Gdy patrzę, jak niektórzy z taką łatwością pozostawiają lokalną społeczność Kościoła, a mimo to nadal bez przeszkód brylują w środowiskach chrześcijańskich i jakby nigdy nic są chętnie przyjmowani przez braci, to zachodzę w głowę, czy na próżno przez pół wieku trzymam się jednego środowiska kościelnego? Czy na próżno zawsze wiązałem prawidłowo rozumianą wiarę i praktyką chrześcijańską z przynależnością do biblijnego zboru? Czy na próżno do dzisiaj pytam gości z jakiego zboru do nas przyjechali?
Gdy dowiaduję się, że w zborach Kościoła, do którego przynależę, za kazalnicę zapraszani są ludzie, którzy swego czasu zostali z niego usunięci za głoszenie niebiblijnej nauki i do dzisiaj się z niej nie wycofali, to nachodzi mnie wątpliwość, czy nie na próżno - zapraszając kaznodziejów do głoszenia Słowa Bożego - zawsze chciałem mieć pewność, że z kazalnicy popłynie czysta ewangelia? Czy na próżno w latach palących potrzeb finansowych rezygnowałem z ofert wsparcia tylko dlatego, że ludzie wraz z pieniędzmi chcieli przywieźć do zboru wątpliwą naukę i praktykę?
Gdy słyszę, że w moim kościele można się rozwieść, w obrębie tego samego zboru poszukać sobie nowej partnerki i na miejscu ponownie wziąć ślub kościelny, to zastanawiam się, czy na próżno przed laty we łzach błagałem bliskie mi osoby, aby pomimo trudności ratowały swój związek i w nim trwały? Nie mogłem głosić inaczej, bo od lat znam naukę Słowa Bożego, że należy strzec tego zatem w swoim duchu i niech nikt nie będzie niewierny żonie swojej młodości! Gdyż nienawidzę jej oddalania - mówi PAN, Bóg Izraela [Mal 2,16]. Czy na próżno wielu chrześcijan - w myśl nauki apostolskiej: 'niech się z nim nie rozwodzi' oraz 'niech się z nią nie rozwodzi' [1Ko 7,12-13] - trwa w związku małżeńskim, nawet jeśli ich współmałżonek nie wierzy w Jezusa Chrystusa? Czy na próżno utwierdzałem braci i siostry w słuszności takiego podejścia do sprawy?
Gdy dzisiaj czytam, że młodzież ze zboru, który przez lata mocno trzymał się zdrowej nauki Chrystusowej, nawiązuje kontakt oraz przyjacielską współpracę z ludźmi ze środowisk, którym trudno przypisać podobną dbałość o czystość doktryny chrześcijańskiej, to już nie wiem, czy nie na próżno przez lata podkreślałem apostolskie wezwanie, by nie przyjmować do domu człowieka i nie mówić mu: Witaj! [2Jn 1,10] jeżeli nie trzyma się on nauki Chrystusowej? Czy nasi ojcowie wiary i poprzednicy w służbie Bożej na próżno przed laty przeciwstawiali się doktrynie dobrobytu, ordynowaniu kobiet i innym wątpliwym praktykom przywożonym z Zachodu, skoro dzisiejsi przywódcy nie widzą w tym żadnego problemu?
Gdy natrafiam w Internecie na koncert, gdzie muzycy ze środowisk ewangelicznych, swoim talentem i obecnością przyozdabiają popularne wierzenia ludowe i zorganizowane bałwochwalstwo o światowym zasięgu, to biję się z myślami, czy nie na darmo od lat za apostołem Pawłem pytam, co ma wspólnego sprawiedliwość z bezprawiem albo ca za współudział światła z ciemnością? Co też za harmonia między Chrystusem a Beliarem lub jaki dział wierzącego z niewierzącym? Jaka zgoda między przybytkiem Boga a bóstwami... [2Ko 14-16]? Czy na próżno wzywam, aby biblijnie wierzący muzycy, nawet za cenę rezygnacji z szerszej kariery artystycznej, skupili się na oprawie muzycznej zgromadzeń i akcji ewangelizacyjnych organizowanych przez prawdziwych chrześcijan? Przecież nawet najbardziej szumna kariera w świecie wkrótce przestanie mieć znaczenie. Przede wszystkim więc należy zadbać o dobre notowania w oczach PANA, bo te liczyć się będą w wieczności.
Ośmielam się wciąż jeszcze żywić nadzieję, że nie na próżno biegałem i nie na próżno się trudziłem [Flp 2,16].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz