17 listopada, 2009

Dzień bez Długów

Po raz pierwszy w Polsce jest dziś obchodzony Dzień bez Długów. Ma to związek z kampanią edukacyjną „Nasze Długi”, zainicjowaną przez firmę KRUK SA, która dąży do podniesienia świadomości społecznej w zarządzaniu finansami osobistymi. Głównie chodzi tu o pomoc, jak uniknąć nieodpowiedzialnego zadłużania się i jak radzić sobie ze spłatą należności?

 Prawie nikt dzisiaj już nie myśli, że można całkowicie obejść się bez zaciągania jakiegokolwiek kredytu. W ostatnich latach całe miliony Polaków zadłużyło się w banku. Jeśli zaś nie w banku, to pożyczyli pieniądze w swojej firmie albo od krewnych czy znajomych. Wszyscy jesteśmy większymi lub mniejszymi dłużnikami.

 Nie ma więc mowy o Dniu bez Długów w sensie dosłownym. W opinii pomysłodawców obchodów tego Dnia, 17 listopada powinien być po prostu okazją do kontaktu z wierzycielem w sprawie naszych zaległości i do wyrażenia woli zwrotu nawet najmniejszych pożyczonych kwot. Powinien też być bodźcem do zaprzestania zadłużania się ponad miarę.

 Jak widzę tę sprawę w świetle Biblii? Najpierw chciałbym pogratulować wspomnianej firmie bardzo dobrego pomysłu i potrzebnej inicjatywy. Kredyt to przecież nie tylko minusowe saldo na koncie osobistym. To także obciążenie psychiczne, obawa przed utratą pracy, napięcie emocjonalne w rodzinie – co czasem skutkuje depresją i kompletnym załamaniem. Bodajże dwa miliony Polaków przestało już sobie radzić z bieżącym spłacaniem kredytów. Dobrze, że ktoś dostrzega ich problem i chce im pomóc.

 Myślę, że Dzień bez Długów – to bardzo dobra okazja do zastanowienia się też nad naszym położeniem w świetle prawa Bożego. W ostatnich dniach znowu dużo o tym rozmyślałem. Jakby nie patrzeć, nikt z nas nie wywiązuje się należycie z nadanych nam przez Boga obowiązków. Ja w każdym bądź razie uchybiłem i to wielokrotnie. Nie mogłem sobie stanąć przed Bogiem i powiedzieć, że z mojej strony wszystko jest jak trzeba, że nie mam wobec Boga żadnego zaległego zobowiązania. Wręcz przeciwnie. Miałem mnóstwo zaległości!

 Nie wiem jak to jest z Tobą, ale mnie osobiście świadomość długów bardzo obciąża psychicznie. Gdybym więc w sferze duchowej, po odkryciu, że w świetle prawa Bożego zawiodłem, bo nie wywiązałem się ze swoich powinności względem Boga i ciąży na mnie sprawiedliwy wyrok, nie zobaczył drogi wyjścia, to z pewnością popadłbym w depresję.

 Mam jednak to szczęście, że dotarła do mnie dobra nowina o Jezusie Chrystusie. Jej podstawowe przesłanie zabrzmiało mi w duszy, jak najsłodsza melodia. Bóg okazał wspaniałomyślność swoim dłużnikom i posłał Syna, aby wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża [Kol 2,14]. Dowiedziałem się, że chociaż jestem grzesznikiem, który sam o własnych siłach nigdy nie potrafi na tyle się zmienić, aby spodobać się Bogu, to mogę przez wiarę w Jezusa Chrystusa dostąpić usprawiedliwienia i pojednania z Bogiem!

On wziął na Siebie winy wszystkich grzeszników i aby z tego skorzystać, wystarczy uwierzyć w Niego; pokornie uznać beznadziejność swojego położenia i poprosić Jezusa o ratunek. Wczytałem się więc w Nowy Testament i skwapliwie skorzystałem z tej szansy. Wszystkie moje grzechy; przeszłe, bieżące, a nawet te, które - nie daj Boże - zdarzą mi się w przyszłości, są mi odpuszczone!!! Dzięki Jezusowi od ładnych paru lat cieszę się nieustannie trwającym dla mnie Dniem bez Długów!

 A jak wygląda Twoje konto osobiste? Nie pytam o długi w sensie materialnym. Pytam o ciężar Twoich win i grzechów. Czym prędzej uporządkuj tę sprawę. Tutaj znajdziesz trochę materiału na ten temat z ostatniej niedzieli w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE.

2 komentarze:

  1. Ale co ze zwykłym, "materialnym" zadłużaniem się? Wszak Biblia przestrzega przed tym, mamy nie być nikomu nic dłużni oprócz milości wzajemnej. Słyszałem wiele radykalnych kazań piętnujących jakiegolwiek pożyczki...

    OdpowiedzUsuń
  2. W Kazaniu na Górze Pan Jezus powiedział: Temu, kto cię prosi, daj, a od tego, który chce od ciebie pożyczyć, nie odwracaj się [Mt 5,42], co oznacza, że On nie piętnuje idei pożyczania. We wspomnianych przez Ciebie słowach Biblia jedynie wzywa dłużników, żeby regulowali swoje zadłużenia. Jednym słowem, widzę w Biblii, że Bóg - owszem - ostrzega przed zaciąganiem długów, ale niezmiennie miłuje ludzi, także tych, którzy wzięli kredyty. Ja też chcę o każdym kredytobiorcy myśleć podobnie...

    OdpowiedzUsuń