10 lipca, 2012

Czy zrobili im coś złego?

Od kilkunastu lat w każde wakacje moje myśli biegną na Wileńszczyznę. Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE stara się bowiem w miarę możliwości i z różnym skutkiem, wspierać niewielki zbór w Solecznikach, niedaleko Wilna i mieszkających na Litwie Polaków. Również tego lata zamierzamy tam pojechać, chociaż już nie z całą grupą i nie na cały tydzień, jak to przez wiele lat bywało, lecz po to, aby dostarczyć uzbieraną pomoc materialną i podtrzymać więź braterską.

 Dziś myślę o Wilnie z powodu rocznicy zamieszek, jakie swego czasu wybuchły tam na tle religijnym. Wywołał je w dniu 10 lipca 1591 roku tłum katolicki. Spalono kościół, dom, przytułek i szkołę ewangelików reformowanych.

Zdawało by się, że w takim mieście jak Wilno, z Ostrą Bramą i jej Panią, gdzie do dziś na każdym kroku można natknąć się na ludzi afiszujących swą wiarę, miłość chrześcijańska powinna na dobre przezwyciężyć niechęć do innowierców i uznać ich prawo do życia według własnych poglądów.

Niestety, nawet mający wówczas spore wpływy w mieście jezuici nie potrafili, a może i nie chcieli, rozbudzić wśród katolików ducha tolerancji wobec protestantów. Wprost przeciwnie, złe emocje pod adresem ewangelików były tam przez całe dekady wręcz hodowane. Dla przykładu, w 1639 roku wybuchły w Wilnie kolejne zamieszki na tle religijnym. Zburzono kościół ewangelicki przy ulicy Świętomichalskiej, a Kalwini zostali zmuszeni do opuszczenia miasta.

Duch religijnej nietolerancji jest tam - niestety - obecny do dzisiaj. Gdy przechodzę w Wilnie w pobliżu widniejącego na fotografii obiektu i nie padam przed nim na kolana, odczuwam go wręcz namacalnie. Dziwne to, ale jak najbardziej prawdziwe.

 Wspominając dziś los chrześcijan niekatolików w dawnym Wilnie, rozmyślam nad obecnym stanem ducha religijnych Polaków. W gruncie rzeczy jest taki sam, jak przed laty. Wrogość świata, również tego z religijną twarzą, w stosunku do prawdziwych chrześcijan została zapowiedziana już w Biblii. Jezus powiedział do swoich uczniów: Wyłączać was będą z synagog, więcej, nadchodzi godzina, gdy każdy, kto was zabije, będzie mniemał, że spełnia służbę Bożą. A to będą czynić dlatego, że nie poznali Ojca ani mnie [Jn 16,2-3].

 Religijni ludzie są dla chrześcijan o wiele groźniejszymi wrogami aniżeli ateiści, komuniści i różnej maści sceptycy. Nie ma co liczyć na tolerancję z ich strony. Ewangelicy w Wilnie nie robili dla katolików przecież niczego złego. Zasadniczo rzecz biorąc, gorliwie się starali prowadzić żywot cichy, pełnić swe obowiązki i pracować własnymi rękami (...), uczciwie postępowali i na niczyją pomoc nie byli zdani [1Ts 4,11-12]. Mało tego, pomagali ludziom biednym i nieszczęśliwym, nie bacząc na ich przynależność religijną. Po cóż więc było palić im kościół oraz prowadzony przez nich przytułek i wypędzać ich z miasta?

 Co złego robią dziś ewangeliczni chrześcijanie, że są tak Polsce niemile widziani? Dlaczego ludzie żyjący zgodnie z ewangelią niemal na każdym kroku napotykają tu na jakiś mur? Odpowiedź jest przerażająco prosta: Ponieważ Polska jest opanowana duchem religii rzymskokatolickiej, która nie może ścierpieć innowierców. Wiem o czym piszę, bo żyję w tym kraju ponad pięćdziesiąt lat, a od czterdziestu, już jako innowierca, mieszkałem i pracowałem w różnych częściach Polski i obracałem się w różnych środowiskach.  Generalnie wszędzie było i jest tak samo.

 Wszystkim prawdziwym uczniom Jezusa, odczuwającym niechęć ze strony religijnego otoczenia, pozwolę więc sobie przypomnieć słowa naszego Zbawiciela i Pana: Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że mnie wpierw niż was znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi [Jn 15,18-19].

Jak winniśmy na to reagować? Ale wam, którzy słuchacie, powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą [Łk 6,27-28].

 Mnie powyższe słowa Jezusa bardzo mobilizują, a zarazem pocieszają.

2 komentarze:

  1. Bracie Marianie, dziękuję za ten budujący tekst.
    Przypominam też sobie, gdy byliśmy z żoną w Wilnie i poszliśmy do Ostrej Bramy.Trzeba tam wejść po krętych wytartych schodach.Moja żona została zbesztana przez 2 kobiety za to, że nie wchodziła na górę na kolanach...Bo tam podobno jest taki obowiązek...Pozdrawiam Cię Bracie i Twoją rodzinę, tę bliższą i tą chrześcijańską...Niech Bóg Was błogosławi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wniosek - nie pchać się gdzie nas nie chcą ;-) Wszak jesteśmy wyklęci oficjalnie przez kościół katolicki. Pozdrawiam serdecznie bracie i dzieki za społeczność w Palowicach.

    OdpowiedzUsuń