13 lutego, 2021

Jedność w duchowym odżywianiu

Kończąc omawianie Pierwszego Listu do Tesaloniczan w tę środę, natknęliśmy się na dość zdumiewające wezwanie apostolskie: Zaklinam was na Pana, aby ten list odczytany został wszystkim braciom [1Ts 5, 27]. Zdumiewające jest nie tyle samo wezwanie do publicznego odczytania wszystkim członkom zboru apostolskiego listu, co bardziej natarczywość, z jaką św. Paweł na to nalegał. W greckim tekście mamy tu słowo horkidzo co znaczy: zaprzysięgać kogoś, zaklinać na kogoś. W różnych polskich przekładach Pisma Świętego rozmaicie je przetłumaczono, ale wszystkie oddają apostolską determinację, aby koniecznie tak się stało.  Zobowiązuję was... (BE). Proszę was bardzo w imię samego Pana... (BW-P). Poprzysięgam was przez Pana, aby ten list przeczytany był wszystkim braciom świętym (BG). Najwyraźniej Duch Święty chciał podkreślić, jak wielkie miało to dla zboru w Tesalonikach znaczenie, aby - bez wyjątku - wszyscy jego członkowie przyjęli naukę zawartą w tym Liście. 

Mogło być co najmniej kilka powodów, dla których wszyscy wierzący z tamtejszej społeczności chrześcijańskiej powinni byli jednakowo odżywić się nadesłanym pokarmem Słowa Bożego. Jest prawdopodobne, że w czasie zakładania zboru w Tesalonikach zaistniały pewne luki w nauczaniu apostolskim, które ten list uzupełniał. Możliwe, że niektórzy bracia nie uczestniczyli w każdym ze spotkań z Pawłem apostołem, w czasach jego bytności w Tesalonikach. Niewykluczone, że do Aten, skąd list był pisany, dotarły informacje, że niektórzy bracia zaczynają ulegać wpływom obcych nauczycieli i zborowi grozi rozdźwięk. Dlatego koniecznie wszyscy w Tesalonikach powinni zapoznać się z treścią apostolskiego przesłania. Chyba najmniej chodziło o to, że św. Paweł chciał się przed wszystkimi w Tesalonikach zaprezentować jako autor ;)

W dobie Internetu stało się całkowicie oczywiste, że poszczególni wierzący, nawet jeśli przynależą do tego samego zboru, przeważnie odżywiają się duchowo na własną rękę. Czasy ograniczeń pandemicznych tylko spotęgowały tę praktykę. Prawie już wszyscy członkowie zborów mają swoich ulubionych nauczycieli Słowa Bożego, których sami słuchają, i których polecają innym. Zazwyczaj nie jest to ich miejscowy pastor czy kaznodzieja. Coraz częściej rodzi to sytuację, że na niedzielnym nabożeństwie spotykają się ludzie, którzy w ciągu minionych tygodni karmili się kompletnie odmiennym pokarmem duchowym. Ba, bywa i tak, że w niektórych przypadkach był to pokarm podawany w duchu obcym duchowi nauczania miejscowego zboru. 

Coś takiego musi wpłynąć nie tylko na jakość pojedynczego zgromadzenia ale i na stan duchowy całego zboru. Zamiast więc atmosfery błogosławionej jedności między uczestnikami nabożeństwa, w powietrzu wyczuwa się napięcie i duchową niezgodę. Ktoś jest niezadowolony z tematu kazania. Komuś przeszkadza zbyt dużo cytatów z Pisma Świętego. Ktoś przez kilka tygodni napatrzył się na chodzących po scenie mówców i zaczęło mu uwierać to, że jego pastor podaje pokarm zbyt statycznie, jakby był przyczepiony do kazalnicy. Pamiętam, jak pewna siostra, w kratkę pojawiająca się i to jedynie na niedzielnych nabożeństwach, zgłosiła mi pretensję, dlaczego w naszym zborze nie ma nauczania dla małżeństw. Zupełnie nie wzięła pod uwagę faktu, że nauczanie Słowa Bożego u nas odbywa się także w środowe wieczory.

Zaklinam was na Pana, Bracia i Siostry, abyśmy zadbali o regularne uczestnictwo przy zborowym stole. To, że nie ma na nim łakoci takich, jak gdzieś hen, daleko w wirtualnym świecie, nie zmienia faktu, że każdego tygodnia Duch Święty przemawia do naszego zboru. Jeżeli nasz Pan widzi, że garniemy sie do pokarmu, który nam daje, wówczas z pewnością będzie posyłał nam wciąż świeże porcje duchowej strawy. Mam za oknem karmnik dla ptaków. Gdy widzę, że chętnie i gromadnie do niego przylatują, staram się znowu coś dobrego im tam nasypać. Gdybym zobaczył, że się moim karmnikiem nie interesują, po cóż miałbym zadawać sobie trud dostarczania doń nowego pokarmu?

Wszyscy możemy i mamy wpływ na jakość duchowego pokarmu w swoim zborze. Jak? Osobiście korzystając z niego, zachęcając do tego braci i siostry, udostępniając nasze rodzime nauczanie w Internecie w trosce, aby dotarło do wszystkich członków i przyjaciół naszego zboru. Duchową jedność zboru budujemy też wymieniając między sobą uwagi i świadectwa, jak pokarm duchowy z naszego stołu nam posłużył i jak wpływa na nasz wzrost. 

Rzecz nie w tym, by nikt z nas nie sięgał po nauczanie Słowa Bożego z innych zborów. Chodzi o to, abyśmy wszyscy regularnie przyjmowali pokarm przy rodzinnym stole. To zapewni nam szereg wspólnych przeżyć i przemyśleń mających kapitalne znaczenie przy pielęgnowaniu jedności duchowej zboru. A coś na deser jak najbardziej można zamówić sobie w jakimś barze. ;)

P.S. Przy okazji zapraszam do posłuchania wspomnianego na wstępie wykładu.

1 komentarz: