Biblie: Gdańska, Warszawska i Ewangeliczna. Międzypokoleniowa jedność Kościoła. |
Obok zakładania nowych "kościołów" z powyższych pobudek, część z nich powstaje w ramach strategii rozmaitych misji i organizacji chrześcijańskich. Według nich tajemnica rozwoju Kościoła kryje się właśnie w tworzeniu nowych wspólnot. Rzekomo pomocne w tej materii ma być praktykowane w Ameryce badanie społecznego zapotrzebowania. W danym mieście lub dzielnicy przeprowadza się ankietę, w której mieszkańcy odpowiadają na szereg pytań odnośnie tego, jaki kościół chcieliby mieć w pobliżu i do jakiego byliby gotowi uczęszczać? Po zebraniu stosownej ilości danych w tym zakresie, grupa zapaleńców przygotowuje spotkania wychodzące naprzeciw oczekiwaniom społecznym i "kościół" gotowy!
Jak to zjawisko zakładania 'kościołów' na własną rękę wygląda w świetle Biblii? Na podstawie nauki Pisma Świętego nauczamy, że Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski. Wszyscy prawdziwi chrześcijanie są zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu [Ef 2,20-21]. Choćby nie wiem jak ktoś był uduchowiony i wykształcony teologicznie, musi uznać, że zadanie położenia fundamentów pod Kościół i określenia zasad jego funkcjonowania, nie przypadł komuś innemu, a tylko i wyłącznie apostołom Jezusa Chrystusa. Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje. Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus [1Ko 3,10-11].
Gdy więc ktoś nawraca się do żywej wiary w Jezusa Chrystusa i staje się prawdziwym chrześcijaninem, jego pierwszą powinnością jest przyłączenie się do istniejącego już zboru, jako lokalnej cząstki Kościoła. Nawet sam apostoł Paweł miał taką potrzebę. A gdy przybył do Jerozolimy, starał się przyłączyć do uczniów, ale wszyscy się go bali, nie wierząc, że jest uczniem. Lecz Barnaba zabrał go, zaprowadził do apostołów i opowiedział im, jak w drodze ujrzał Pana i że do niego mówił, i jak w Damaszku nauczał śmiało w imieniu Jezusa [Dz 9,26-27]. Chodzi o to, ażeby początkujący chrześcijanin wszedł w środowisko Kościoła i od starszych w wierze braci uczył się drogi Pańskiej. Nawet tak błyskotliwy mówca, jak Apollos, potrzebował bliższego kontaktu z doświadczonymi chrześcijanami [Dz 18,26]. Tylko w uformowanym już lokalnym zborze Kościoła może nastąpić prawidłowy wzrost w wierze nowych sług Bożych i należyte ich przygotowanie do rozpoczęcia służby Bożej.
Niestety, niektórzy świeżo upieczeni chrześcijanie nie chcą poddawać się pod autorytet braci starszych któregoś z istniejących już zborów. Od razu mają własną koncepcję wiary i służby, i czym prędzej chcą działać po swojemu. Marzy się im służba duchowa od nikogo niezależna. Tymczasem apostolski model powoływania do pracy Pańskiej jest zgoła inny. Najpierw - jak w przypadku św. Pawła - trzeba zacząć służyć w istniejącym już zborze. Potem, po jakimś czasie, może nastąpić skierowanie przez ten zbór do pracy misyjnej [zob. Dz 13,1-3]. Skoro nauka apostolska nakazuje nowym adeptom pracy Pańskiej: Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10], to gdzie, jeśli nie w istniejącym już zborze, takiej próbie mogą być oni poddani?
Oczywiście, czasem zdarzyć się może jakaś sytuacja wyjątkowa, gdy np. w miejscu zamieszkania nowego chrześcijanina nie ma biblijnego zboru, do którego mógłby się on przyłączyć. Lecz i wtedy, zanim zacznie on organizować nową wspólnotę, powinien nawiązać kontakt z jakimś zborem i poddać się pod autorytet tamtejszych starszych. Gdy owi starsi ujrzą i potwierdzą jego powołanie do służby, z pewnością go pobłogosławią i wspomogą w dziele zakładania nowej społeczności. Nie do przyjęcia z punktu widzenia nauki apostolskiej jest taki scenariusz, że nawracający się do Chrystusa człowiek zbiera wokół siebie jakąś grupę współwyznawców, np. byłych świadków Jehowy bądź rzymsko-katolików i od razu tworzą własną wspólnotę. Tak utworzoną społeczność, opierającą się na autorytecie jej założyciela, trudno nazwać zborem Kościoła. Nawet jeśli przetrwa ona próbę czasu to i tak któregoś dnia znajdzie się na doktrynalnych manowcach, a jej członkowie staną się rozbitkami w wierze.
Zasadniczo chodzi o to, ażeby każdy nowy sługa Boży rozpoczynał służbę w Kościele pod autorytetem braci, którzy tę służbę już sprawują i mają w niej doświadczenie. Służba Tymoteusza została zapoczątkowana na podstawie prorockiego orzeczenia przez włożenie rąk starszych [1Tm 4,4] a także rąk apostoła Pawła [2Tm 1,6]. Podobnie miał postąpić Tymoteusz z nowymi pracownikami Pańskimi. A co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać [2Tm 2,2]. W prawdziwym Kościele nie ma i nie może być "wolnej amerykanki" w rozpoczynaniu służby. Potrzebny jest ścisły związek nowych pracowników z fundamentem położonym przez apostołów i proroków Jezusa Chrystusa, a określonym i zamkniętym treścią Pisma Świętego. Sam Chrystus Pan dba o to, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany [Ef 5,27]. Nikt nie ma prawa tworzyć sobie kościoła na własną modłę.
Niestety, jak grzyby po deszczu, wyrastają społeczności, nie tylko w samym procesie tworzenia, dalekie od apostolskich wzorców. Chociaż Biblia mówi, że wszelkie proroctwo Pisma nie podlega dowolnemu wykładowi, albowiem proroctwo nie przychodziło nigdy z woli ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie Boży, natchnieni Duchem Świętym [2Pt 1,20-21], niektórzy chrześcijanie ze zdumiewającą łatwością interpretują Biblię po swojemu i - pociągając ludzi za sobą - zakładają własny 'kościół'. Bywa, że z praktycznych powodów później przyłączają się formalnie do jakiejś denominacji, jeśli ta zgadza się na ich autonomię i nie pyta o poglądy, ani o pobudki, dla których powstali. Niektóre denominacje utraciły już przez to jedność wyznania wiary w obrębie swoich zborów. Każdy z nich robi, co mu się podoba.
Tymczasem wszystkie zbory prawdziwego Kościoła, bez względu na przynależność konfesyjną, dbają o jedność doktrynalną, starając się zachować jedność Ducha w spójni pokoju: jedno ciało i jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do waszego powołania; jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich [Ef 4,3-6]. Można pojechać na krańce świata, wejść do zgromadzenia chrześcijan o całkiem odmiennej kulturze, a od razu się okazuje, że wierzymy tak samo i działamy w tym samym Duchu. Tak jest z Kościołem od samego początku. Chociaż i wtedy już działały siły odśrodkowe, kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31].
Wszystkie zbory Kościoła na całym świecie charakteryzują się jednością w wyznawaniu i praktykowaniu wiary w Jezusa Chrystusa. Wszystkie zbory Kościoła pielgrzymującego nawiązują do wiary Kościoła już uwielbionego i tak samo trzymają się nauki Chrystusowej, jak tamte zbory się trzymały. Chrystus Pan bowiem przechadza się pośród wszystkich swoich zborów i Duch Święty jednakowo do zborów Kościoła przemawia. Nie jest tak, że jednemu mówi coś przeciwnego, niż powiedział drugiemu.
Czy można na własną rękę założyć sobie kościół? Nie można.
AMEN
OdpowiedzUsuń