26 kwietnia, 2011

Smutna przestroga

Jestem dziś bardzo smutny. Dowiedziałem się wczoraj, że w bardzo przykrych okolicznościach odszedł z tego świata człowiek, który przed laty przez pewien czas należał do naszej wspólnoty w Gdańsku.

 Na początku, gdy się do nas przyłączył, wydawał się być bardzo dobrym chrześcijaninem. Po latach pogmatwanego życia w niewoli nałogu, chętnie przyjmował naukę Słowa Bożego i gorliwie uczestniczył w życiu zboru. Po niedługim jednak czasie zaczął krytykować poszczególnych chrześcijan i zarzucać im rozmaite błędy.

 W końcu sprzeciwił się przywództwu zboru, wytaczając argument, że tolerujemy w zborze grzech i żądając wyłączenia ze zboru dwóch kobiet. Nawiasem mówiąc wiem, że miał w tym ciche poparcie paru osób. Gdy usłyszał, że tego nie zrobimy, opuścił naszą wspólnotę z urażoną ambicją, że go nie posłuchaliśmy.

 Po niedługim czasie popadł ponownie w niewolę nałogu. Gdy jeden z braci próbował mu pomóc, usłyszał, że nie życzy sobie żadnego kontaktu z wierzącymi. Prawdopodobnie zepchnięty przez kogoś w przeddzień Świąt z dużej wysokości, poturbował się ze skutkiem śmiertelnym. Miał 47 lat.

 Tak oto człowiek, który krytykował zbór za rzekomy brak należytej dyscypliny i tolerowanie grzechu, sam w krótkim czasie znalazł się na takich manowcach jego niewoli, że zupełnie stoczył się i zatracił.

 Przywołuję dziś ten przykry przypadek jako przestrogę przed krytykanctwem i wynoszeniem się ponad innych oraz przed zasiewaniem takiego nastawienia do serc innych wierzących. Wieloletnie obserwacje jednoznacznie potwierdzają stwierdzenie Biblii, że pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną [Prz 16,18].

 Oczywiste, że tylko Bóg dokładnie zna serce człowieka i motywacje jego zachowań. W świetle Biblii jest jednak jasne, że gdy On odkryje postawę wzgardy dla zdrowej miłości i prostolinijnego posłuszeństwa Słowu Bożemu, to chociaż jest Bogiem miłosiernym i łaskawym, nierychłym do gniewu, wielce łaskawym i wiernym [Ps 86,15], Jego łaska może od takiego człowieka odstąpić.

 Dlatego w imię Boże przestrzegam: Podobnie młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5].

16 komentarzy:

  1. no to mnie Bracie pocieszyłeś :( wczoraj wystąpiłem na radzie (byłem starszym zboru) przeciwko dopuszczeniu do usługiwania w zborze badacza pisma świętego co do którego jestem przekonany że nie jest odrodzonym człowiekiem. Dwutygodniowa batalia zakończyła się "moją klęską" zrezygnowałem z rady i członkostwa także z powodu w jaki rada podeszła do problemu. A teraz taka historia na Twoim blogu. Nie bierz tego do siebie ale jeżeli rada zboru, której byłem częścią nie ma nic przeciwko dopuszczania księzy, badaczy, adwentystów (także Joyce Meier gdyby się zjawiła) do głoszenia to występuję przeciwko temu z nadzieją że nie skończę jak osoba, którą powyżej wspomniałeś.
    Z poważaniem
    Daniel Siewniak
    ps.bardzo lubię tego bloga i każdy artykuł porusza mnie do żywego - w jak najbardziej pozytywnym sensie :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaska Boża, Danielu, to wartość, dla posiadania której warto zaprzeć się samego siebie i wycofać się z wszystkiego, co mogłoby nas od niej oddzielić...

    Może warto rozważyć, czy nie należałoby czym prędzej powrócić do społeczności zborowej. Nawet jeżeli bracia nie chcieliby Cię już w gronie starszych zboru, to z pewnością nie odmówią Ci przynależności do zboru. Zrobiłeś, co uważałeś za stosowne; Podniosłeś problem, powiedziałeś, co Twoim zdaniem jest niewłaściwe. Teraz mógłbyś dać wierzącym dobry przykład pozostając w zborze, a jednocześnie odzyskując pokój w sercu.

    Nigdzie w Biblii nie jest napisane, że powinniśmy opuszczać zbór, jeżeli zauważamy w nim jakieś niepokojące nas sprawy. Raczej powinien to być dla nas bodziec do wzmożonej modlitwy i troski o braci i siostry.

    Jeżeli jest to zbór Pański, to nie ma lepszego sposobu okazania miłości do Jezusa - rzeczywistej Głowy zboru - jak trwanie w tym zborze nawet gdyby miało to oznaczać zżymanie się przez dluższy czas z czymś co Twoim zdaniem jest w nim niebiblijne.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie ma opcji do odhaczenia: "chorobliwe".

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykre są takie historie. Czasem coś zaczyna się dziać od małych spraw, tak jak mały kamyk uruchamia lawinę. Ile ludzi, tyle historii, i tyle też odejść ze zborów i ich przyczyn. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby ktoś trwał na przykład w rozpuście a mimo to pastor akceptowałby jego udział w Wieczerzy - co powinien wtedy zrobić zwykły członek zboru?

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, ale to nie zbór zbawia, tylko Jezus, a niestety żyjemy w czasach, kiedy to raczej pozostawanie w chorych społecznościach, a nie odejście z nich, grozi utratą zbawienia. Przewaznie jest tak, że przywództwo jest głuche na głos rozsądku i trzeźwości, traktując osobę napominającą, jako buntownika i odstępcę. Jeżeli tamten brat z tego artykułu robił to w gniewie, nienawiści, czy złości, to źle; myślę, że to go mogło zniszczyć. Ale tego nie wiemy ... Ja znałam brata, który też źle skończył chodząc cały czas do zboru, w którym nikt go nie napominał. Zginął też w bardzo nieciekawych okolicznościach, które były niestety konsekwencją jego upadku. I kto ma za niego krew na rękach? (Ezechiel, rozdz. 33)

    Anna

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieląc się tą przejmującą refleksją , pastor dotknął trudnego i złożonego problemu.
    Gdyby poświęcić mu osobnego bloga to pewnie byłoby o czym pisać całymi miesiącami.
    Moim zdaniem zarówno treść wpisu Mariana jak i polemizujące komentarze w odpowiednich warunkach mogą mieć rację.
    To jeden z najbardziej bolesnych i trudnych do przyjęcia efektów prawdy, o której pisze Jakub: "Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami .... gdyż wiecie , że otrzymamy surowszy wyrok. Dopuszczamy się bowiem WSZYSCY wielu uchybień"
    Jak.3,1-2.
    Prędzej czy później wszyscy przekonujemy się , że Jakub pisze tutaj prawdę. (Choć pewnie prędzej odkrywamy uchybienia u tych, których do tej pory darzyliśmy niekwestionowanym autorytetem a dopiero w drugiej kolejności u siebie samych.)
    Zapewne też, istnieją sytuacje gdy odejście od zboru jest rozwiązaniem słusznym.
    I tu właśnie jest sedno problemu:
    W jaki sposób Ja , człowiek , który dopuszcza się wielu uchybień ma rozpoznać sytuację gdy jest właściwym rozwiązaniem posłuchanie Słowa:"Wyjdźcie z niego ludu mój.." Obj.18,4 .
    I jednocześnie nie pomylić jej z sytuacją gdy właściwym rozwiązaniem jest zastosowanie się do wezwania: "Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego" 1Piot.5,6
    Niezależnie od tego, które rozwiązanie jest właściwe, Bóg nie będzie miał chyba do nikogo pretensji jeśli przed podjęciem ostatecznej decyzji da sobie czas, pozwoli ochłonąć emocjom i spędzi przynajmniej kilka tygodni na modlitwie i szukaniu Jego woli.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sposób w jaki to rozpoznać Tomaszu jes tak naprawdę bardzo prosty - słuchanie Ducha Świętego i modlitwa. Może brzmi to trochę jak oczywistość, ale takiej oczywistości chyba nigdy za wiele.

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślisz Jarku, że mój wpis stoi w sprzeczności, z przedstawionym przez Ciebie prostym sposobem?
    Niestety powraca tutaj problem właściwego rozpoznania głosu Ducha Świętego. Słuchanie głosu Ducha Świętego to zdolność w której każdy chrześcijanin powinien się nieustannie doskonalić. I może nie zabrzmi to jak oczywistość tym nie mniej jestem zdania, że każdy kto twierdzi, że doskonale sztukę (Słuchania Ducha Świętego )opanował - zwyczajnie kłamie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój wpis absolutnie nie jest polemiką z Twoją wypowiedzią, raczej próbą dopowiedzenia. Masz rację, to nie jest proste i jak wszystko w wierze nie jest sytuacją "zero-jedynkową".

    OdpowiedzUsuń
  11. szkoda że nie mogę dokładnie opisać sytuacji...Wasze komentarze zachęcają do myślenia...oto dwa probierze którymi kieruję się przy podejmowaniu decyzji (pewnie są i inne dobre) ale od kilku miesięcy te dwa są dla mnie cenne:
    1 - Jan 17:4 "Ja cię uwielbiłem na ziemi; dokonałem dzieła, które mi zleciłeś, abym je wykonał;" czy to co robię uwielbiło Boga i czy wykonałem zadanie lub kolejną jego część?? Jezus jest pewny że uwielbił i wykonał.
    2 - Galacjan 1:10 " A teraz, czy chcę ludzi sobie zjednać, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Bo gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusowym." Czy to co robię ma się podobać ludziom czy Bogu??
    pytania oczywiście skierowane głownie do mnie :)
    pozdrawiam
    ps. co do wypowiedzi Mariana to w biblii nie pisze też nigdzie że mamy zostać w zborze mimo wszystko i z wrzodami na żołądku cierpieć czy znosić zło...pytanie po co jest zbór? chyba nie po to żeby się czuć źle? oczywiście też nie po to by tylko było miło...życie.."każdy z nas za siebie samego zda sprawę Bogu ale jak pisze Ezechiel "krew spadnie na głowę stróża jeśli ten nie przemówi i nie ostrzeże" (wspomniany wyżej Ezechiel 33)...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zadam jeszcze inne pytanie - co jeśli w zborze jest fałszywe nauczanie albo jeśli nie było w społeczności zainteresowania problemami brata czy siostry?

    OdpowiedzUsuń
  13. Carter Conlon- "Uciekaj jesli ci zycie mile"

    http://www.tscpulpitseries.org/polish/cc010916.htm

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to możliwe, że tak niewielu uznało powyższą wypowiedż za bulwersującą.
    Mam gęsią skórkę na myśl o tym, że można by kiedyś trafić w szeregi społeczności autora, a potem mu się sprzeciwić.
    Coś nieprawdopodobnego. Pierwszy raz w życiu czytam tak odważny * tekst.

    * "po bandzie"

    OdpowiedzUsuń
  15. @blue - dla równowagi i obiektywnej oceny autora, przeczytaj również tekst "Technik z refleksem"

    http://dzisiajwswietlebiblii.blogspot.com/2011/03/technik-z-refleksem.html

    Ja nie znam tej sytuacji, o której pisze brat Marian, więc nie mogę się o niej wypowiedzieć. Wiem jednak, że są różne sytuacje, różni przywódcy i różni członkowie zborów. Biblia ostrzega nas przed wilkami w owczych skórach. To może być zarówno przywódca, jak też "zwykły" członek zboru.

    Tu potrzeba Bożej mądrości, o którą sam proszę Boga nieustannie, przechodząc próby, podejmując walkę o zdrowe nauczanie w Kościele Jezusa Chrystusa. Mocno biorę sobie do serca słowa z listu Jakuba:

    "(2) Poczytujcie to sobie za najwyższą radość, bracia moi, gdy rozmaite próby przechodzicie, (3) wiedząc, że doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, (4) wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków. (5) A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez wypominania, a będzie mu dana. (6) Ale niech prosi z wiarą, bez powątpiewania;"

    Mam nadzieję, że w sytuacji, o której napisał brat Marian, zbór i jego przywódcy postąpili w Bożej mądrości, a nie własnej. Tak czy inaczej, na Sądzie Chrystusowym nic nie będzie ukryte, jedni wierzący będą pochwaleni, inni zawstydzeni...

    OdpowiedzUsuń
  16. @blue
    Masz rację blue, że powyższy tekst JEST bulwersujący. A autor wydaje się być bezwzględnym tyranem trzymającym swoje owieczki w ciągłym lęku. Można dodać do tego manipulację wersetami i już mamy obraz niebezpiecznej sekty. Nasuwa się też skojarzenie ze sprawą smoleńską, gdzie "na kanwie" tragedii, kłótnie i dyskusje nie wygasają do dziś. (No, ale podobno "serce mądrych jest w domu żałoby" Koh.)

    Zgadzam się z Tobą, że artykuł może sprawiać wrażenie napisanego "po bandzie". Tym bardziej, jeżeli się nie zna konkretnych osób, sytuacji i Boga.

    W moim rozumieniu jednak, autor nie kieruje uwagi na siebie, lecz na powagę żyjącego Boga.

    OdpowiedzUsuń