Swego czasu apostoł Paweł zauważył w zachowaniu Tymoteusza, jego duchowego syna, jakiś rodzaj wstydliwości. Trzeba pamiętać, że mowa o krzyżu Chrystusowym dla wielu ludzi w tamtych czasach była głupstwem [1Ko 1,18]. Również związek z samym Pawłem nie przysparzał chluby, bo mawiano, że jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego [2Ko 10,10]. Na domiar złego apostoł Pawel trafił do więzienia i nie zanosiło się na to, że wyjdzie z niego cało. Prawdopodobnie w tej sytuacji Tymoteusz jakoś próbował ukryć swój związek ze swoim duchowym ojcem, a przynajmniej przestał głośno się do niego przyznawać. Wtedy przeczytał: Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga [2Tm 1,8]. Wyobrażam sobie, jakim musiało to być wstrząsem dla tego młodego sługi Bożego.
Myślę teraz o ewangelicznych zborach w Polsce. Nie wszystkie nasze społeczności lokalne są jednakowo zorganizowane i wyposażone. Nie we wszystkich jednakowo dobrze brzmi muzyka i wspólny śpiew. Nie każde kazanie jednakowo nadaje się do kopiowania i rozsyłania znajomym do słuchania. Jednak zbór, do którego należymy, powinniśmy traktować jak własną rodzinę, gdyż w rzeczywistości nią jest. Praktycznie więc nigdy nie powinniśmy się wstydzić swojego zboru. Skoro jest to miejsce, gdzie karmimy się duchowo, gdzie sami wzrastamy oraz budujemy tu innych, to jakże mielibyśmy się go wstydzić?! Ponieważ dom modlitwy jest miejscem, gdzie spotykamy się i pielęgnujemy społeczność z naszym Panem, Jezusem Chrystusem - zaproszenie do niego naszych bliskich i znajomych, jest bardzo dobrym sposobem na ich ewangelizowanie.
Oczywiście, domeną starszych zboru i wszystkich jego członków, winno być dokładanie wszelkich starań o to, aby nabożeństwa i spotkania wspólnoty, a także wygląd miejsca jej zgromadzeń, same w sobie nie były obciachowe. Dbałość o należyte kwalifikacje duchowe osób posługujących w czasie nabożeństwa, poprawność językową, stosowną muzykę, a nawet ubiór, niech zawsze pozostaje tematem starań przywódców zboru. Jednocześnie wszyscy członkowie zboru powinni się chlubić swoją przynależnością do zboru i być dumni z jego działalności. Biblia mówi, że sam Chrystus Pan przechadza się pośród zgromadzenia chrześcijan, a Duch Święty do zboru przemawia. Wyrazem zdrowego związku chrześcijanina ze zborem jest chęć zapoznawania z nim swoich znajomych.
Dlaczego mądra dziewczyna zalecającego się do niej chłopaka czym prędzej przyprowadza do swojego domu? Dlaczego zakochując się w kobiecie, odpowiedzialny mężczyzna chce poznać jej najbliższych i zobaczyć, gdzie i jak mieszka? Pokaż mi, jak mieszkasz, a powiem ci, kim jesteś - głosi stare porzekadło. Ewangelia, w którą wierzymy, wg której żyjemy na co dzień i którą głosimy innym - skupia się i uwidocznia w życiu zboru, i w przebiegu niedzielnego nabożeństwa. Dlatego chcąc kogoś przyprowadzić do Jezusa, trzeba go też czym prędzej przyprowadzić do domu Bożego. W moim przypadku jedno, pierwsze, zetknięcie się z ludźmi prawdziwie wierzącymi w Jezusa Chrystusa, zgromadzonymi na niedzielnym nabożeństwie, wystarczyło, aby w głębi mojego serca stało się jasne, że chcę wierzyć jak oni i zgromadzać się razem z nimi.
Pan Jezus nie wstydzi się swojego związku z chrześcijanami. Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy bywają uświęceni, z jednego są wszyscy; z tego powodu nie wstydzi się nazywać ich braćmi [Hbr 2,11]. Prawdziwi chrześcijanie nie wstydzą się Jezusa. Nie dlatego, że boją się konsekwencji. Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi [Mk 8,38]. Nie wstydzą się Jezusa, bo Go szczerze kochają. Noszą też w sercu najlepsze myśli o zborze Pańskim. Miłują swój zbór i przyprowadzają swoich znajomych na jego nabożeństwa. Jawnie przyznają się do swojej przynależności kościelnej na Facebooku i wszędzie, gdzie tylko mogą.
Są dzieci, które wstydzą się wyglądu lub zachowania swoich rodziców. Są chrześcijanie, którzy ukrywają swoją duchową tożsamość i związek ze zborem, a nawet zborem gardzą. Ani jedni, ani drudzy nie świecą dobrym przykładem i nie są godni naśladowania. Jestem dumny z przynależności do zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Nie tylko dlatego, że osobiście pełnię w nim duchową posługę. Zapraszam do zboru ludzi nawet wówczas, gdy wiem, że z powodu wyjazdu sam będę w nim nieobecny. Nie wstydzę się zboru, do którego należę, bo wiem, że jest on lokalną cząstką Kościoła, którego Głową jest sam Jezus Chrystus!
Zawsze i wszędzie, gdzie tylko mogę, zapraszam swoich znajomych na niedzielne nabożeństwa, bo jestem przekonany, że zgromadzenie ludzi wierzących oraz to, co w trakcie nabożeństwa się dzieje, jest bardzo dobrą formą zapoznawania ich z Panem Jezusem Chrystusem i z drogą zbawienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz