W czasach mojej młodości noc z 6 na 7 listopada świętowano w kraju jako rocznicę wybuchu Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. To wydarzenie dzisiaj do tego stopnia jest mi obce, że nawet nie chcę mi się tłumaczyć, dlaczego "październikowa" skoro miało ono miejsce w listopadzie. Wspominam je tylko po to, aby na przykładzie tego martwego już święta uwypuklić ważną prawdę duchową.
Chodzi mi o to, że są w naszej przeszłości takie sprawy, które niegdyś były, musiały być, bardzo ważne, a dzisiaj nie mają już żadnego znaczenia. Kiedyś w każdej polskiej szkole nie sposób było pominąć rocznicy Rewolucji Październikowej, a dzisiaj byłoby to całkowicie niestosowne, wręcz bulwersujące, gdyby gdzieś urządzono akademię szkolną na jej cześć.
Podobnie bywa w sferze duchowej. Wyrastając w określonym środowisku, nabywając rozmaitych zwyczajów i uczestnicząc od dziecka w ceremoniach religijnych, gotowi jesteśmy myśleć, że tak należy robić już do końca życia. Uwikłani przez lata w jakieś uzależnienie, myślimy, że porzucając je nagle, moglibyśmy sobie zaszkodzić. Siłą nawyku, przymusu, albo tylko braku głębszej refleksji, przez lata powtarzamy te same czynności, które nie tylko nie wnoszą w nasze życie niczego wartościowego, ale nawet nam szkodzą.
Od samych początków Kościoła wyznawcy Jezusa Chrystusa znali przeżycie odrodzenia duchowego i radykalnego nawrócenia się do Boga. Wielu z nich wcześniej bardzo angażowało się religijnie. Nie wyobrażali sobie, że mogliby żyć inaczej. Tak jest do dzisiaj. Były lata, że moja mama nie wyobrażała sobie, by nie wziąć udziału w procesji Bożego Ciała albo nie odwiedzić Jasnej Góry. Lęk przed karą boską i ludzką opinią, trzymał nas w obrzędach i świętach, które nic nie wnosiły w nasze życie, aż nadszedł czas poznania żywego Boga i duchowego odrodzenia.
Wiecie, że gdy byliście poganami, zwodzono was za każdym razem, gdy was wprowadzano przed nieme bożyszcza [1Ko 12,2] - mówi Biblia. Przykład nawróconych do Jezusa Koryntian musiał wywołać w Macedonii i Achai niezłą sensację, ponieważ mieszkańcy tamtych stron sami rozgłaszają, jak nas przyjęliście i jak odwróciliście się od bóstw do Boga, po to, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu [1Ts 1,9]. Zaprzestanie kultu świętych obrazów, odwrócenie się od martwych obrzędów i nawrócenie się do żywego Boga, aby oddawać Mu cześć zgodnie z Pismem Świętym - to jest postęp duchowy i rozwój w wierze! Owszem, można z tego powodu spotkać się z prześladowaniem ze strony ludzi, ale na pewno zyskuje się w ten sposób upodobanie w oczach Bożych.
Bardzo religijny przed nawróceniem faryzeusz, Saul z Tarsu, napisał: A jednak cokolwiek mogło mi nieść jakąś korzyść, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. Więcej, w świetle doniosłości poznania Jezusa Chrystusa, mojego Pana, nic się dla mnie nie liczy. Dla Niego straciłem wszystko i wszystko uznaję za gnój, żeby tylko zyskać Chrystusa i odnaleźć się w Nim, nie dzięki mojej sprawiedliwości mierzonej normą Prawa, lecz tej, która pochodzi z zawierzenia Chrystusowi i ma swoje źródło w Bogu - dzięki sprawiedliwości opartej na wierze [Flp 3,7-9].
Podobnie jak nikt w Polsce nie musi się już przejmować rocznicą WSRP, tak też w sferze naszej duchowości są sprawy, których nie musimy dalej ciągnąć tylko dlatego, że od dawna je robimy. Bez obawy możemy zaprzestać martwej religijności i zacząć służyć Bogu żywemu i prawdziwemu. Bez wątpienia możemy porzuć grzech i rozpocząć nowe życie. Jak to zrobić? Odpowiedź znajdziemy w Biblii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz