Gdy mówię, że Jezus jest moim Panem, to znaczy, że podlegam Jego władzy całkowicie. Jestem Jego własnością. On może zrobić ze mną, co tylko zechce. Ma prawo wydać mi każde polecenie. O każdej porze dnia i nocy jestem do Jego dyspozycji. Nie roszczę sobie wobec Jezusa żadnych praw. Niczego nie mogę żądać. U Jezusa nie mam prywatnych godzin, żadnego urlopu ani wyjściowych przepustek na miasto. Nie mam gwarancji dobrego zdrowia, dostatku materialnego ani ochrony przed nieszczęściem. Wielokrotnie cierpiałem. Bywało, że nie miałem za co kupić tego, co chciałem. Nieraz łkałem z powodu licznych niepowodzeń. Zawsze pewne było tylko to, że On nad moim życiem panuje.
Twierdząc, że Jezus jest moim Panem, jednocześnie świadczę, że On jest dla mnie dobry. Umiłował mnie do tego stopnia, że - chociaż absolutnie na to nie zasługiwałem - przebaczył mi wszystkie moje grzechy, oczyścił mnie z nich i usprawiedliwił. Dał mi dar życia wiecznego. Wziął za moje życie pełną odpowiedzialność. Mieć takiego Pana to prawdziwe szczęście. Jezus nie tylko zagwarantował mi to, że w wieczności będę z Nim w raju. On również jest ze mną w drodze do nieba. Jest Panem, który sobie życzy, abym ciągle był blisko Niego. Należę do Jezusa. Nie muszę się o nic martwić. Czuję się przy Jezusie niesamowicie uprzywilejowany.
Przyznając, że Jezus jest moim Panem, pragnę wyraźnie powiedzieć, że nie chcę, aby kiedykolwiek stało się inaczej. Nie chcę w żadnym razie wydostawać się spod Jego władzy. Nie mam takich myśli. Nie przychodzi mi do głowy, że może byłoby dla mnie lepiej, gdybym był od Jezusa choć troszkę niezależny. Absolutnie nie. Pod panowaniem Jezusa czuję się całkowicie bezpieczny i szczęśliwy. Gdy On panuje nade mną, to wiem, że podążam we właściwym kierunku. Jestem na drodze życia. Ani na chwilę nie chcę być wolny od władzy Jezusa.
Ośmielając się twierdzić, że Jezus jest moim Panem, nie mówię, że jestem Jego dobrym sługą. Mam świadomość wielu moich uchybień. W minionych latach wielokrotnie zasmuciłem Jezusa i wciąż mi się to zdarza. Nawet jeśli w którymś dniu uda mi się wszystko zrobić jak należy, to i tak jestem nieużytecznym sługą. Przy Jezusie nie mogę nosić głowy wysoko, ale też nie czuję się potępiony i stłamszony. Jezus nigdy nie odmówił mi przebaczenia, gdy ukorzyłem się przed Nim i poprosiłem o wybaczenie. Nigdy mnie nie odtrącił. Jednakowoż przy Nim nigdy nie pomyślałem, że mogę pozwolić sobie na swawolę i nieposłuszeństwo. Jestem sługą Jezusa. Znam swoje miejsce w szeregu i bardzo się z niego cieszę.
Jezus jest moim Panem. Tak jest już od pięćdziesięciu lat. Wiem, co napisałem. A ty? Czy możesz coś podobnego powiedzieć o swoim związku z Jezusem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz