Z racji miejsca zamieszkania, zwłaszcza w sezonie, odbieram
wiele próśb i zapytań o możliwość niekomercyjnego noclegu w Gdańsku. Po latach zauważyłem, że moje odpowiedzi w tej sprawie odzwierciedlają stan mojego serca. Jeżeli ludzi nie znam i dotąd nie miałem z nimi bliższych relacji, to dość łatwo odpowiadam - zresztą zgodnie z prawą - że nie dysponujemy pokojami gościnnymi. Gdy natomiast dzwoni lub pisze do mnie człowiek mi bliski i od lat przeze mnie lubiany, wówczas zaczynam dwoić się i troić, aby tylko zapewnić mu schronienie w naszym mieście. Mam zasadę, że przyjmuję i staram się ugościć ludzi, których kocham. Przyznaję się, że nie wszystkich kocham. Nie każdego kocham jednakowo. Lecz jeśli już kogoś naprawdę kocham, to otwieram dla niego swoje drzwi.
Trzeba mi więc coraz bardziej ważyć słowa. Łatwo jest powiedzieć, że kocham. Rzecz w tym, aby moje słowa miały pokrycie w czynach. Cóż znaczyłyby zapewnienia o Bożej miłości do grzeszników, gdyby Bóg wciąż trzymał przed nami zamknięte drzwi? Miłość usuwa dystans. Pragnie bliskości. Otwiera drzwi i ramiona. Dlaczego odważyliśmy się przyjść pod krzyż Chrystusowy i codziennie z ufną odwagą przystępujemy do tronu Bożego? Ponieważ Bóg powiedział, że nas kocha. I my poznaliśmy tę miłość, którą darzy nas Bóg, i zaufaliśmy jej. Bóg jest miłością [1J 4,16]. Wiem, że On mnie kocha, bo gdy pokornie zwracam się do Niego, nigdy nie jestem zignorowany i odepchnięty. Jego drzwi zawsze są otwarte dla pokutującego grzesznika.
Mam prosty i dość miarodajny sposób na określenie, kto w kraju mnie naprawdę kocha. Wystarczy, że zadzwonię z informacją, że przejeżdżam albo będę przejeżdżał blisko jego domu. Odruch, pierwsze słowa, które w takich okolicznościach słyszę w słuchawce, mówią o miłości wystarczająco dużo. Nie chodzi o to, że chcę być jednakowo kochany przez wszystkich. Nie do każdego też po drodze się wpraszam. Wszakże jeśli wcześniej padła jakaś deklaracja miłości lub pojawiło się jej odczucie, to korzystam z okazji, by sprawdzić czy to wszystko nie jest jedynie czczym złudzeniem? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1J 3,18].
Pierwsze słowa dzisiejszego przemówienia prezydenta Donalda Trumpa - przy całej mojej sympatii do Stanów Zjednoczonych - jakoś zabrzmiały mi fałszywą nutą... Ameryka kocha Polskę i Polaków? Naprawdę? To dlaczego od dziesięcioleci nie mogę tam polecieć? Ach wiem, Ameryka podejrzewa nas, że będziemy chcieli ją jakoś wykorzystać, więc dlatego trzyma przed nami zamknięte drzwi. Od dawna obywatele innych krajów mogą tam swobodnie podróżować, ale nie Polacy. Okej, nie ufają nam. To mogę zrozumieć. Jednak dlaczego w tej sytuacji Prezydent USA powiedział, że Ameryka kocha Polskę i Polaków, tego nie rozumiem. Ktoś pomoże mi to pojąć?
W każdym bądź razie dzisiejsze, wstępne słowa przemówienia Prezydenta USA będę miał na uwadze, gdy przyjdzie mi do głowy, by komuś mówić, że go kocham. Deklaracja amerykańskiej miłości do Polski jakoś mimowolnie uwypukliła mi konieczność ważenia słów. Nie daj, Boże, żeby moje wyznania okazały się pustymi słowami.
Marianie wszyscy nas kochają ale tylko wtedy, gdy daleko od nich jesteśmy.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre przemówienie do narodu polskiego i innych narodów w tym szczególnym trudnym okresie.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę Donald Tramp jako jeden z nielicznych a może jedyny jako głowa państwa tak mówił,więcej powiedział o Bogu jak każdy z nich ale my możemy się trzymać tego jakie on ma owoce i zamknąć uszy i przez to być "pożytecznym protestantem"
Powiedział do kraju, europy i świata .
Jeśli Pan mówi w swoim Słowie abyśmy modlili się o władzę to wie też że wiele im brakuje i będzie brakowało dlatego też potrzebują modlitwy.
W tak jakże innym przemówieniu od innych polityków i głów państwa rozwinął Donald Tramp myśl o Bogu i innych spraw związanych chociażby z naszą ojczyzną i zagrożenie islamem.
Lewactwo to wszystko chce zrujnować,dzisiaj atakuje katolików jutro nas jesteśmy u nich w jednym worze.
Jeśli w naszych kościołach pastorowie milczą,może poza niektórymi którzy robili pranie mózgu że Donald Tusk jest sercem dawidowym a Jarosław Kaczyński saulowym to chociaż w takim okresie gdy ktoś tak dobitnie powiedział nie wprowadzajmy coś na drugi tor aby osłabić przemówienie i zmienić człowiekowi myślenie.
Może poza tym pastorem który nie milczał w sprawie uchodzców :
https://chnnews.pl/slowo/item/3905-nieprzyjmowanie-uchodzcow-to-brak-milosci-polski-pastor-zabral-glos.html
Jeszcze jedno co przeczytałem dzisiaj-naprawdę módlmy się bracia i siostry a szczególnie o nasze też władze w tym trudnym okresie:
OdpowiedzUsuńhttps://chnnews.pl/ameryka/item/3938-pastorzy-modlili-sie-za-donalda-trumpa-w-bialym-domu-szczegoly.html