Dzisiaj zadałem sobie trud przeliczenia tutejszych zborów, wspólnot i rozmaitych społeczności ewangelikalnych. Proszę sobie wyobrazić, że w samym tylko Trójmieście naliczyłem ich aż ponad czterdzieści! Tak duża ilość oddzielnie zgromadzających się wyznawców Chrystusa nie świadczy, bynajmniej, o wielkim rozwoju liczebnym chrześcijaństwa ewangelicznego na terenie Trójmiejskiej Metropolii. Tylko nieliczne zbory z tej listy powstały na drodze zdrowego procesu rozwojowego istniejących zborów lub w wyniku grupowego nawrócenia się ludzi z jednorodnego środowiska. Większość obecnych w Trójmieście wspólnot tworzą ludzie, którzy albo opuścili zbór, do którego wcześniej należeli, albo z chwilą nawrócenia nie chcieli się do nikogo przyłączać i wybrali los sezonowego uczestnictwa w życiu poszczególnych społeczności.
Mało kto chce dziś żyć i działać pod czyimś autorytetem. Wielu ma swoją koncepcję kościoła i najlepszy sposób na chrześcijaństwo. Osoby świeżo nawrócone bądź przeprowadzające się do Trójmiasta jak najbardziej mogłyby przyłączać się do istniejących zborów, stawać się dla nich błogosławieństwem i zwiększać ich możliwości misyjne. Napływający z Ukrainy zielonoświątkowcy i baptyści mogliby odczuwalnie zasilić zbory funkcjonujące tu zgodnie z ich denominacją. Czemu więc zamiast budującego współdziałania obserwujemy zjawisko tworzenia odrębnych wspólnot, nieraz nawet na drodze zaskakującego i bolesnego rozdźwięku? Czemu tak wielu ewangelicznie wierzących chrześcijan wciąż krąży między zborami i nigdzie na dłużej nie mogą znaleźć dla siebie miejsca?
Ten, kto czterdzieści lat temu w Trójmieście nawracał się do Chrystusa albo przyjeżdżał jako już odrodzony duchowo człowiek, by tutaj żyć i pracować, miał dość klarowną sytuację. Wiedział, że trzeba przyłączyć się do jednego z dwóch istniejących, bratnich zborów. Dzisiaj tak już nie jest. Zbyt często bywa dziś tak, że ktoś w jednym zborze się nawraca, w drugim przyjmuje chrzest, w trzecim korzysta z pomocy materialnej, uczestniczy w grupie domowej zboru czwartego, angażuje się w akcje misyjne organizowane przez piąty, aby po jakimś czasie zbuntować się przeciwko starszym szóstego zboru i założyć zbór siódmy.
Jedynym uzasadnionym powodem stronienia od członkostwa w danym zborze lub przeniesienia się do innego zboru może być obawa o poprawność głoszonej w nim nauki, bądź zadomowienie się w nim niebiblijnych praktyk. Pewna doza podziału jest wpisana w życie Kościoła od zarania jego dziejów. Słyszę bowiem najpierw, że gdy się jako zbór schodzicie, powstają między wami podziały; i po części temu wierzę. Zresztą, muszą nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami [1Ko 11,18-19]. Zawsze jednak trzeba pamiętać, że cechą zdrowych, wypróbowanych chrześcijan jest zgoda, jednomyślność duchowa i trzymanie się razem.
Skąd wojny i skąd kłótnie między wami? Czy nie stąd: z żądz waszych, które walczą w was? [Jk 4,1 BPK). A proszę was, bracia, w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście wszyscy byli jednomyślni i aby nie było między wami rozłamów, lecz abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania [1Ko 1,10]. Jeśli jednak gorzką zazdrość i kłótliwość macie w sercach swoich, to przynajmniej nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew prawdzie [Jk 3,14].
Jak traktować aktualną sytuację w Trójmieście? Jako możliwość większego wyboru, czy jako szerzące się zjawisko podziału?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz