21 kwietnia, 2011

Podglądnijmy Jezusa: Stosunek do zdrajcy

Wielki Czwartek to dla Jezusa pora ostatniej przed śmiercią społeczności z uczniami. To także czas wypełnienia się Pisma: Ten, kto spożywa chleb mój, podniósł na mnie piętę swoją [Jn 13,18].

 Dlatego też Jezus, wstrząśnięty do głębi, oświadczył, mówiąc: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie wyda. Wtedy uczniowie spojrzeli po sobie w niepewności, o kim mówi. A jeden z jego uczniów, którego Jezus miłował, siedział przy stole przytulony do Jezusa. Skinął więc na niego Szymon Piotr i rzekł do niego: Zapytaj, kto to jest. O kim mówi! A on, wsparłszy się o pierś Jezusa, zapytał go: Panie! Kto to jest? A Jezus mu odpowiedział: To jest ten, któremu Ja podam umoczony kawałek chleba. Wziął więc kawałek, umoczył go i dał Judaszowi Iskariocie, synowi Szymona. A zaraz potem wszedł w niego szatan. Rzekł więc do niego Jezus: Czyń zaraz, co masz czynić. Ale tego żaden ze współsiedzących nie zrozumiał, po co mu to rzekł [Jn 13,21–28].

 Parę godzin później, w ogrodzie Getsemane wszystko stało się jasne: A ten, który go wydał, dał im znak, mówiąc: Ten, którego pocałuję, jest nim, bierzcie go. I zaraz przystąpił do Jezusa, i rzekł: Bądź pozdrowiony, Mistrzu! I pocałował go. A Jezus rzekł do niego: Przyjacielu, po co przychodzisz? Wtedy podeszli bliżej, rzucili się na Jezusa i pochwycili go [Mt 26,48–50].

 Zostać zdradzonym, to jedno z najbardziej gorzkich doświadczeń człowieka. Niezależnie od motywów, jakimi kierował się zdrajca, zdrada to jednocześnie przestępstwo zasługujące na najwyższy wymiar kary. Mało kogo stać na pozytywny stosunek do zdrajcy.

Cóż za przykrość, zostać zdradzonym przez własnego ucznia! Czyż nie można było tego uniknąć? Czy Syn Boży nie znał się na ludziach? Czy zabrakło Mu mądrości w doborze najbliższych współpracowników?

 Z ewangelii wiemy, że Jezus wybrał Judasza do grona najbliższych uczniów i przez trzy lata miał go blisko siebie, pozwalając mu nawet pełnić rolę skarbnika. Zrobił to z pełną świadomością z kim ma do czynienia, Jezus bowiem od początku wiedział, którzy są niewierzący i kto go wyda [Jn 6,64].

 Mimo tej wiedzy, Jezus pozwolił Judaszowi uczestniczyć niemal we wszystkim, co sam na co dzień robił. Nie izolował go, nie prowokował, nie stawiał pod ścianą i nie zawstydzał. W chwili ujawnienia się zdrady jedynie zadał pytanie: Judaszu, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego? [Łk 22,48].

 Trudno mi pojąć tę wspaniałomyślność Jezusa wobec Judasza. Jednak uświadamiając ją sobie, przestaję się obawiać zdrady. Skoro zdrajca znalazł się nawet w gronie najbliższych uczniów Jezusa, to skąd pomysł, że ja przez swoją ostrożność w kontaktach z ludźmi mógłbym zdrady uniknąć?

 Mało tego, jako naśladowca Jezusa uspokajam się w przekonaniu, że żaden zdrajca nie może mi zaszkodzić w stopniu przekraczającym granice zakreślone przez Pana. I któż wyrządzi wam co złego, jeżeli będziecie gorliwymi rzecznikami dobrego? [1Pt 3,13].

 Więc idąc za przykładem Pana, także potencjalnym zdrajcom będę podawał chleb, będę do nich przyjaźnie nastawiony, aż któregoś dnia pocałują mnie oni ostatni raz i odejdą...

 Albo ja odejdę, lecz ze świadectwem, że w stosunku do zdrajców byłem podobny do Jezusa.

2 komentarze:

  1. Znakomite słowo do przedświątecznej refleksji! Chyba wszyscy potrzebujemy uczyć się od Jezusa takiego nastawienia. Dziękuję :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za słowo, dziękuje Bogu za brata Mariana.

    OdpowiedzUsuń