01 kwietnia, 2020

Czy dobrze ci z dala od Abrahama?

Czy Lot oddzielając się od Abrahama przestał wierzyć w Boga? Czy od razu poczuł się z tym źle? Czy tracąc osobisty kontakt z ludźmi wiary zdawał sobie sprawę, jak poważny popełnia błąd? Nie sądzę. Przecież wybrał sobie optymalne miejsce do życia. Lot podniósł oczy i przyjrzał się obszarom nad Jordanem. […] Cały ten okręg, aż po Soar, był dobrze nawodniony, niczym ogród PANA, niczym ziemia egipska [1Mo 13,10]. Lot wreszcie poczuł się w pełni wolny. Nie odczuwał już ciężaru spojrzeń Abrahama ani nie czuł jego oddechu na plecach. Mógł podejmować każdą decyzję bez pytania go o zgodę.

Możliwe, że na początku starał się kultywować wiarę w Boga, tak jak robił to wcześniej, za czasów wspólnego wędrowania z Abrahamem. Jednak z upływem czasu coraz łatwiej przychodziło mu z takiej pobożności rezygnować. Lot trzymał się miast nadjordańskich i rozbijał namioty aż po Sodomę, miasto, którego mieszkańcy byli bardzo zepsuci i grzeszni w stosunku do PANA [1Mo 13,12-13]. Otworzył się na nowe kontakty. Zaczął przyjmować zaproszenia na tamtejsze salony. Niedługo potem - niewykluczone, że z zamiarem pozytywnego wpływu na Sodomę - Lot siedział w bramie Sodomy [1Mo 19,1], a to może oznaczać, że stał się jednym z radnych owego miasta. Krótko mówiąc, Lot na tyle dał się wchłonąć Sodomie, że w końcu się do niej całkiem przeprowadził.

Oczywiście, w Sodomie raziło go sporo rzeczy. Biblia kreśli nam przecież obraz sprawiedliwego Lota, udręczonego rozwiązłym postępowaniem nieprawych [2Pt 2,7]. Wciąż nie był dostatecznie obeznany z tamtejszymi obyczajami, bo gdy mężczyźni z Sodomy wywołali Lota i zapytali: Gdzie są ci mężczyźni, którzy przeszli do ciebie wieczorem? Wyprowadź ich do nas. Chcemy zabawić się z nimi [1Mo 19,5], Lot powiedział: Bracia, proszę was, nie czyńcie im żadnej krzywdy! Posłuchajcie, mam dwie córki. Są jeszcze dziewicami. Mogę je do was wyprowadzić. Zróbcie z nimi, co chcecie, ale nie czyńcie krzywdy moim gościom, gdyż weszli pod cień mego dachu [1Mo 19,7-8].  Lot był w Sodomie jak owa wrona z bajki Iwana Kryłowa, "co od swoich się odbiła, a z pawiami się nie zżyła".

Przypomnijmy, że w tych rozważaniach wchodzimy w skórę Lota, natomiast Abraham ze swoim obozem uosabia nam lokalną wspólnotę Kościoła. Lot przestał kontaktować się z Abrahamem, jak niejeden dzisiejszy chrześcijanin nie uczęszcza już na nabożeństwa. Odejście od zboru być może uwalnia od niepokojących sumienie spotkań z braćmi i siostrami, ale co potem?

Opuszczając zbór, wcześniej czy później dasz się wchłonąć światu. Początkowo może i będzie ci się to podobało, ale - jeżeli naprawdę poznałeś smak życia w Duchu Świętym - po jakimś czasie obudzisz się z ręką w nocniku. Człowiek prawdziwie wierzący w Boga nie będzie szczęśliwy w otoczeniu bezbożnych, choćby uzyskał wśród nich najlepsze notowania i wysokie stanowisko, gdyż Biblia mówi: Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą niegodziwych, nie stoi na drodze grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców; lecz ma upodobanie w prawie PANA i nad Jego prawem rozmyśla we dnie i w nocy [Ps 1,1-2]. Chrześcijanin nie przywiązuje się do tego świata. W głębi duszy jest pielgrzymem zdążającym do Królestwa Bożego.

Z dala od Abrahama Lot był coraz bliżej i bliżej Sodomy, aż w końcu w niej zamieszkał. Podobnie ty, z dala od zboru coraz łatwiej będziesz grzeszyć. Z coraz mniejszymi wyrzutami sumienia zaprzestaniesz czytania Biblii i modlitwy, a zaczniesz karmić swą duszę przysmakami ludzi niewierzących.  Prawdopodobnie na początku omami cię poczucie wolności od rygorów zalecanych i praktykowanych w zborze. Rzucisz się w wir nowych aktywności. Może odniesiesz sukcesy zawodowe, bo społeczność z Bogiem i udział w życiu kościoła trochę ukształtowała już twój charakter. Niewykluczone, że docenią cię w świecie, a może nawet zaproponują ci jakąś ważną funkcję w społeczeństwie. Ale to wszystko pozory szczęścia. W głębi duszy będziesz czuć się źle.

Mało tego, twój świat zbudowany poza społecznością z Bogiem i zborem w każdej chwili może się zawalić. Jeśli Bóg pozwoli, przyjrzymy się temu jutro.

2 komentarze:

  1. Co innego, gdy Świadek Jehowy opuszcza swój zbór - gdy szczerze szuka Prawdy, Duch Święty pocieszy go i poprowadzi do chrześcijańskiego zboru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko świadek. Są też "zbory" z nazwy chrześcijańskie, które opanowała fałszywa nauka albo taki stopień ześwieczczenia, że odrodzony z Ducha Świętego chrześcijanin musi je opuścić i poszukać zboru ludzi żyjących w bojaźni Bożej.

      Usuń