07 czerwca, 2013

Uwaga na złotoustych!

Chcę dziś zwrócić naszą uwagę na niebezpieczeństwo, jakie może na nas czyhać za tzw. gładką mową. Nastały czasy wielkiej niełaski dla wszelkiego rodzaju radykalizmu. Szczere, prostolinijne postawy i wypowiedzi są niemile widziane. Pozytywne recenzje zbierają ci, którzy każdemu potrafią powiedzieć coś miłego i mają zdolność przyjmowania postaw możliwych do zaakceptowania nawet przez osoby o skrajnie różnych światopoglądach.

Za miłymi i pięknymi słowami nie zawsze stoi taka sama rzeczywistość. Bywa, że stanowią one zwykłą przykrywkę wewnętrznej pustki i niewiary. Jeszcze częściej przyjemnie brzmiąca mowa staje się sposobem na zjednywanie sobie poparcia, a nawet pociągania słuchaczy w niewłaściwym kierunku. Taki scenariusz dla zboru efeskiego zapowiedział św. Paweł w natchnieniu Ducha Świętego:  Ja wiem, że po odejściu moim wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając trzody, nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą [Dz 20,29-30].

Melodia pociągających słów rozbrzmiewa w różnych sferach i na wielu poziomach życia. W Księdze Przypowieści Salomona znajdujemy obraz nierozumnego młodzieńca, który nieostrożnie dał posłuch miłym słowom nierządnej kobiety.  Uwiodła go wielu zwodniczymi słowami; swoją gładką mową usidliła go. Omamiony poszedł tuż za nią jak wół, który idzie na rzeź, jak jeleń, którego spętano powrozem, aż strzała przeszyje mu wątrobę; jak ptak, który leci prosto w sidło, nie przeczuwając, że chodzi o jego życie [Prz 7,21-23]. Młody człowiek nie rozpoznał zagrożenia. Uległ wrażeniu pięknych słów, które nawiasem mówiąc bardzo wpisywały się w naturalne pragnienia jego zmysłów.

Parę dni temu jeden z moich przyjaciół podesłał mi artykuł o trwającej w Wielkiej Brytanii debacie na temat ustawy mającej zalegalizować na Wyspach małżeństwa homoseksualne. Oto jak jeden z konserwatywnych lordów brytyjskich argumentuje swoje poparcie dla tej ustawy.  "...Popieram ją, bo wierzę w instytucję małżeństwa, która jest fundamentem społeczeństwa i powinna być otwarta dla wszystkich, bo wierzę w wartość rodziny, bo jestem konserwatystą i szanuję ludzkie swobody, bo jestem chrześcijaninem, bo wierzę, że jesteśmy wszyscy równi w oczach Boga i powinniśmy być równi w prawie stanowionym przez ludzi" [Gazeta Prawna, 5 czerwca 2013]. Aż dreszcze przechodzą mi po plecach, jak dalece można się zapędzić w gładkiej mowie. Jest w niej zręczne odwołanie się do wolności, równości, chrześcijaństwa i samego Boga. I jak tu się przyczepić do takiego miłego faceta? - napisał mój przyjaciel.

Biblia, oczywiście, wzywa nas do używania miłych i dobrych słów. Mowa wasze niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli jak macie odpowiadać każdemu [Kol 4,6]. Gdy jednak ktoś przemawia do nas tak mile, że wszystkim podoba się to, co mówi, lepiej dla nas, żebyśmy wzmogli swą czujność. A proszę was, bracia, abyście się strzegli tych, którzy wzniecają spory i zgorszenia wbrew nauce, którą przyjęliście; unikajcie ich. Tacy bowiem nie służą Panu naszemu, Chrystusowi, ale własnemu brzuchowi, i przez piękne a pochlebne słowa zwodzą serca prostaczków [Rz 16,17-18].

Najlepszym przykładem i niedoścignionym wzorcem właściwej mowy jest Pan Jezus Chrystus. On nie był mówcą złotoustym. Bywały w Jego służbie Słowa i takie chwile, gdy się wyjątkowo nie podobał swoim, nawet najbliższym słuchaczom.  Wielu tedy spośród uczniów jego, usłyszawszy to, mówiło: Twarda to mowa, któż jej słuchać może? A Jezus, świadom, że z tego powodu szemrzą uczniowie jego, rzekł im: To was gorszy? Cóż dopiero, gdy ujrzycie Syna Człowieczego, wstępującego tam, gdzie był pierwej? Duch ożywia. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem, lecz są pośród was tacy, którzy nie wierzą. Jezus bowiem od początku wiedział, którzy są niewierzący i kto go wyda. I mówił: Dlatego powiedziałem wam, że nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli mu to nie jest dane od Ojca. Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło [Jn 6,60-66]. Słowa Jezusa nie były obmierzone na to, żeby się podobać. Ich celem był żywot wieczny.

Pismo Święte wielokrotnie ostrzega przed zwiedzeniem. Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie [Kol 2,8]. Gdy nie trzymamy się blisko Pana Jezusa, wówczas bardzo łatwo przemawiają do nas ludzkie argumenty. Radykalizm biblijnych przykazań zaczyna jakoś źle brzmieć w naszych uszach. Żądni tego, co ucho łechce, powoli odwracamy się od prawdy, a zwracamy się ku baśniom [2Tm 4,3-4].

Bądźmy dojrzali w myśleniu! Miłych słów przyjemnie się słucha, ale nie zawsze służą one naszemu dobru. Czasem usypiają naszą czujność i uspakajają nas w lenistwie i niewierze.  W tym sensie lepsza jest jawna nagana, niż nieszczera miłość. Razy przyjaciela są oznaką wierności, pocałunki wroga są zwodnicze [Prz 27,5-6].

Wolę usłyszeć parę słów przykrych i gorzkich, które rzucą mnie na kolana i zmotywują do duchowego wzrostu niż tysiąc słów słodkich i pochlebnych, które jedynie wprawią mnie w niezdrowy błogostan.

2 komentarze:

  1. Bracie Marianie! Przykre i bolesne słowa mogą tylko przynieś rezultat odwrotny do zamierzonego. Znam kilka języków europejskich i - dziwnym trafem - każdy z nich posiada zasób słów, pozwalający na rzeczowe, spokojne, uprzejme i łagodne przedstawienie nawet najtrudniejszych spraw. Nie chodzi tu o słodycz i pochlebstwa. Niestety, niektórzy chrześcijanie - nie wyłączając pastorów i kaznodziejów - wychodzą z założenia, że pohukiwanie, łajanie i ładowanie do głowy przynosi skutek. A prawda jest taka, że zachowanie opisane powyżej świadczy o braku cierpliwości, nieumiejętności opanowania emocji , braku miłości do ludzi i - być może - intelektualnym i duchowym lenistwie. Po co podejmować wysiłek intelektualny - przygotować, przemyśleć wypowiedź - i duchowy - przemodlić, przestudiować pod kątem Słowa - jeżeli o wiele łatwiej jest huknąć, złajać, nagadać i odejść z przeświadczeniem, że pełni się służbę Bogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Apostołowie, szczególnie Paweł, to dopiero byli niecierpliwi, nieopanowani, okrutni oraz intelektualnie i duchowo leniwi... A tak poważnie, to chyba trochę za duże uogólnienie z tym przeciwstawieniem. Przecież ten, co unika przypodobywania się ludziom nie musi być od razu obłudnikiem, który obraża wszystkich bez powodu. Mamy wskazówki w listach apostołów wskazówki, jak dobrze napominać i równocześnie z miłością zachęcać do poprawy. Mamy też w Nowym Testamencie przykład kościoła, który zaniechał napominania. Czytamy o nim, że byli "ubogaceni we wszystko": znali dobrze Słowo Boże, świadectwo o Jezusie było u nich utrwalone, mieli wszelkie poznanie i nie brakowało im żadnego daru łaski (1.Kor.1:4-7), czyli można by powiedzieć, że to idealny kościół..., ale ludzie w tym kościele swoimi grzechami zawstydzili nawet pogan (1.Kor.5:1). Co ciekawe lekceważyli Pawła za to, że nie umiał dobrze przemawiać (2.Kor.10:10), a sam Paweł próbował im wytłumaczyć, że nadmierne skupienie na tym, żeby mówić tak, jak chciałby to usłyszeć słuchacz, pozbawia ewangelię mocy przekonywania udzielanej przez Ducha Świętego (1.Kor.1:17, 2:1-5, 4:19-20). Problem nie jest taki prosty jak się wydaje. Mówmy jak Słowo Boże i dajmy się prowadzić Duchowi Świętemu, to unikniemy takich wątpliwości.

      Usuń