słowa Bożego objawionego w Piśmie a nie na dodawaniu innych objawień do Pisma.
    Nie dotyczy tego, co nam się wydaje, że Bóg robi w naszym życiu, bo to są jedynie spekulacje, a tych nie należy nigdy głosić jako Boże prowadzenie i tak samo nie należy posługiwać się nimi w podejmowaniu decyzji. Ale takie spekulacje to ani nie prowadzenie Boże, ani dobra pomoc w podejmowaniu decyzji. Decyzje podejmujemy na bazie mądrości opartej o weryfikowalne dowody, a nie na spekulacjach. Przykład: Myślę, że Bóg chce, bym się ożenił z tą oto panną, studiował na tej tam uczelni. To są spekulacje – niegodne uczestniczenia w decyzjach. Bo decyzje mamy podejmować na podstawie mądrości opartej na weryfikowalnych dowodach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest jeszcze jedna rzecz w tym wszystkim. Czemu ma służyć takie nowe, niezwykłe zachowanie. Słowo Boże mówi wyraźnie: wszystko niech będzie ku... zbudowaniu. To jest kryterium; mówimy oczywiście o rzeczach Bożych, nie jawnie grzesznych. Nie jest proste to rozpoznać. Szatan przybiera postać anioła światłości i może zwodzić. Trzeba w tym wiele Bożej mądrości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może więc, odnosząc się do wpisu Brata Mariana, warto byłoby czasem okazać się nieco mniej krytycznym wobec zjawisk zachodzących w kościołach "nowych", "młodych", "amerykańskich", czy jakich tam jeszcze, w których Boga wielbi się nieco głośniej, zachowanie członków podczas modlitwy i uwielbienia jest nieco bardziej dynamiczne, a kaznodzieja podczas usługi korzysta z daru, jakim jest poczucie humoru i do tego nie straszy garniturem :-))))

    OdpowiedzUsuń