15 listopada, 2011

Niech nazwa odpowiada rzeczywistości!

Dziś Rocznica Utworzenia Wolnego Miasta Gdańska. Było to autonomiczne miasto-państwo pod ochroną Ligi Narodów, utworzone 15 listopada 1920 roku na mocy traktatu pokojowego, kończącego I Wojnę Światową.

 Traktat ów, ustanawiając Wolne Miasto Gdańsk (niem. Freie Stadt Danzig) określił jego granice i ustanowił obywatelstwo WMG dla osób je zamieszkujących. W jego skład wszedł powiat grodzki Gdańsk, Sopot oraz większe części ówczesnych powiatów; Gdańskie Wyżyny i Gdańskie Niziny, jak również niewielkie fragmenty powiatów wejherowskiego, tczewskiego, elbląskiego, malborskiego, kościerskiego i kartuskiego.

 Wolne Miasto Gdańsk miało powierzchnię 1893 km² i liczyło ponad 400 tysięcy mieszkańców, przeważnie Niemców. Polacy stanowili w nim mniejszość, co najwyżej 15% ogółu populacji WMG. Jeżeli chodzi o przynależność wyznaniową, to spis z sierpnia 1924 roku wykazał na terenie Wolnego Miasta 260 tysięcy protestantów, 130 tysięcy katolików i około 8-11 tysięcy osób wyznania mojżeszowego.

 Wolne Miasto Gdańsk miało własną konstytucję, hymn, Parlament oraz Senat stanowiący władzę wykonawczą. Kompetencje władz WMG były jednakże w wielu dziedzinach ograniczone na rzecz Ligi Narodów i Polski. Językiem urzędowym był język niemiecki, chociaż dokumenty wysyłane do Polaków i Kaszubów zamieszkujących WMG były urzędowo tłumaczone na polski.

 Wolne Miasto Gdańsk! Brzmi dumnie, a jednak dziewiętnaście lat statusu Wolnego Miasta nie było w Gdańsku żadną sielanką. Niechęć Gdańszczan do odradzającej się Polski, słaba sytuacja gospodarcza, drożyzna, brak zgody społecznej na oderwanie od Niemiec – to wszystko stwarzało atmosferę ciągłego napięcia. Nic więc dziwnego, że już 1 września 1939 roku Gdańsk został czym prędzej włączony do III Rzeszy.

 Wolne Miasto Gdańsk może poniekąd być ilustracją stanu niejednej duszy, trochę na siłę nawróconej do Chrystusa. Jak to wygląda? Tytułowej wolności brak pokoju i wewnętrznej spójności. Serce rwie się do świata. Rozum próbuje budować życie na podstawie nie przyswojonych wartości. Dusza nakłaniania z zewnątrz do pobożności i uświęcenia złości się, a nawet buntuje.

 Jak długo takie naciągane chrześcijaństwo może przetrwać? Kilka lub kilkanaście nieprzyjemnych lat i – jak mówi Biblia – sprawdza się na nich treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie [2Pt 2,22].

 Atmosfera Królestwa Bożego jest prawdziwie obecna tylko w ludziach naprawdę narodzonych na nowo. Tak jak w sercach przywiązanych do narodowości i kultury niemieckiej nie można było stworzyć szczęśliwej atmosfery wolnego i niezależnego miasta, administracyjnie oddzielając je od macierzy, tak w duchowo nie odrodzonej duszy, wciąż skupionej na materialnej stronie życia, nie pojawi się sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym [Rz 14,17].

 Jaki z tego wniosek? Jeżeli nie znajduję w sobie autentycznego zachwytu Chrystusem Jezusem i Słowem Bożym, odkrywam zaś zamiłowanie do tego, co duchowo nieczyste, jeżeli nadal ciągnie mnie do świeckiego towarzystwa, to znaczy, że moje duchowe odrodzenie jeszcze nie nastąpiło.

 Albo więc padnę na kolana przed Bogiem i dostąpię łaski gruntownej pokuty, śmierci dla grzechu i całkowitej zmiany myślenia, stając się nowym stworzeniem, albo moje burzliwe chrześcijaństwo wkrótce się rozmyje i zakończy powrotem do przynależności, której nigdy w głębi serca naprawdę się nie wyrzekłem.

Od wielu lat nazywam siebie chrześcijaninem. To zaszczytny tytuł, ale i poważne zobowiązanie względem Jezusa Chrystusa, który jest Prawdą.

8 komentarzy:

  1. Żyjemy w czasach kiedy takie nauczanie wobec współczesnego chrześcijaństwa jest potrzebne jak powietrze.
    Dlatego dziękuję za pisanie tego bloga. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami duża część zboru to takie "Wolne Miasta", a czasami całe zbory takie "Wolne"...
    Dużo pracy w tych czasach trzeba wykonywać żeby "wolni" chcieli przyjąć Chrystusową Konstytucję...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten tekst przypomniał mi rozmowę z braćmi 11 listopada, w "Dzień Niepodległości". Stwierdziliśmy wtedy, że jako chrześcijanie nie chcemy żadnej niepodległości, że chcemy być całkowicie poddani Chrystusowi. Żadnego obwoływania się "wolnym miastem", żadnej deklaracji niepodległosci!

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę że to też bywa różnie. Ja np. zaraz po nawróceniu musiałam uporządkować niesamowity bałagan, jaki panował wtedy w moim życiu. Bóg to uporządkował, ale trwało to bardzo, bardzo długo. Długo też trwało, zanim zrozumiałam pewne rzeczy, dlaczego pewne sprawy wyglądały tak jak wyglądały. Myślę że właśnie dlatego też nie do końca można tak osądzać niektórych ludzi - czasem są tak pogubieni, jak ja byłam kiedyś pogubiona i potrzebują po prostu czasu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To smutny, pełen krytyki i osądu blog...
    Zaglądam tu regularnie i nic się tu nie zmienia.

    Duch Święty jest Duchem Zachęty... Przede wszysttkim.

    Czy nie lepiej nieść temu światu Nadzieję?

    Bracie, błogosławię Cię. Szanuję Cię i Bóg to wie. Ale jest mi tak strasznie smutno, że poświęcasz tyle czsu na to, co wcale nie bubuje. Zastanów się, dla czyjej chwały jest Twój blog?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten blog jest bardzo budujący , niosący radość że ktoś odważnie broni prawdziwej ewangelii ,Wiadomo niektórzy chcieliby ażeby takie głosy zamilkły ale dlaczego ma milczeć??????Jeżl ten brat i inni zamilkną kamienie wołać będą? Jest taki werset że zdrowej nauki nie scierpia i tu niektóre głosy na to wskazują. Nie myslcie że dlatego tak pisze bo znam brata Mariana absolutnie nie znam nigdy nie widziałam - czytam tylko artykuły tu umieszczane.Wiera

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten blog jest dla CHWAŁY BOŻEJ. Wiera

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio miałem kontakt z pewną osobą, z którą nie widziałem się całe lata. Pierwszą nowiną, jaką się z nią podzieliłem to moje nawrócenie i oddanie życia Jezusowi. Z miejsca zostałem oskarżony przez tą osobę, głęboko osadzoną w jakichś strukturach katolickich, o agresję, nienawiść i pogardę, krytykowanie i osądzanie. Pewnie dla niej spotkanie ze mną było "mało budujące". Ostatnio ze zdziwieniem obserwuję jakie artykuły, teksty pełne rzeczowej oceny z pozycji Biblii, nie usiłujące odnosić się do nikogo i nikogo osądzać a wyłącznie wskazywać na absolutną konieczność wierności Słowu Bożemu są interpretowane jako skandalicznie napastliwe. Jak to się dzieje? Myślę, że ci, których Duch prowadzi dobrze wiedzą jak...

    OdpowiedzUsuń