01 lipca, 2012

Dziwny przypadek chrześcijanina

Dwa tygodnie temu na polskim rynku księgarskim, nakładem wydawnictwa Znak, ukazała się książka autorstwa Marka Seala pt. Dziwny przypadek Rockefellera (oryg. The man in the Rockefeller suit). Opowiada ona prawdziwą historię człowieka, który przez 30 lat udawał kogoś innego niż był w rzeczywistości, skutecznie okłamując przy tym kilkaset osób.

 Owym mistrzem mistyfikacji jest pięćdziesięcioletni Christian Karl Gerhartsreiter, Niemiec z urodzenia, swą karierę superoszusta robiący w Stanach Zjednoczonych. Szczytem jego kłamstwa było podawanie się za jednego z Rockefellerów, na co udało mu się nabrać wielu szacownych Amerykanów. Najdotkliwiej zaś okłamał milionerkę, Sandrę Boss, która wyszła za niego za mąż i zaślepiona miłością przez kilkanaście lat nie zdawała sobie z tego sprawy, że żyje z kimś innym, niż myśli.

 Dopiero parę lat temu Christian Gerhartsreiter został zdemaskowany i oskarżony o wiele oszustw. Obecnie przebywa w więzieniu za porwanie własnej córki, ale ciąży na nim także inny, poważniejszy zarzut morderstwa. Tymczasem tysiące ludzi na całym świecie nie może się nadziwić, jak temu człowiekowi udało się nabić w butelkę aż tyle osób!?

 Dziwny przypadek Rockefellera nasuwa myśl o prawdziwości wiary niektórych chrześcijan. Absolutnym wzorcem dla każdego z nas jest Syn Boży, Jezus Chrystus. Jego publiczne życie i służba na ziemi wyznacza nam standardy, które nigdy się nie przedawnią. Ja się narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie; każdy, kto z prawdy jest, słucha głosu mego [Jn 18,37] – powiedział Jezus do Piłata. Żaden chrześcijanin nie ma prawa tego przykładu bagatelizować i pomijać, jeśli chce być uczniem Jezusa.

 Tymczasem tu i ówdzie mamy do czynienia z dziwnymi przypadkami chrześcijanina. No bo co myśleć o takich ludziach wierzących, którzy przez cale lata prowadzą podwójnie życie? Przecież nie nazwiemy normalnym chrześcijanina, który publicznie udając wierzącego, potajemnie żyje w grzechu! Co, gdy ktoś stara się poprawić własny wizerunek duchowy nie poprzez prawdziwą pokutę, lecz poprzez pozorną pobożność? Jak to nazwać, gdy jeszcze ktoś inny prawi komplementy i schlebia bliźniemu, tylko dlatego, że chce na tym jakoś skorzystać? Albo, czy można uznać za normalne składanie fałszywego świadectwa o swoim bliźnim, chociaż byśmy nawet kierowali się przy tym wielką miłością, nienawiścią, lub strachem?

 W życiu chrześcijanina kłamstwo musi ustąpić miejsca prawdzie. Przeto, odrzuciwszy kłamstwo, mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich [Ef 4,25]. Jezus jest drogą, prawdą i życiem [Jn 14,6]. Jeżeli chcemy być zbawieni, to nie ma dla nas innej drogi, jak tylko każdego dnia żyć w prawdzie!

Historia Człowieka w garniturze Rockefellera w sposób prawdziwy i dobitny uświadamia, że wokół nas, niestety także w kręgach chrześcijańskich, mogą pojawić się ludzie udający kogoś, kim w rzeczywistości nie są. Niechby nikt z nas osobiście nie okazał się kimś takim niezwykłym ;)

Obyśmy, jak ongiś Starszy do wybranej pani, tak mogli i dziś z pełnym przekonaniem powiedzieć do innych:  Uradowałem się bardzo, że między dziećmi twoimi znalazłem takie, które chodzą w prawdzie, jak przykazał nam Ojciec [2Jn 1,4].

Jeszcze zaś bardziej, obyśmy o sobie samych, jak biblijny Gajus, mogli usłyszeć: Uradowałem się bowiem bardzo, gdy przyszli bracia i złożyli świadectwo o rzetelności twojej, że ty istotnie żyjesz w prawdzie. Nie ma zaś dla mnie większej radości, jak słyszeć, że dzieci moje żyją w prawdzie [3Jn 1,3-4].

5 komentarzy:

  1. Nie za bardzo mogę sobie wyobrazić przykład "składanie fałszywego świadectwa o swoim bliźnim kierowane wielką miłością". Dziwnie to brzmi. Any hint? Poza tym, składanie fałszywego świadectwa przeciwko bliżniemu, o którym wspomina ST, dotyczyło fałszywych zeznań w sądzie, a nie "nie mówienie mu prawdy".

    Ogólnie kłamstwo nie jest czymś dobrym, ale nie można z tego robić jakiegoś absolutu, bo czasami kontekst sytuacyjny nie tylko dopuszcza, ale wręcz wymaga kłamstwa. Biblijnym przykładem może być np. nierządnica Rahab która dzięki kłamstwu uratowała życie posłom izraelskim. Ba, jej postępek jest nawet przykładem usprawiedliwienia z wiary. Jk 2:25. Tylko prostacy myślą, że zawsze i bewzględnie należy mówić cała prawdę, i tylko prawdę, każdemu bliźniemu. W efekcie nie tylko okazują się głupcami (zob: Prz 18:2) ale także ranią innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. A np. gdy żona z miłości do męża kłamie, aby ochronić go przed konsekwencjami jego czynu..?

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdzie tu jest postawiony problem? bo z tego zdania trudno się domyśleć co autor miał na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę trudny temat poruszacie, chociaż tak naprawdę nie wiaże się on za bardzo z tematem dzisiejszej lekcji.
    Czym innym jest ustawiczne życie w kłamstwie a czym innym powiedzenie komuś nieprawdy lub niepowiedzenie całej prawdy.

    Co do życia w kłamstwie chyba nie mamy żadnych wątpliwości.

    Do duchowych rzeczy przykładajmy jednak duchową miarę.

    Moje wątpliwości budziły kieduś pewne drobne kłamstwa starotestamentowych postaci biblijnych jak chociażby wspomiana już Rahab a także Abraham.
    Apostołowie podrózowali w przebraniu.
    Jozue, Kaleb zostali wysłani do Ziemi Obiecanej jako szpiedzy
    Duch Święty objawiał się pod postacią gołebicy - chociaż ... nie był ptakiem
    W 24 rozdziale ew. Łukasza czytamy o Jezusie, który dołaczył do apostołów i rozmawiał z nimi w taki sposób, że dopiero wieczorem byli w stanie go rozpoznać
    Bez przebrania, udawania, czajenia się, nieujawniania od razu wszystkim swoich planów nie dałoby się dokonać wielu rzeczy poczawszy od złowienia ryby (przynęta udaje muszkę rob smacznego robala) a skończywszy na wygraniu wielkiej wojny poprzez zaskoczenie przeciwnika godziną lub kierunkiem z którego wszczeto atak.
    Nawet Bóg nie objawia od razu wszystkich swoich planów , dopuszczajac że ludzie czasem błądzą i inaczej sobie wyobrażają na przykład Mesjasza.
    Bóg nie objawił szatanowi swoich planów i ukrzyżowanie wygladało na zwycięstwo Szatana.
    Bez ukrywania swoich planów nie można byłoby rozegrać nawet zwykłego meczu piłki nożnej. (jak zmylić obrońcę lub bramkarza?)
    Nie można nawet złapać zwykłej muchy. Nie można podziwiać nawet przyrody zza krzaka, gdyż ukrywanie się za krzaczkiem sugeruje podchodzącemu losiowi lub jeleniowi że poza nim i krzaczkiem nie ma nikogo inego na tej polanie.
    Nawet uciekajać przed prześladowcą możemy czasem zmylić go zmieniając gwałtownie kierunek ucieczki, możemy zacierać za sobą wszelkie ślady, tak jakby nigdy tam nas nie było.
    Rodzice (chrześcijańscy i niechrzescijańscy) od maleńkości w trakcie zabawy uczą dzieci jak udawać różne zwierzatka.
    Będąc z wizytą u znajomych, nawiedzonych w tym samym czasie przez włamywaczy nie powiemy zgodnie z prawdą że pieniadze i kosztownosci trzymają w wazoniku na drugiej półce od sufitu
    Gdy do naszego domu schroni się ktoś przesladowany a na pytanie prześladowców czy ukrywa się tu XY możemy odmówić udzielenia odpowiedzi ale... to tak samo jak byśmy potwierdzili jego obecność.
    Życie wypełnione jest przebraniami, zaskoczeniami, mówieniem niecałej prawdy itp... i uważam że nie ma w tym nic złego, chociaż jest to bardzo niebezpieczne i możemy przekroczyć pewne granice.
    Zdarzyło mi się kiedyś w pewnym biegu długodystansowym że mój rywal pomylił drogę (nawet nie dzięki mnie). Na metę dobiegłem z czasem lepszym niż on ale ... wcale nie czułem się lepszym od niego.

    Biblia używa określenia "fałszywe swiadectwo" ze słowem "PRZECIWKO"
    Można wiec stwierdzić że że grzechem jest tylko to kłamstwo, które komuś mogłoby zaszkodzić.
    Jestesmy tylko ludźmi i nie wiemy jednak czy drobne kłamstewko komuś nie zaszkodzi. Może komuś zdarzyło się spóźnic na samolot, ostatni pociąg lub ostatni autobus, tylko dlatego że ktoś inny lekkomyślnie powiedział nam że "dziś nie powinno być korków ulicznych i na pewno zdązymy".

    I tu warto się zastanowić nad tym czy to co robimy to jest jeszcze sport, zabawa, żart itp.. czy też zaczyna się wprowadzanie kogoś w błąd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pastor MB poruszył po rac kolejny ciekawy temat. Interesująca jest również wypowiedź wietom, wydaje mi się, że mam podobne zdanie. Co innego ciągłe trwanie w kłamstwie i brak działań prowadzących do wyjścia z matni (bo kłamstwo generuje często następne kłamstwo i tak bez końca), a co innego przeinaczenie informacji lub powiedzenie niecałej prawdy (choćby jak to zalecono w 1Sm 16, 1-2). Dla przykładu: X jest człowiekiem zapominalskim (por. Słoń Trąbalski). Podejmuje działania w celu uniknięcia związanych z tym problemów (listy, przypominacz itp.), ale nie zawsze się udaje. Żona pyta: kupiłeś mleczko CIF? X odpowiada zgodnie z prawdą: Nie. Dlaczego? Brakło w sklepie. Było tylko jakieś inne, gorsze. (to już jest kłamstwo, prawdziwa odpowiedź brzmiałaby "Zapomniałem"). Ale kłamstwo to pozwala na uniknięcie konieczności wysłuchiwania uwag o zapominaniu :-))
    W odniesieniu do powyższego przykładu uważam, że dobrze byłoby, aby naukę o zaniechaniu posługiwania się kłamstwem wzbogacić o informację o tym, że do uniknięcia kłamstwa przyczynić mogą się dwie strony: ta, która potencjalnie skłamie, i ta, która jest adresatem kłamliwej informacji. Gdyby żona Xa raz na zawsze zaniechała komentowania jego zapominalstwa i odnosiła się z humorem lub wyrozumiałością do tej przypadłości, X nie kłamałby. Inny przykład z mojej młodości: będąc nastolatkiem miałem problem z papierosami. Pewnego razu starszy brat X, znajomy rodziców, bierze mnie na bok i mówi: powiedziano mi, że widziano cię z papierosem. Powiedz tu teraz, przed Bogiem, czy to prawda, że ty palisz. Słyszą to rodzice. Oczywiście skłamałem. Nie chciałem wysłuchiwać "kazania" jego, rodziców itd. Wiedziałem, że palenie papierosów jest niegodne chrześcijańskiego życia, musiał jednak upłynąć czas, w którym w pełni dojrzałem do rzucenia. Pytanie brata i cała sytuacja, którą wywołało, nie pomogła mi w niczym, tylko zapaskudziła sumienie, i tak targane różnymi, typowymi dla wieku wątpliwościami.
    Według powyższego do kłamstwa prowokuje niewyrozumiałość, nieumiejętne zadawanie pytań, nieumiejętne upominanie, wymuszanie określonych zachowań itp, co według moich obserwacji w zborach dzieje się często. Rezygnacja z tych, często niezupełnie uzasadnionych zachowań mogłaby uchronić innych przed kłamstwem. Ciekaw jestem, co na ten temat myślą inni - chętnie podyskutuję: nimrod/małpa/interia.pl

    OdpowiedzUsuń